|

Nie chodzi tylko o seks. Dlaczego (niektórzy) Polacy boją się edukacji zdrowotnej

Warszawa, 01.12.2024. Kandydat Komitetu Obywatelskiego w przyszłorocznych wyborach na prezydenta RP, popierany przez Prawo i Sprawiedliwość, prezes Instytutu Pamięci Narodowej Karol Nawrocki
Warszawa, 01.12.2024. Kandydat Komitetu Obywatelskiego w przyszłorocznych wyborach na prezydenta RP, popierany przez Prawo i Sprawiedliwość, prezes Instytutu Pamięci Narodowej Karol Nawrocki
Źródło: Leszek Szymański/PAP

Jedni wychodzą protestować na ulice, inni piszą listy pełne oburzenia. Wprowadzenie edukacji zdrowotnej zgodnie z planem - już od września 2025 roku - jest poważnie zagrożone. Ostatecznie o tym, kiedy i czego o zdrowiu nauczy się polska młodzież, może zdecydować kalendarz wyborczy i premier Donald Tusk. - Warto, żeby ta podstawa programowa budziła tylko pozytywne emocje - komentuje wiceminister edukacji Katarzyna Lubnauer.

Artykuł dostępny w subskrypcji

- Na zdrowie!

- Obyśmy tylko zdrowi byli.

- Niech będzie zdrowie, wszystko inne się ułoży.

O zdrowiu mówimy na co dzień dużo m.in. dlatego, że - niemal jak na pogodę - zawsze można na nie narzekać. Z bliskimi przy rodzinnym stole czy z obcymi na przykład w kolejce lub w windzie.

Jeśli chodzi o deklaracje - zdrowie jest dla nas bardzo ważne. Ba, najważniejsze!

Według danych CBOS z listopada 2020 r. niemal połowa Polaków (47 proc.) wskazuje je właśnie jako wartość w ich życiu najważniejszą. A należy wspomnieć, że badani odpowiadali tu na pytanie otwarte, mogli zatem swobodnie się wypowiedzieć, bez ograniczenia z góry narzuconą listą odpowiedzi do wyboru. Na drugim miejscu w tym zestawianiu znalazła się rodzina, na trzecim praca, ale już daleko w tyle - ze znacznie mniejszą liczbą wskazań.

Aktualnie czytasz: Nie chodzi tylko o seks. Dlaczego (niektórzy) Polacy boją się edukacji zdrowotnej

Na szczególne podejście do zdrowia wpływ mogła mieć pandemia, ale i przed nią znajdowało się ono wśród kluczowych dla Polaków wartości. Z innego badania CBOS - z początku 2019 roku - wynika, że wcześniej wśród najważniejszych wartości było na drugim miejscu (za rodziną). 

A jednak gdy okazało się, że Ministerstwo Edukacji chce o zdrowiu uczyć w szkołach dzieci, ich rodzice i dziadkowie na znak protestu zaczęli wychodzić na ulice, a resort został zasypany tysiącami listów w tej sprawie. Bo na lekcjach mają pojawić się m.in. tematy aborcji, in vitro czy szczepień.

I tak nie wiadomo dziś, czy oraz kiedy dzieci i młodzież będą uczyły się na edukacji zdrowotnej m.in. o zbawiennym wpływie właściwej diety, korzyściach z liczenia kroków i tym, jak właściwie wygląda wizyta u lekarza.

Co poszło nie tak?

Pięknie i szybko

Miało być pięknie.

W kwietniu 2024 roku w czasie konferencji prasowej ministry: edukacji Barbara Nowacka i zdrowia Izabela Leszczyna oraz minister sportu i turystyki Sławomir Nitras ogłosili inaugurację prac nad nowym przedmiotem szkolnym - edukacją zdrowotną.

- Będzie to przedmiot, który zdrowie człowieka traktuje w sposób kompleksowy - zapewniała z uśmiechem Nowacka.

A Leszczyna dodawała: - Profilaktyka to priorytet, bo pozwala nam zachować długie życie w dobrym zdrowiu. Trudno wyobrazić sobie lepszy czas na wyrobienie zdrowych nawyków stylu życia niż czas w szkole.

Sławomir Nitras, Barbara Nowacka i Izabela Leszczyna na wspólnej konferencji zapowiadającej wprowadzenie nowego przedmiotu
Ministrowie zapowiadający edukację zdrowotną
Źródło: gov.pl

Ministrowie stworzyli zespół pod przewodnictwem pedagoga i seksuologa prof. Zbigniewa Izdebskiego, w skład którego weszli eksperci i ekspertki z różnych dziedzin:

  • ks. Arkadiusz Nowak - prezes Instytutu Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej,
  • dr hab. Agnieszka Mastalerz-Migas - konsultantka krajowa do spraw medycyny rodzinnej,
  • dr Aleksandra Lewandowska - konsultantka krajowa w dziedzinie zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży,
  • prof. Hubert Makaruk z AWF,
  • dr hab. Anna Szumilewicz z AWFiS,
  • dr Monika Staszkiewicz - ekspertka Instytutu Badań Edukacyjnych,
  • Antonina Kopyt, nauczycielka wychowania do życia w rodzinie, która prowadzi popularne konto w mediach społecznościowych WDŻ dla zaawansowanych (na Instagramie obserwuje ją około 50 tys. osób). WDŻ to wychowanie do życia w rodzinie.
"Nigdy wcześniej nie potrzebowaliśmy w Polsce tak dobrego programu do edukacji zdrowotnej"
Źródło: TVN24

Zespół ruszył do szybkiej pracy, bo ministrowie od początku podkreślali, że chcą nowych lekcji już w roku szkolnym 2025/2026. Z punktu widzenia nauczycieli - za chwilę.

Obowiązkowa (takie było założenie jeszcze wiosną) edukacja zdrowotna ma zastąpić (dotąd nieobowiązkowe) wychowanie do życia w rodzinie. Przedmiot przewidziano dla uczniów klas 4-8 szkół podstawowych, a także klas 1-3 szkół ponadpodstawowych (liceów ogólnokształcących, techników, branżowych szkół pierwszego stopnia).

Nowy przedmiot, program dobrowolnych szczepień. Trzy ministerstwa zapowiedziały zmiany w szkołach
Źródło: Marek Nowicki/Fakty TVN

Lekcje dla dociekliwych

Początkowo wszystko szło zgodnie z planem.

Już po pół roku od ogłoszenia zmian Ministerstwo Edukacji (to ono formalnie odpowiada za rozporządzenie z podstawami programowymi) skierowało do konsultacji projekt dotyczący nowego przedmiotu. A właściwie dwóch, bo od września w szkołach ponadpodstawowych nowe lekcje edukacji obywatelskiej miałyby zastąpić wprowadzony przez Przemysława Czarnka, a następnie szybko zlikwidowany przez Barbarę Nowacką HiT (historia i teraźniejszość).

Ale choć historia w wersji proponowanej przez ekspertów ministra Czarnka w poprzedniej kadencji Sejmu rozpalała opinię publiczną, to wokół edukacji obywatelskiej Nowackiej było dotąd raczej cicho.

Co zamiast HiT? Ministra edukacji o nowym przedmiocie
Co zamiast HiT? Ministra edukacji o nowym przedmiocie
Źródło: TVN24

Co innego wokół zdrowia.

W listopadzie od bliskiej znajomej dostałam link do filmiku na Instagramie. 

- Serio? Moje córki mają się tego uczyć? - pytała.

A ja klikałam.

Pan Dociekliwy, czyli Damian Zawrotniak, przedstawiający się jako dziennikarz, podróżnik i miłośnik kuchni włoskiej, polskiej oraz francuskiej, mówił: - Ministerstwo Edukacji zamierza w przyszłym roku wprowadzić nowy obowiązkowy przedmiot do szkół. Przedmiot o nazwie edukacja zdrowotna, pod płaszczykiem której ma odbywać się lewicowa indoktrynacja najmłodszych (...). Dzieci mają uczyć się przeróżnych dewiacji, poglądów sprzecznych z naturą i tradycyjnymi wartościami. 

W tle grała dramatyczna muzyka, a Zawrotniak oburzał się m.in., że sformułowanie "związek małżeński" pada w projekcie podstawy programowej tylko raz, a aborcja jest nazywana "zwykłym świadczeniem medycznym". Obecny rząd parokrotnie nazywał "nierządem".

Twierdził też, że podobne programy w USA doprowadziły do wzrostu zachorowań na choroby weneryczne wśród nastolatków. 

Mówił przekonywająco. Jego film na początku 2025 roku miał już ponad 350 tys. wyświetleń i był jednym z najpopularniejszych materiałów na koncie twórcy. Jak mawia młodzież, o której los troszczy się autor: wybił się.

Zanim pójdziemy dalej, przyjrzyjmy się więc dla porządku faktom, których Zawrotniak nie podał lub podał, ale wybiórczo.

WHO o zdrowiu
WHO o zdrowiu
Źródło: Antonina Długosińska/ tvn24.pl

"Małżeństwo" rzeczywiście pada w projekcie rozporządzenia o podstawach programowych raz. Ale dotyczące go kwestie opisane są w szerszym punkcie:

[uczeń/uczennica] wyszukuje przepisy prawne dotyczące przywilejów i obowiązków związanych z zawarciem związku małżeńskiego oraz z prawnymi aspektami funkcjonowania związków nieformalnych w Polsce.
fragment projektu podstawy programowej przedmiotu edukacja zdrowotna

- To smutne, że zarzut robi się z tego, że próbowaliśmy być obiektywni - komentuje dr hab. Anna Szumilewicz, jedna z autorek podstawy. - Kwestia małżeństw jest tego świetnym przykładem. Czy nam się to podoba, czy nie, wiele dzieci w Polsce żyje w rodzinach, które małżeństwami nie są. I nie możemy udawać, że tak nie jest. Nie powinniśmy tych młodych ludzi wykluczać. Dzieci żyją w "rodzinach" i dlatego tego słowa częściej używamy w podstawie programowej. A rodziny - to też fakt - są różne - przypomina.

Idźmy dalej. 

Aborcja pojawia się również raz (tego Zawrotniak nie mówił), a zgodnie z podstawą na lekcjach:

[uczeń/uczennica] wyjaśnia pojęcia: poronienie, aborcja; wymienia etyczne, prawne, zdrowotne i psychospołeczne uwarunkowania dotyczące przerywania ciąży. 
fragment projektu podstawy programowej przedmiotu edukacja zdrowotna

Nie ma tu mowy o zwyczajności świadczenia. 

Słowo "świadczenie" zresztą też pada w dokumencie raz - w zupełnie innym, ale praktycznym kontekście:

[uczeń/uczennica] wyjaśnia, jak korzystać ze świadczeń zdrowotnych w podstawowej opiece zdrowotnej (POZ), nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej (NiŚPL), ambulatoryjnej opiece specjalistycznej (AOS), szpitalu, w tym szpitalnym oddziale ratunkowym (SOR); wyszukuje podmioty lecznicze świadczące usługi w zależności od potrzeb zdrowotnych.
fragment projektu podstawy programowej przedmiotu edukacja zdrowotna

Wreszcie przenieśmy się do USA. Tak, liczba zachorowań na choroby weneryczne w Stanach Zjednoczonych w ostatnich latach wzrosła, ale… równocześnie eksperci od zdrowia publicznego wskazują, że winę za ten wzrost ponosi raczej brak odpowiedniej edukacji seksualnej. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) ostrzega przed alarmującym spadkiem odsetka stosowania prezerwatyw (najskuteczniej chroniących przed chorobami wenerycznymi) przez aktywnych seksualnie nastolatków na całym świecie - również w USA.

Biskupi twierdzą, że przedmiot edukacja zdrowotna jest sprzeczny z konstytucją
Źródło: Renata Kijowska/Fakty TVN

Ile osób sprawdziło informacje podawane przez dociekliwego instagramera? Ile zajrzało faktycznie do podstawy programowej? Nie wiadomo.

Pewne jest, że tylko w tym jednym medium społecznościowym dostał blisko 12 tys. polubień.

A podobnych materiałów w różnych mediach społecznościowych są setki. 

- Już na starcie przegraliśmy wojnę o ten przedmiot w mediach społecznościowych - przyznają niechętnie twórcy podstawy programowej edukacji zdrowotnej.

Ci, którzy próbują okiełznać w tym temacie emocje, rzadziej mogą liczyć na wielkie zasięgi. Przykład? Obszernym wpisem na Facebooku katolickiego publicysty Tomasza Terlikowskiego, który zauważał, że edukacja zdrowotna w dużej mierze jest zgodna z nauczaniem papieża Franciszka, podzieliło się zaledwie 70 osób.

Lepiej poszło Antoninie Kopyt. Ale jej wpis - "co jest (a czego nie ma!) w projekcie podstawy programowej przedmiotu edukacja zdrowotna" - opublikowany niemal w tym czasie co wspomniane wideo - nie ma nawet trzech tysięcy polubień.

- Żeby dać temu odpór, potrzebne byłyby wpisy uczniów i uczennic, którym na tym przedmiocie zależy, a w obecnej sytuacji… oni mogą nawet nie wiedzieć, co stracą - słyszę od jednej z autorek podstawy. - Media społecznościowe są stracone - wzdycha.

Prof. Hubert Makaruk: - Niektóre ważne tematy zamieniły się w memy. Widziałem na przykład, że wyśmiewana została umieszczona w podstawie dieta planetarna. Ale ile osób, które się z niej śmiało, czytało artykuły naukowe na jej temat, np. w prestiżowym piśmie "Lancet"? W takiej dyskusji nie mamy szans.

Ale ta walka toczy się również w mediach tradycyjnych - głównie katolickich oraz konserwatywnych, m.in. Radiu Maryja - oraz na ulicach.

Aktualnie czytasz: Nie chodzi tylko o seks. Dlaczego (niektórzy) Polacy boją się edukacji zdrowotnej
Źródło: Antonina Długosińska/ tvn24.pl

Gdzie gender, tam Nowak

Zaglądam do projektu podstawy po raz kolejny. Tym razem, by zestawić go z inną recenzją - autorstwa byłej małopolskiej kuratorki oświaty, a dziś radnej małopolskiego sejmiku z ramienia PiS - Barbary Nowak. W końcu gdzie chociaż element rozmów o seksualności człowieka, tam Nowak musi się pojawić. Tak to działa od lat.

Barbara Nowak była kuratorką oświaty w Krakowie w latach 2016-2023
Barbara Nowak była kuratorką oświaty w Krakowie w latach 2016-2023
Źródło: Art Service/PAP

Na początku roku jej publicystyczny tekst na temat nowego przedmiotu opublikował serwis wpolityce.pl.

Czytamy w nim m.in., że "model permisywnej seksualizacji nie mówi już o rodzinach, małżeństwie kobiety i mężczyzny, ale o dowolnych związkach w różnych konfiguracjach płciowych. Uczy traktowania seksu jako przyjemności bez odpowiedzialności za skutki, a niechcianą ciążę zaleca abortować. Takie treści mają być serwowane dzieciom począwszy od czwartej klasy szkoły podstawowej i to bez wzięcia pod uwagę zdania rodziców".

Nowak - nie po raz pierwszy - zamiennie używa określeń "edukacja seksualna" i "seksualizacja", choć oznaczają one zupełnie coś innego.

W innych miejscach była kuratorka też mija się z prawdą, bo np. o małżeństwie uczniowie zdobędą wiedzę zgodną z polskim prawem (to związek kobiety i mężczyzny). Do tego podstawa programowa zakłada, że na lekcji edukacji zdrowotnej:

[uczeń/uczennica] omawia zagadnienie przyjemności seksualnej oraz wymienia, co wpływa na libido; wymienia formy aktywności seksualnej; opisuje zaburzenia i dysfunkcje seksualne. 
fragment podstawy programowej przedmiotu edukacja zdrowotna

Ale Nowak nie zauważa, że to

wymagania fakultatywne (w przypadku których decyzję o ich zrealizowaniu oraz zakresie, w jakim będą one zrealizowane, podejmuje nauczyciel na podstawie oceny dostępnego czasu, umiejętności uczniów i ich zainteresowania danym zagadnieniem). 
fragment projektu podstawy programowej przedmiotu edukacja zdrowotna

Za to obowiązkowo nastolatki będą uczyć się o różnych skutkach współżycia - ciąży (i w żadnym momencie nie ma zachęty do aborcji) czy chorobach przenoszonych drogą płciową. A przede wszystkim młodzi omówią z nauczycielami

rolę całożyciowej edukacji seksualnej i jej wpływ na bezpieczeństwo oraz umiejętność tworzenia satysfakcjonujących relacji.
fragment projektu podstawy programowej przedmiotu edukacja zdrowotna
Edukacja seksualna młodzieży znów znalazła się w centrum uwagi
Edukacja seksualna młodzieży znów znalazła się w centrum uwagi
Źródło: TVN24

Czy takie zajęcia będą w czwartej klasie podstawówki? Podstawa składa się z dziesięciu działów i choć przedmiot ma być realizowany od klasy czwartej, to autorzy nie wskazują, które tematy mają się tam pojawić. Trudno wyobrazić sobie nauczycieli, którzy zaczęliby od działu siódmego - to on poświęcony jest seksualności.

Podobnymi argumentami do Nowak posługują się również inni krytycy zmian, m.in. Hanna Dobrowolska z Koalicji na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły (wywodzi się z Ruchu Ochrony Szkoły), zrzeszającego ponad 70 organizacji i stowarzyszeń. To ludzie, którzy na co dzień walczą nie tylko z edukacją zdrowotną i seksualną, ale także włączającą.

Dobrowolska i Nowak uważają, że trzeba ratować dzieci. I choć często posługują się fake newsami, to nie przesadzają, gdy mówią, że takich jak one są tysiące.

Gdańsk, 15 grudnia 2024. Protest "Tak dla edukacji! Nie dla deprawacji!", przeciw wprowadzeniu edukacji zdrowotnej do szkół
Gdańsk, 15 grudnia 2024. Protest "Tak dla edukacji! Nie dla deprawacji!", przeciw wprowadzeniu edukacji zdrowotnej do szkół
Źródło: Andrzej Jackowski/PAP

Teraz to Czarnek kontroluje

Skąd to wiemy? 

Pod koniec listopada z kontrolą poselską do MEN udał się były szef resortu - Przemysław Czarnek. Wyjaśniał, że kontrola była spowodowana "protestami rodziców w sprawie obowiązkowej edukacji zdrowotnej". Chciał uzyskać informację, ilu rodziców sprzeciwia się wprowadzeniu nowego przedmiotu. Szczegółowych danych nie dostał.

Co ciekawe, poseł Czarnek na wiele miesięcy zapomniał o sprawach edukacyjnych - nie należy do zajmującej się szkołą komisji sejmowej, od początku obecnej kadencji nie składał też żadnych interpelacji do Barbary Nowackiej.

W listopadzie 2024 r. jednak w resorcie odwróciły się role - teraz to Czarnek kontrolował działania wiceminister Katarzyny Lubnauer (to ona formalnie odpowiada za projekt edukacji zdrowotnej), która wcześniej odwiedzała go z kontrolami w minionej kadencji, badając m.in. aferę Willa Plus.

Na portalu X (dawniej Twitter) poseł Czarnek napisał: "Ale nerwowo w MEN. Wczoraj bardzo miły pan dyrektor przyjął nas na kontroli poselskiej i opowiadał, że protestów rodziców w sprawie obowiązkowej edukacji zdrowotnej (seksualnej) jest ogromnie dużo, ale liczą to i prześlą niebawem drogą elektroniczną".

Lubnauer odpowiadała: "Gdzie Pan w tym piśmie nerwowość widzi? Nerwowo, to za Pana czasów w MEiN, nie odpowiadaliście nam na pytania o willę i inne inwestycje w oświacie, które po uważaniu rozdawaliście (...)". 

Na to Czarnek już nie odpowiedział. Po kontroli były minister zachęcał do udziału w manifestacji przeciwników edukacji zdrowotnej, która odbyła się 1 grudnia na placu Zamkowym w Warszawie pod hasłem "Tak dla edukacji, nie dla deprawacji". Obecnych było kilka tysięcy osób. Organizatorzy chwalili się udziałem gości z Anglii, Niemiec i Austrii. Wśród protestujących pojawił się też "obywatelski" kandydat PiS na prezydenta - Karol Nawrocki, na co dzień mocno propagujący dbałość o kondycję fizyczną.

Warszawa, 1 grudnia 2024. Demonstracja "Tak dla edukacji, nie dla deprawacji" na pl. Zamkowym. W środku - Karol Nawrocki i Przemysław Czarnek
Warszawa, 1 grudnia 2024. Demonstracja "Tak dla edukacji, nie dla deprawacji" na pl. Zamkowym. W środku - Karol Nawrocki i Przemysław Czarnek
Źródło: Leszek Szymański/PAP

Dwa tygodnie później podobna manifestacja odbyła się w Gdańsku. W ten weekend planowane są kolejne zgromadzenia - w Szczecinie i Krakowie.

Gdańsk, 15 grudnia 2024. Protest "Tak dla edukacji! Nie dla deprawacji!", przeciw wprowadzeniu edukacji zdrowotnej do szkół
Gdańsk, 15 grudnia 2024. Protest "Tak dla edukacji! Nie dla deprawacji!", przeciw wprowadzeniu edukacji zdrowotnej do szkół
Źródło: Andrzej Jackowski/PAP

Tymczasem MEN nadal nie opublikowało podsumowania z zakończonych 21 listopada konsultacji społecznych. Jednak od autorów podstawy programowej, którzy mieli do nich dostęp, słyszymy, że uwag rzeczywiście były tysiące, choć - jak zastrzegają - wiele było tożsamych.

Była małopolska kuratorka oświaty Barbara Nowak w swoim tekście przekonuje, że uwagi zostały "utajnione" (choć wprowadza swoich czytelników w błąd, twierdząc, że konsultacje zakończyły się 31 października). Faktem jednak jest, że choć mijają kolejne tygodnie, po zgłaszanych uwagach nie ma śladu w Rządowym Centrum Legislacji (RCL).

8 stycznia zapytaliśmy resort m.in.:

  • kiedy zamierza podsumować zakończone w listopadzie konsultacje społeczne podstawy programowej,
  • ile uwag do projektu wpłynęło,
  • dlaczego nie ma ich w RCL.

Chcieliśmy też dowiedzieć się, czy edukacja zdrowotna ma być przedmiotem na ocenę (WDŻ nie było) i tym samym, czy będzie on wliczany do średniej.

Do momentu publikacji tego tekstu nie otrzymaliśmy jednak odpowiedzi na pytania.

Wcześniej rzecznik resortu edukacji Piotr Otrębski przekazał PAP, że w ramach konsultacji opinie i uwagi zgłosiło około 90 podmiotów. A do MEN wpłynęły wielokrotne petycje i protesty o identycznej lub podobnej do siebie treści.

Ponad 60 proc. ankietowanych przez IBRiS w sondażu dla "Rzeczpospolitej" w grudniu 2024 roku uważało, że wprowadzenie do szkół edukacji zdrowotnej nie niesie ze sobą ryzyka deprawacji i nadmiernej seksualizacji młodych ludzi. I tak, naprawdę pytano wprost, czy nowy przedmiot grozi deprawacją.

Wiceminister Katarzyna Lubnauer w rozmowie z tvn24.pl poinformowała, że los przedmiotu nie jest przesądzony. - Edukacja zdrowotna jest bardzo potrzebna wszystkim uczniom w szkole, dlatego warto, żeby jej podstawa programowa budziła tylko pozytywne emocje. Dopracowujemy ją wspólnie z ekspertami.

Wiceministra edukacji Katarzyna Lubnauer. To ona odpowiada w resorcie za wprowadzenie edukacji zdrowotnej
Wiceministra edukacji Katarzyna Lubnauer. To ona odpowiada w resorcie za wprowadzenie edukacji zdrowotnej
Źródło: TVN24

Wyciszenie, nie wzmożenie

W MEN widzą, że lęki części społeczeństwa są poważne.

- Uważam, że przedmiot edukacja zdrowotna powinien być obowiązkowy, ale rozważamy różne scenariusze - poinformowała ministra Barbara Nowacka 7 stycznia w Radiu Zet. I podkreślała: "trwają różne dyskusje, ale nie ma jeszcze żadnej decyzji".

Z ustaleń tvn24.pl wynika, że znacznie bardziej prawdopodobnym scenariuszem jest przesunięcie wprowadzenia w życie nowych lekcji o rok - na wrzesień 2026. 

To rozwiązanie sufluje m.in. rzeczniczka praw dziecka Monika Horna-Cieślak. 

RPD zgłosiła dwa zastrzeżenia:

  • po pierwsze - wprowadzenie nowego przedmiotu bez okrojenia podstaw z innych dociąży dzieci i młodzież,
  • po drugie - jest już naprawdę mało czasu, by przygotować nauczycieli do prowadzenia nowych lekcji.

Politycy Koalicji Obywatelskiej w kuluarowych rozmowach nie kryją z kolei, że rozmawianie o nowym przedmiocie może być kulą u nogi w kampanii prezydenckiej Rafała Trzaskowskiego. Podobny problem Trzaskowski miał wszak w poprzednich wyborach w 2020 r., gdy chronienie dzieci na swoje sztandary wziął Andrzej Duda. A przed nadchodzącymi wyborami potrzebne jest raczej "wyciszenie" niż "wzmożenie". Kandydat PiS Karol Nawrocki już się w ten temat zaangażował i ramię w ramię z Przemysławem Czarnkiem brał udział w warszawskiej manifestacji przeciwników nowego przedmiotu.

Protest przeciw edukacji zdrowotnej w szkołach, a na nim kandydat na prezydenta popierany przez PiS
Źródło: Maria Bilińska/Fakty po Południu TVN24

Dr hab. Anna Szumilewicz z Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku jest specjalistką od aktywności fizycznej, jedną z autorek podstawy. W rozmowie nie kryje zdziwienia tym, jak wiele emocji wywołał efekt prac zespołu.

- Wiedziałam, że niektóre tematy, szczególnie te dotyczące seksualności, mogą okazać się kontrowersyjne, ale nie sądziłam, że to może stać się narzędziem politycznej walki - mówi nam ekspertka. - Momentami to aż przytłaczające. Zwłaszcza gdy widzę, że ta dyskusja wcale nie toczy się wokół tego, co jest w tym dokumencie, a tego, co ludzie słyszeli, że w nim jest. 

Szumilewicz podkreśla też, że temat zdrowia seksualnego to tylko jeden z dziesięciu modułów, które składają się na cały projekt. - Bardzo dbaliśmy o to, żeby podstawie nie można było zarzucić jakiejś ideologizacji - mówi dr hab. Szumilewicz. - Na przykład jeśli pojawia się temat osób LGBT, to po to, by młodzi ludzie potrafili zdefiniować pojęcia, znali obowiązujące prawo. Tu nie ma przestrzeni na wartościowanie. Tylko fakty - podkreśla.

Jej zdaniem podobnie rzecz ma się w przypadku aborcji. - Jeśli ktoś jest jej przeciwnikiem, do czego ma prawo, to przecież też powinien rozumieć, czym ona jest i jakie prawo w tej kwestii w Polsce obowiązuje. Tego właśnie chcemy uczyć - wyjaśnia.

Wszyscy nasi rozmówcy przyznają, że wciąż nie ma ostatecznych decyzji o przyszłości przedmiotu.

Szumilewicz: - Konsultacje pokazały nam, że warto zadbać, żeby język tego dokumentu [podstawy programowej - red.] był możliwie najbardziej neutralny. Niektóre terminy, dość niesłusznie, budzą opór, ale uznaliśmy, że nie ma co forsować ich na siłę. Nie będziemy na przykład używać terminu "cispłciowy". Ale to nie oznacza, że porzucimy kwestię tożsamości płciowej. Ten temat jest ważny, by dzieci mogły czuć się bezpiecznie, rozumiały, co dzieje się z nimi i ich rówieśnikami. To istotne, by ten temat poruszać z nimi profesjonalnie i by nie musiały szukać wiedzy w internecie. Rodzicom też powinno na tym zależeć.

- Nie dziwi mnie, że przedmiot próbują oprotestować przeciwnicy obecnego rządu, bo widzą w tym szansę na zbicie kapitału politycznego. Za to martwi, że przybywa wątpliwości wśród osób, które mają raczej umiarkowane poglądy i kwestie zdrowia nie powinny wywoływać u nich lęku - mówi prof. Hubert Makaruk z warszawskiej AWF. - To może oznaczać, że ludzie są bardzo podatni na to, co dzieje się w sieci, i zaczynają się radykalizować z powodu braku odpowiedniej wiedzy. I ludzie zaczynają bać się w szkołach nie tylko kwestii związanych z edukacją seksualną, ale też na przykład szczepień czy kwestii zdrowia psychicznego. Oczywiście to wszystko są wrażliwe obszary naszego życia, ale wiedzę o nich powinniśmy czerpać ze świata nauki. I w takim duchu pisaliśmy podstawę programową - przekonuje. I przyznaje, że zabrakło odpowiedniej kampanii informacyjnej. Ludzie, którym na tym przedmiocie powinno zależeć, na przykład specjaliści zajmujący się zdrowiem, nie bronią go, nie walczą o niego.

List w obronie programu edukacji zdrowotnej. "Nie każde dziecko ma dostęp do takiej wiedzy w domu"
Źródło: Adrianna Otręba/Fakty TVN

- Edukacja zdrowotna jest pokazywana jako bezczelny intruz, który próbuje wejść z butami w życie rodzin - zauważa prof. Makaruk. - A przecież to przedmiot, który nie jest próbą narzucenia poglądów, tylko stworzeniem przestrzeni do nauki i przygotowaniem młodych ludzi do radzenia sobie z rzeczywistością współczesnego świata.

Czego dzieci nie wiedzą

Dr hab. Szumilewicz - podobnie jak inni twórcy podstawy - żałuje, że w debacie giną treści i tematy, które mogłyby mieć wielką wartość nie tylko dla dzieci, ale długofalowo dla całego społeczeństwa.

- Proponujemy nowe podejście do promocji aktywności fizycznej, bo chcemy zachęcać do niej również poza szkołą - mówi ekspertka. - Dużo uwagi poświęcamy rzeczom, które dzieci mogą robić same, blisko domu, bez pieniędzy. Żeby potrafiły wykorzystać możliwości, jakie dają im lasy, parki, okoliczne boiska. Żeby chciały korzystać ze schodów, robiły więcej kroków i w taki sposób uczyły się, jak zwiększać aktywność fizyczną, niekoniecznie będąc zawodowymi sportowcami pod okiem profesjonalnych trenerów - wylicza.

Aktywność fizyczna powinna być ważna także poza szkołą
Aktywność fizyczna powinna być ważna także poza szkołą

- Chcemy też uczyć dzieci, jak powinny ćwiczyć w wieku dorosłym, a później seniorskim. Jak do lepszego samopoczucia wykorzystać aktywność fizyczną m.in. w czasie ciąży i po porodzie, w chorobach przewlekłych, w tym np. przy nowotworach czy depresji. To bardzo ważne kompetencje, które mogą zmienić jakość życia przyszłych pokoleń - dodaje z przekonaniem dr hab. Szumilewicz.

Młodzi ludzie będą uczyli się też, jak funkcjonuje system ochrony zdrowia w Polsce, jak się po nim poruszać, gdy jest się pacjentem. 

- Myślę, że tej wiedzy w dorosłości ludziom bardzo brakuje - ocenia dr hab. Agnieszka Mastalerz-Migas. - Ludzie często opierają się na zasłyszanych historiach, omijają publiczne placówki, bo są przekonani, że nie dostaną tam pomocy. Tymczasem z badań wynika, że… najbardziej negatywnie o systemie ochrony zdrowia wypowiadają się osoby, które z niego nie korzystają. Mają o nim wiedzę potoczną, ktoś im coś powiedział, coś przeczytali na Facebooku. 

Uczniowie i uczennice dowiedzą się na przykład, co to jest IKP (internetowe konto pacjenta), jak wygląda wizyta u lekarza i jak się do niej przygotować. - Wielu ludzi tego nie wie - zauważa lekarka. - Nastolatki to na ogół zdrowi ludzie, często ich ostatnia wizyta to szczepienie, na które poszli z rodzicami. I jako dorośli nie wiedzą, jak poruszać się w systemie ochrony zdrowia.

Centrum Psychiatrii i Onkologii dla Dzieci i Młodzieży właśnie zostało otwarte. To najnowocześniejsze tego typu miejsce w Europie
Źródło: Adrianna Otręba/Fakty TVN

Cała prawda o naszym zdrowiu

Cała dyskusja o edukacji zdrowotnej, jej ton i przebieg, zdaniem autorów podstawy programowej, jeszcze silniej pokazuje, jak bardzo nowy przedmiot jest potrzebny.

- Jedną z rzeczy, na które chcemy uczulić dzieci i młodzież, jest umiejętność oceny wiarygodności źródeł - mówi dr hab. Szumilewicz. - Jeśli chodzi o kontekst zdrowia, aktywności fizycznej czy diety, to i dorosłym by się przydało umiejętne ocenianie, które źródła są wartościowe i warto z nich korzystać. Nauczyciele mają się ograniczyć do rzetelnej wiedzy. A kto w oparciu o wiedzę jaki światopogląd zbuduje, to już jego decyzja. Nie wcinamy się więc rodzicom w kwestie wychowywania dzieci - dodaje.

Aktualnie czytasz: Nie chodzi tylko o seks. Dlaczego (niektórzy) Polacy boją się edukacji zdrowotnej
Źródło: Antonina Długosińska/ tvn24.pl

Dr hab. Agnieszka Mastalerz-Migas, lekarka: - Żyjemy w bardzo trudnych czasach dla merytorycznej informacji. Ludzie bez odpowiedniego przygotowania, bez tej bazy, którą ma być właśnie edukacja zdrowotna, mają coraz większe problemy, by ocenić, co jest prawdą. Jeśli nie zbudujemy tego w młodości, to potem bardzo trudno to nadrobić.

- Chyba wszyscy braliśmy pod uwagę, że obszar edukacji seksualnej będzie wzbudzał dużo emocji. Mnie osobiście bardziej zaskoczyło, jak wiele otrzymaliśmy uwag do obszaru edukacji zdrowotnej jako takiej. Zainteresowanie, takie pozytywne, wyrażone wieloma uwagami i pytaniami od specjalistów i organizacji związanych ze zdrowiem, jest ogromne.

Lekarkę szczególnie cieszy, że w podstawie znalazły się tematy dotyczące profilaktyki, szczepień, chorób cywilizacyjnych, transplantacji oraz działania systemu ochrony zdrowia. - Jesteśmy na równi pochyłej, jeśli chodzi o przejmowanie narracji w sferze publicznej przez antyszczepionkowców i tylko dobra edukacja może ten trend odwrócić - uważa.

W przypadku lekcji o szczepieniach lekarka dostrzega dwa poziomy zagrożenia. - Pierwszy związany z narracją niektórych polityków. Od lat widzimy ludzi, którzy próbują na negowaniu szczepień budować swoje polityczne kariery. Drugi poziom to to, co będzie przekazywane podczas lekcji. Ważne, żeby to była merytoryczna wiedza, a nie poglądy nauczycieli, które mogą być różne.

W podobnym tonie wypowiada się dr hab. Szumilewicz: - Dzieci powinny wiedzieć, jaka jest historia szczepień, jaka jest idea szczepień. To nie jest kwestia światopoglądu.

Doktor Grzesiowski: szczepienie może uchronić przed śmiertelną chorobą
Źródło: TVN24

- Trzeba mieć świadomość, że nie zmienimy rzeczywistości jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Na to trzeba lat. Ale trzeba zacząć - podkreśla dr hab. Mastalerz-Migas. - Każdy, kto coś reformował, wie, że przeciąganie temu nie służy. Opóźnienia sprawiają, że projekty trafiają do kosza.

Prof. Makaruk dodaje: - Nauczyciele potrzebują wsparcia i czasu, by się do tego dobrze przygotować. Najlepiej byłoby, aby mogli ukończyć studia podyplomowe, które ich w tym wesprą. Nie wiem, czy jest w polskiej szkole drugi tak interdyscyplinarny przedmiot. Do tego taki, w którym położono tak duży nacisk na nowoczesne formy nauczania - projekty, warsztaty, symulacje, debaty. Który ma być platformą do wymiany wiedzy, tak żeby nauczyciel mógł być bliżej uczniów i ich problemów. Edukacja zdrowotna może być gamechangerem dla całego myślenia o szkole. Tylko rzeczywiście potrzebuje czasu.

Zgodnie z planem MEN uprawnienia do nauczania edukacji zdrowotnej mają dostać m.in. nauczyciele WF, biologii, WDŻ oraz psychologowie.

"Nigdy wcześniej nie potrzebowaliśmy w Polsce tak dobrego programu do edukacji zdrowotnej"
Źródło: TVN24

Prof. Makaruk: - Z jednej strony popieram przesunięcie wprowadzenia edukacji zdrowotnej, bo to szansa dla nauczycieli, z drugiej - jeśli popatrzymy na statystyki… - zawiesza głos i wyrzuca:

  • w Polsce co piąte dziecko ma nadwagę lub otyłość,
  • 80 proc. dzieci prowadzi siedzący styl życia,
  • przeciętnie przed ekranami spędzają 5-6 godzin dziennie,
  • polskie nastolatki mają jedną z najniższych samoocen na świecie,
  • niemal połowa uczniów sięga po e-papierosa codzienne.

Prof. Makaruk łapie oddech i kończy: - My już naprawdę nie mamy czasu.

ks. Arkadiusz Nowak - prezes Instytutu Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej,

dr hab. Agnieszka Mastalerz-Migas - konsultantka krajowa do spraw medycyny rodzinnej,

dr Aleksandra Lewandowska - konsultantka krajowa w dziedzinie zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży,

prof. Hubert Makaruk z AWF,

dr hab. Anna Szumilewicz z AWFiS,

dr Monika Staszkiewicz - ekspertka Instytutu Badań Edukacyjnych,

Antonina Kopyt, nauczycielka wychowania do życia w rodzinie, która prowadzi popularne konto w mediach społecznościowych WDŻ dla zaawansowanych (na Instagramie obserwuje ją około 50 tys. osób). WDŻ to wychowanie do życia w rodzinie.

kiedy zamierza podsumować zakończone w listopadzie konsultacje społeczne podstawy programowej,

ile uwag do projektu wpłynęło,

dlaczego nie ma ich w RCL.

po pierwsze - wprowadzenie nowego przedmiotu bez okrojenia podstaw z innych dociąży dzieci i młodzież,

po drugie - jest już naprawdę mało czasu, by przygotować nauczycieli do prowadzenia nowych lekcji.

w Polsce co piąte dziecko ma nadwagę lub otyłość,

80 proc. dzieci prowadzi siedzący styl życia,

przeciętnie przed ekranami spędzają 5-6 godzin dziennie,

polskie nastolatki mają jedną z najniższych samoocen na świecie,

niemal połowa uczniów sięga po e-papierosa codzienne.

Czytaj także: