- Nie oczekujmy od prezydenta, że zacznie ciskać kamieniami w urzędników, prokuratorów i funkcjonariuszy ABW, którzy realizują obowiązujące w Polsce prawo - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 prezydencki doradca Tomasz Nałęcz komentując akcję ABW w domu autora strony antykomor.pl. Z kolei były doradca prezydenta Lecha Kaczyńskiego, Ryszard Bugaj, stwierdził, że była ona wynikiem "nadgorliwości urzędników".
18 maja Tomaszowie Mazowieckim w domu administratora strony antykomor.pl - Roberta Frycza - pojawili się funkcjonariusze ABW. Frycz portal postanowił zamknąć. Przyznał, że nie spodziewał się wizyty tak poważnych służb w swoim domu. Na stronie znajdowały się treści satyryczne, poświęcone prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu, m.in. gry, w której w jednej z nich zadaniem gracza było "zabić" prezydenta RP i jego żonę. ABW zarekwirowała laptopa internauty wraz ze wszystkimi nośnikami zewnętrznymi, na których przechowywał treści związane z prowadzeniem strony.
Według Frycza w trwającym trzy godziny przeszukaniu udział wzięło trzech uzbrojonych funkcjonariuszy ABW, dwóch policjantów i trzech informatyków.
Jako pierwszy o akcji ABW informował serwis Kontakt 24.
"Mleko się rozlało"
Ryszard Bugaj, były doradca prezydenta Lecha Kaczyńskiego, działanie ABW ocenił bardzo krytycznie. - Mleko się rozlało. I to nie jest jedyne mleko, które się rozlało. Mamy sporo informacji dotyczących podsłuchów telefonicznych, bilingów. Wszystko to się składa na obraz niepokojący - zaznaczył.
Jego zdaniem, do akcji ABW - według "najlepszej interpretacji" doszło z powodu nadgorliwości urzędników. - Rewizje o 6. rano wszystkim źle się kojarzą – tłumaczył.
Tomasz Nałęcz, doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego, podkreślił natomiast, że "to co się wydarzyło w Tomaszowie, nie stało się na życzenia prezydenta". Oceniając zamknięcie strony antykomor.pl przyznał, że "niedźwiedzia przysługa to zbyt mało powiedziane".
"Duże zakłopotanie" prezydenta
- To prezydenta wprowadziło w duże zakłopotanie i zaambarasowanie. Pan prezydent, jak pan Bugaj, pół swojego życia poświęcił, żeby walczyć o wolne słowo. Bo nie ma wolnej Polski bez wolnego słowa - mówił.
I choć przekazał, że w związku z tą sprawą "prezydent jest w dużym dyskomforcie", to nie będzie krytykował służb. - Nie oczekujmy od prezydenta, że zacznie kamieniami ciskać w urzędników, prokuratorów i funkcjonariuszy ABW, którzy realizują obowiązujące w Polsce prawo.
Poranne godziny najskuteczniejsze
Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski, który w niedzielę również był gościem "Faktów po Faktach" w TVN24, podkreślił, że decyzję o wszczęciu postępowania zawsze podejmuje prokuratura i to ona zleca albo policji albo innym służbom konkretne działania. W przypadku strony antykomor.pl była to Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Kwiatkowski przekazał, że nt. akcji ABW rozmawiał w niedzielę z jednym z jej wiceszefów. - Informacje, które od niego uzyskałem są inne niż te informacje, które podawano do publicznej wiadomości. Poinformowano mnie, że w działaniach uczestniczyło czterech, podkreślam czterech funkcjonariuszy ABW. Zgodnie z procedurami wynikającymi z kodeksu postępowania karnego, w tej grupie byli eksperci, informatycy, którzy zabezpieczali tzw. materiał dowodowy, czyli w tym wypadku komputer i twarde dyski - przekonywał.
Minister gier nie ocenia, nie prawnie
Szef resortu odniósł się także do gier umieszczonych na portalu. - Polegająca na strzelaniu do prezydenta i do jego małżonki była co najmniej niestosowna i używam w tym zakresie delikatnego sformułowania - stwierdził. Nie chciał jednak dokonać formalno-prawnej oceny gier. Jak podkreślił, jest to zadaniem prokuratury, która jest niezależna od władzy wykonawczej.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24