Rząd dobrze zrobił interweniując na rynku walutowym, choć premier może nie powinien mówić, że stanie się to, gdy euro osiągnie około 5 złotych – stwierdziła Hanna Gronkiewicz Waltz w TVN24. Dodała, że interwencja sprawiła, że gabinet Tuska przejął niejako funkcję NBP.
- Zadrżałam lekko, jak usłyszałam tę wypowiedź, ale nie wpłynęła ona negatywnie na kurs złotego. Raczej złoty się umocnił. Rynek jest płytki i nieduże środki mogą powstrzymać jego spadek – uważa prezydent Warszawy.
Przypomniała, że rząd ma 6 mld euro środków europejskich, które może użyć do ratowania spadającego kursu złotówki. - Rząd na szczęście ma te euro. Może sprzedawać po 50, po 100 mln i po 20, w zależności od tego, ile pieniędzy starczy. Trochę przejął funkcje banku centralnego - stwierdziła.
"Cięcie lepsze niż deficyt"
Według byłej prezes NBP rządowy pakiet antykryzysowy, który zakłada cięcie wydatków publicznych, to lepsze rozwiązanie niż stosowana w większości państw stymulacja gospodarki nawet kosztem zwiększenia deficytu.
- Przeraża mnie zbiorowy pęd no nacjonalizacji i pogłębiania deficytów. Te państwa, jak USA czy Wielka Brytania, wyjdą z niego później niż Polska i bardziej poszkodowane, bo im grozi stagflacja przy rosnącej inflacji – prognozowała.
Nie będzie gorzej, niż było kiedyś
Gronkiewicz-Waltz przewiduje, że wzrost gospodarczy w tym roku nie będzie niższy niż 1,2-1,4 procent w latach 2001-2002, kiedy to gospodarka polska ostro przyhamowała. A pomysł "rządu fachowców" PO-PiS odrzuca.
- Mamy tak różne pomysły: PiS popiera etatyzację, a my uważamy, że państwo powinno jedynie stworzyć ramy prawne, ale bez takiej kontroli w gospodarce. PiS chce zwiększenia deficytu, a my pytamy kto go będzie spłacał. To zupełnie inna wizja gospodarki, państwa, wychodzenia z kryzysu – podsumowała.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24