MSZ Rosji wyraziło "szczerą nadzieję", że starcia Polakami a Rosjanami, do jakich doszło przed wtorkowym meczem na ulicach Warszawy, nie powtórzą się. Wcześniej szef polskiego MSW, Jacek Cichocki spotkał się w tej sprawie z doradcą prezydenta Rosji, Michaiłem Fiedotowem.
Rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych liczy na to, że polskie władze podejmą wszelkie niezbędne działania, i że pozostałe mecze staną się prawdziwym świętem dla wszystkich miłośników futbolu.
- Poczyniono wszelkie kroki dla zapewnienia bezpieczeństwa rosyjskich kibiców. Niestety, prowokacji ze strony pojedyńczych grup polskich fanów uniknąć się nie udało - oznajmiła rzeczniczka MSZ, Maria Zacharowa.
Cichocki o zajściach: incydenty
Wcześniej szef polskiego MSW spotkał się z doradcą Władimira Putina ds. rozwoju społeczeństwa obywatelskiego i praw człowieka. W rozmowie Cichocki ocenił, że skala zajść na ulicach Warszawy po meczu Polska-Rosja, miała charakter incydentalny. Z kolei Fiedotow ocenił, że działania polskiej policji były sprawne, szybkie i skuteczne - poinformowała rzeczniczka Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Małgorzata Woźniak.
- Podczas spotkania omawiano wczorajsze zajścia: liczbę osób, które zostały zatrzymane, rolę jaką odegrali w incydentach polscy i rosyjscy pseudokibice - relacjonowała rzeczniczka MSW. - Podkreślił (Cichocki) również, że większość Polaków i Rosjan bawiła się świetnie, w atmosferze piłkarskiego święta - zaznaczyła.
"Polska policja zmobiliowana"
Wcześniej Fiedotow udzielił wypowiedzi radiu Echo Moskwy. Podkreślił, że "polska policja była bardzo dobrze przygotowana, zmobiliowana". - Po meczu byłem świadkiem dwóch ataków band "bez znaków rozpoznawczych" na grupy rosyjskich kibiców. Twarze mieli zakryte. Policjanci zjawiali się dosłownie po 30 sekundach. Natychmiast wyłapywali napastników - relacjonował.
Fiedotow zaznaczył, że "były to uliczne bandy". - Nie ma to nic wspólnego z kibicami - ani polskimi, ani jakimikolwiek innymi. To są po prostu chuligani. Policja bardzo sprawnie sobie z nimi radziła - powiedział. Przedstawiciel Kremla nie zgodził się z opinią, że stosunki rosyjsko-polskie są napięte. - W Polsce są ludzie, którzy odnoszą się do Rosji absolutnie normalnie, przyjaźnie. Wczoraj się bratano i fotografowano. Tak właśnie było. Są jednak również tacy, którzy próbują rozpalać nienawiść - zauważył.
Od sportu do geopolityki
Fiedotow wyraził jednak zdziwienie, że w jednej z polskich stacji telewizyjnych wyniki wczorajszego meczu podsumowywano z udziałem przedstawicieli trzech partii politycznych. - Nie kibiców piłkarskich, nie komentatorów piłkarskich, lecz reprezentantów trzech partii politycznych. Stało się jasne, że ze sfery sportu przemieszczamy się do sfery geopolityki - wskazał. Informacje o tym, że Fiedotow ma przylecieć do Polski pojawiły się we wtorek gdy doszło do burd pseudokibiców. Podało je Echo Moskwy, do którego zadzwonił sam doradca Władimira Putina. Fiedotow powiedział w radiu, że w trybie pilnym udał się do Warszawy w związku z ekscesami, do których doszło przed meczem Polska-Rosja. Polskie MSZ poinformowało później, że o wizycie doradcy rosyjskiego prezydenta wie już od czterech dni.
Premier: Skala zdarzeń mniejsza od spodziewanej
O wizytę doradcy Putina był również pytany premier Donald Tusk. Pytany, czy w związku z wtorkowymi wydarzeniami w Warszawie spotka się z Fiedotowem, odpowiedział, iż nie widzi żadnego powodu do "jakichś nadzwyczajnych spotkań czy wymiany informacji". - Nie widzę żadnego powodu do histerii, nie sądzę, aby po stronie rosyjskiej ktokolwiek chciał ulegać histerii - podkreślił szef polskiego rządu. - Skala zdarzeń w Warszawie jest mniejsza, a nie większa niż można się było spodziewać - ocenił premier. Jak zaznaczył, "bardzo konsekwentna reakcja policji wobec kiboli, niezależnie od tego, czy byli Polakami czy Rosjanami, pokazuje, że państwo polskie działa tutaj sprawnie i neutralnie". Do bójek i burd z udziałem polskich i rosyjskich kibiców doszło przed, w trakcie i po meczu Polska-Rosja. Policja zatrzymała w sumie 184 osoby - 156 Polaków, 25 Rosjan (jednego na stadionie po odpaleniu racy) a także Węgra, Hiszpana i Algierczyka.
Autor: mon/mtom / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP | Tomasz Gzell