Przedstawiciele MSZ mówili w Sejmie, że zwłoki b. prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego były w grupie kilkunastu "najlepiej zachowanych", a osoby oglądające ciało nie miały wątpliwości co do tożsamości. O możliwych błędach urzędników mówi teraz premier, a politycy domagają się, by głos zabrał szef MSZ Radosław Sikorski.
W czwartek rano media nieoficjalnie poinformowały, że ciało Ryszarda Kaczorowskiego zostało pomylone z inną ofiarą katastrofy smoleńskiej. Informacji tych nie potwierdzili przedstawiciele prokuratury wojskowej.
- Prokuratura ustami prokuratora Seremeta uprzedzała, że ma prawo sądzić, iż w przypadku trzech par ciał doszło do błędnej identyfikacji czy do pomyłek - mówił w czwartek Donald Tusk.
Szef rządu przyznał, że niewykluczone jest, iż możemy mieć do czynienia z pomyłką identyfikacyjną urzędnika, ponieważ rodzina nie uczestniczyła wówczas w Moskwie w identyfikacji prezydenta Kaczorowskiego. - Niewykluczone, chociaż tutaj śledztwo i wyjaśnianie sprawy trwa. Nie można wykluczyć, że doszło do takiej pomyłki - stwierdził.
- Mogę powtórzyć słowa największej troski i współczucia wobec tych, którzy muszą przeżywać takie dramatyczne i przykre momenty w związku z potrzebą ekshumacji i ponownego pochówku - powiedział premier na czwartkowej konferencji prasowej.
SLD chce wyjaśnień od szefa MSZ
- Szef MSZ powinien wystąpić i poinformować opinię publiczną, jak do tego doszło, kto ponosi za to odpowiedzialność, czy te osoby jeszcze tam pracują, czy nie, jakie wnioski on wyciąga - komentował lider Sojuszu Leszek Miller.
- Rzecz nie może być skrywana pod mgłą tajemnicy, tylko musimy poznać wszystkie smutne szczegóły - dodał.
"Ta pomyłka nie powinna się zdarzyć"
Również według posła PiS Bartosza Kownackiego, odpowiedzialność za zamianę ciał ofiar katastrofy smoleńskiej, w tym Ryszarda Kaczorowskiego, ponosi MSZ.
- Jeśli dochodzi do zejścia śmiertelnego na terenie innego państwa, to MSZ powinien zagwarantować, by do rodziny trafiło właściwe ciało - powiedział Kownacki.
- Te czynności urzędnicze podejmują pracownicy konsulatu - podkreślił.
Jego zdaniem, najprawdopodobniej w przypadku rozpoznania ciała Kaczorowskiego pracownik konsulatu popełnił pomyłkę, co jak zaznaczył, nie powinno się zdarzyć.
"Osoby oglądające ciało nie miały wątpliwości co do tożsamości Kaczorowskiego"
Przedstawiciele MSZ podczas środowego posiedzenia sejmowej komisji spraw zagranicznych byli pytani m.in. o to, jak mogło dojść do zamiany ciał ofiar katastrofy smoleńskiej.
Podkreślono, że przy identyfikacji prezydenta RP na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego nie było obecnej jego rodziny. Urzędnicy MSZ zapewnili jednak, że jego zwłoki były w grupie kilkunastu "najlepiej zachowanych", a osoby oglądające ciało nie miały wątpliwości co do tożsamości zmarłego.
- Jeśli dochodziło do pomyłki, to mogła to być pomyłka związana z samą identyfikacją, czyli wskazanie ciała kogoś innego. (...) Być może mogło dojść do jakiejś pomyłki (...) ludzi, którzy te ciała potem wkładali do worków. Innego wyjścia nie widzę - oświadczył pełniący funkcję zastępującego Dyrektora Generalnego Służby Zagranicznej Mirosław Gajewski. Podkreślił też, że w świetle polskich przepisów konsul nie odpowiada za identyfikację ciała. Jak zaznaczył, do obowiązków konsula należy wyłącznie wystawienie niezbędnych dokumentów potrzebnych do transportu zwłok do Polski. - Nie jest obowiązkiem konsula weryfikacja zawartości trumny. Konsul nie posiada nawet takich uprawnień - dodał Gajewski. Ocenił jednocześnie, że polska służba konsularna po katastrofie smoleńskiej sprawdziła się bardzo dobrze. Jak wyglądała identyfikacja
Podsekretarz stanu MSZ ds. konsularnych i Polonii Janusz Cisek mówił, że odnalezione ciała lub szczątki ofiar były wynoszone z miejsca katastrofy oraz składane w wydzielonym miejscu.
- W ramach wsparcia do Moskwy pilnie skierowano, ad hoc, 5 pracowników departamentu konsularnego. Konsulatom w Sankt Petersburgu, Kaliningradzie, Irkucku, Mińsku, Wilnie, Kijowie, Lwowie i Łucku polecono oddelegowanie wyznaczonych konsulów do wsparcia ambasady w Moskwie. Łącznie w Moskwie i w Smoleńsku czynności konsularne wykonywało 25 urzędników konsularnych z ośmiu placówek w regionie, 23 dyplomatów z ambasady RP w Moskwie oraz 13 pracowników centrali MSZ, czyli łącznie 61 urzędników służby zagranicznej - wyliczał Cisek.
Poinformował, że trzech polskich konsulów w Smoleńsku uczestniczyło w działaniach polegających m.in. na przeszukiwaniu wraku samolotu i odnalezieniu ciała prezydenta. Oprócz tego konsulowie w Smoleńsku współpracowali ze stroną rosyjską w poszukiwaniach i wstępnym rozpoznaniu pozostałych ofiar na miejscu katastrofy - mówił przedstawiciel MSZ.
Najpierw okazywano zdjęcia ubrań i przedmiotów
Przedstawiciele MSZ opisali też proces identyfikacji ciał i to, co tę identyfikację poprzedzało. - Odnalezione ciała lub szczątki ofiar były wynoszone z miejsca katastrofy oraz składane w wydzielonym miejscu. Przy pomocy odnalezionych dokumentów konsulowie oraz funkcjonariusze BOR i rosyjscy prokuratorzy dokonywali wstępnego rozpoznania zwłok. Przenoszeniem zwłok i szczątków w wyznaczone miejsce zajmowali się funkcjonariusze rosyjskiego ministerstwa sytuacji nadzwyczajnych. Ciała były umieszczane w folii i składane w trumnach, a następnie przewożone śmigłowcami na lotnisko Domodiedowo w Moskwie, a stamtąd samochodami do Instytutu Medycyny Sądowej w celu przeprowadzenia identyfikacji - mówił Cisek.
- Osobom dokonującym identyfikacji w pierwszej kolejności okazywano zdjęcia ubrań i przedmiotów znalezionych przy wytypowanych zwłokach, ewentualnie zdjęcia twarzy i znaków szczególnych. Gdy osoby identyfikujące miały wątpliwości lub wyrażały życzenie obejrzenia ciała, ciało to było im pokazywane - kontynuował.
Podwójna weryfikacja
Przedstawiciele MSZ przekazali też, że ostateczna identyfikacja była dokonywana przez rosyjskich prokuratorów śledczych na podstawie rozpoznania dokonanego przez członków rodzin lub osoby bliskie zmarłemu. - Zwłoki, których stan nie pozwalał na naoczną identyfikację lub nie było osób mogących je rozpoznać, zostały zidentyfikowane na podstawie badań DNA - informowali przedstawiciele MSZ. Jak mówił Cisek, zidentyfikowane zwłoki lub szczątki umieszczano w czarnych workach, przed składaniem ich do trumien opisywanych nazwiskiem - czynność ta była dokonywana przez rosyjskich sanitariuszy w oddzielnym pomieszczeniu - chłodni - kostnicy. - Ciała były następnie przewożone do sali rytualnej, w których składano je do trumien. Czynność tę wykonywali rosyjscy pracownicy Zakładu Medycyny Sądowej, a sam proces składania szczątków w trumnach dokonywany był przy udziale 10. Brygady Logistycznej z Opola - wyjaśnił wiceszef MSZ. Jak podkreślił, przed złożeniem zwłok raz jeszcze weryfikowano zgodność numeru protokołu identyfikacyjnego z imieniem i nazwiskiem w języku rosyjskim dołączonym do zwłok lub szczątków. Za lutowanie trumien i oznaczanie ich, to jest mocowanie tabliczki z nazwiskiem w języku polskim, odpowiadała brygada z Opola oraz zakład pogrzebowy "Funeralia. Piotr Godlewski". Przy zamykaniu trumien byli obecni ze strony polskiej konsulowie RP, pracownicy MSZ, pracownicy laboratorium kryminalistyki Komendy Stołecznej Policji. Za przewóz trumien na lotnisko w Moskwie odpowiadało Ministerstwo Spraw Zagranicznych Rosji. Za transport ciał do Warszawy - Polskie Siły Powietrzne.
Autor: nsz/ ola / Źródło: tvn24.pl, PAP