Nie mam obaw, że może tutaj cokolwiek wypłynąć, co może w jakikolwiek sposób zaświadczyć niewłaściwie o mnie. Poza tym, że są to prywatne rozmowy - mówił w sobotę premier Mateusz Morawiecki, odnosząc się do afery taśmowej ze swoim udziałem. - Z prywatnych, starych rozmów wyciąga się absolutnie nieuprawnione wnioski - dodał.
Premier w wywiadzie dla RMF FM odniósł się do opublikowanych przez Onet taśm z jego udziałem, m.in. do zapisu rozmowy z 2013 roku z prezesem PKO BP Zbigniewem Jagiełłą, prezesem PGE Krzysztofem Kilianem i jego zastępczynią Bogusławą Matuszewską. Morawiecki był wówczas prezesem BZ WBK.
Nagranie, które pochodzi z akt afery taśmowej, trwa około 3,5 godziny. Dziennikarze Onetu skupili się na kilku fragmentach rozmów. Portal tvn24.pl opisał dwa nieznane wcześniej wątki. Z nagrania wynika, że Mateusz Morawiecki jako prezes banku BZ WBK miał oferować kilkadziesiąt tysięcy złotych "cichego" wsparcia dla Aleksandra Grada, byłego ministra skarbu z koalicyjnego rządu PO-PSL.
Miał również interweniować w sprawie pracy dla syna Ryszarda Czarneckiego, europosła Prawa i Sprawiedliwości.
"Z prywatnych, starych rozmów wyciąga się nieuprawnione wnioski"
Premier pytany, czy przeprosi swoich zwolenników za słowa wypowiedziane na taśmach, podkreślił, że rozmowa z tamtego czasu była prywatna.
- 2,5 roku temu te informacje ujrzały światło dzienne, ale nikt się wtedy tym nie zainteresował. Po odpowiednim podpompowaniu to jest temat kampanii. Z prywatnych, starych rozmów wyciąga się absolutnie nieuprawnione wnioski. Oczywiście, język jest nieformalny, ale życzyłbym każdemu, kto prowadzi prywatną rozmowę, żeby potem niczego nie pożałował, żadnego słowa - powiedział premier.
- Ja wtedy byłem osobą prywatną, nie byłem politykiem - dodał premier.
Pytany, czy wiedział o istnieniu takich taśm, odparł, że wiedział od "lata 2014 roku".
Premier dopytywany, czy spodziewa się nowych informacji z taśm odpowiedział, że nie ma takich obaw. - Nie mam obaw, że może tutaj cokolwiek wypłynąć, co może w jakikolwiek sposób zaświadczyć niewłaściwie o mnie, poza tym, że są to prywatne rozmowy - zaznaczył.
Dodał, że był "bardzo dokładnie prześwietlony z punktu widzenia naszych służb specjalnych".
"Krótka wymiana zdań"
Premier odniósł się też do spotkania, do jakiego doszło kilka dni temu w samochodzie marki Skoda na placu Piłsudskiego w Warszawie. Rozmowę wtedy odbyli premier Morawiecki, prezes PiS Jarosław Kaczyński i szef MON Mariusz Błaszczak.
- Pan minister Błaszczak opowiadał nam co ciekawego działo się podczas jego spotkań z innymi ministrami. To była taka krótka wymiana zdań - odpowiedział.
"Zagraniczne instytucje nie za bardzo za nami przepadają"
Premier Mateusz Morawiecki skomentował także podniesienie ratingu Polski. W piątek wieczorem agencja S&P Global Ratings podwyższyła długoterminowy rating Polski w walucie obcej do "A-" z BBB+". Dodano, że perspektywa ratingu jest stabilna.
Premier przyznał, że nie jest "za bardzo" zaskoczony decyzją agencji S&P. - Dlatego, że wiem, jak wygląda polska gospodarka. Wiem, w jakim jest stanie - jest w bardzo dobrym stanie. A więc agencje ratingowe mają twardy orzech do zgryzienia. Po prostu wiedzą doskonale, że perspektywy naszego budżetu, długu publicznego, wzrostu PKB są dobre lub bardzo dobre - powiedział premier.
Przypomniał, że wcześniej ta sam agencja obniżyła nam rating.
- Dla mnie to jest taki znak drogowy. To "A" to jest znak drogowy, że idziemy we właściwym kierunku przede wszystkim z perspektywy polskich rodzin, polskich obywateli. Jestem daleki też od jakiegoś triumfalizmu. W tym sensie, że jest to potwierdzenie - powiedzmy to sobie delikatnie - przez instytucje, które nie były za bardzo sprzyjające, czy nie są za bardzo sprzyjające naszemu rządowi, bo my naruszyliśmy tyle interesów, że rzeczywiście te zagraniczne instytucje też czasami nie za bardzo za nami przepadają - ocenił szef polskiego rządu.
Autor: kb//plw / Źródło: RMF FM