Kolejna z pokrzywdzonych kobiet w seksaferze jaka wybuchła wokół prezydenta Olsztyna, Czesława Małkowskiego, przerywa milczenie. W relacji dla programu "Prosto z Polski" opowiada o trudnych rozmowach, jakie - jej zdaniem - musiała przeprowadzać ze swoim przełożonym.
- Wstydziłam się tego co tam mówiłam. Wystarczyło powiedzieć, że wzięłam coś tam do ręki i już był wielki entuzjazm pana prezydenta - wspomina jedna z pokrzywdzonych.
Kobieta tweirdzi, że do dwuznacznych rozmów ze swoim przełożonym była zmuszana i wyznaje, że Małkowski groził, że zwolni ją z pracy.
- Kazał mi do siebie przyjeżdżać. Jak nie przyjeżdżałam to zadawał pytania w stylu: "Jak długo tu pracuję?" - opowiada. - Nie miałam wyjścia. Musiałam do niego jeździć - dodaje.
Wstydziłam się tego co tam mówiłam. Wystarczyło powiedzieć, że wzięłam coś tam do ręki i już był wielki entuzjazm pana prezydenta Molestowana o molestowaniu
"Rozmowy nie były najgorsze"
Jednak jak podkreśla pracowniczka olsztyńskiego urzędu, nie same rozmowy w całej sprawie były najgorsze. - Na to wszystko patrzył mój mąż. Wiedział nie ode mnie, że jeżdżę do Małkowskiego. Był pewien, że wszystko mu powiem, ale niestety ja się bałam - wyznaje.
Kobieta postanowiła wszystko nagrać. Z rozmów telefonicznych nie wynika jednak, że była zmuszana do seksu. - Nie miałam wyjścia. Musiałam tak rozmawiać. Postanowiłam poniżyć swoją godność żeby to nagrać. Nawet tych nagrań nie odsłuchiwałam. Dopiero w mediach usłyszałam co tam jest - opowiada.
O gwałt i molestowanie
Prezydentowi Olsztyna prokuratura przedstawiła zarzut molestowania urzędniczek i zgwałcenia jednej z nich. Małkowski nie został aresztowany. Prezydent zaprzecza zarzutom.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24