Jarosław Szymczyk w okresie od wybuchu granatnika do swojego odejścia otrzymywał kwartalne nagrody od kierownictwa MSWiA - powiedział w "Jeden na jeden" w TVN24 minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński. Dodał, że "to były nagrody w wysokości około 20 tysięcy złotych".
Marcin Kierwiński powiedział w piątek w "Jeden na jeden", że w połowie lutego ma zostać zamknięty audyt dotyczący wybuchu granatnika w gabinecie byłego komendanta Jarosława Szymczyka, kwestii Black Hawka, ale też ogólnej polityki kadrowej w samym ministerstwie. - Chociaż wiem, że tak naprawdę kwestia granatnika jest najbardziej symboliczna, bo ona pokazuje poziom rozpadu i degrengolady, jeżeli chodzi o państwo PiS - dodał.
- I biuro spraw wewnętrznych i biuro nadzoru wewnętrznego w ministerstwie nie badało praktycznie tej sprawy. Robiło wszystko, żeby tę sprawę odpychać od siebie, przekazać dane jak najszybciej do prokuratury, a w prokuraturze te dane miały czekać na święte nigdy. Wszyscy wiemy, co dzieje się z zawiadomieniami do PiS-owskiej prokuratury, znam to z autopsji - mówił.
Szef MSWiA dodał, że czeka jeszcze na końcowy raport, ale "z całą pewnością robiono wszystko, żeby zamieść tę sprawę pod dywan".
Kierwiński o kwartalnych nagrodach dla Szymczyka
Kierwiński powiedział, że "szokujące" jest to, że "po tej kompromitacji generała Szymczyka w polskiej policji nic się nie zadziało, nie było żadnych konsekwencji". - Nie tylko nie przestał być komendantem głównym policji, ale w tym okresie od wybuchu granatnika do swojego odejścia jeszcze nagrody z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych otrzymywał. Kwartalne nagrody - przekazał. - Minister Kamiński, minister Wąsik, kierownictwo MSWiA nagradzało jeszcze kwartalnymi nagrodami - dodał.
Kierwiński poinformował, że "to były nagrody w wysokości około 20 tysięcy złotych". - Pan Szymczyk cały czas takie nagrody dostawał w roku 2023 - dodał.
Zapytany, czy pojawi się doniesienie do prokuratury w sprawie granatnika, powiedział, że "jeżeli tylko wyniki kontroli będą pokazywały nieprawidłowości, będziemy to zgłaszać".
Do eksplozji w siedzibie KGP doszło w połowie grudnia 2022 roku po wizycie gen. insp. Szymczyka w Ukrainie. Były komendant - jak sam tłumaczył - od szefów tamtejszych służb dostał w prezencie granatniki, które miały być zużyte i które przywiózł do Polski. Jeden z nich wybuchł jednak na zapleczu jego gabinetu.
Kierwiński: podkomisja smoleńska kosztowało dużo pieniędzy, trzeba to rozliczyć
Szef MSWiA odniósł się także do prac podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza i najnowszego reportażu dziennikarza "Czarno na białym" Piotra Świerczka "Kocioł czarownic". Reporter dotarł do nieznanych dotychczas dokumentów, opisujących ostatnie działania podkomisji smoleńskiej. Byli członkowie podkomisji opowiadają także, jak jej szef forsował tezę o zamachu i wybuchach bomb, a ukrywał raporty i dowody, które temu przeczyły.
CZYTAJ TAKŻE: "Wybiórcza, swobodna interpretacja materiałów". Skarga dla podkomisji smoleńskiej za milion
- Potwierdza się to wszystko, co czuliśmy tak instynktownie przez ostatnie lata. Podkomisja Macierewicza służyła temu, aby udowadniać nieprawdopodobne tezy - powiedział. - Kosztowało to dużo pieniędzy, trzeba to rozliczyć - podkreślił.
- Dobrze, że pan pan wicepremier Kosiniak-Kamysz, pan wiceminister Tomczyk odspawali tego jegomościa od pieniędzy publicznych. Teraz czas rozliczenia i ewentualnych wniosków do prokuratury - mówił Kierwiński.
Prowadząca program Agata Adamek zauważyła, że Koalicja Obywatelska w zaprezentowanych "100 konkretach na 100 dni" zadeklarowała złożenie wniosku do prokuratury w sprawie Macierewicza "za ukrywanie wyników badań, które zaprzeczały tezie o wybuchu w Smoleńsku, za zniszczenie polskiego kontrwywiadu i działania na rzecz Rosji".
Kierwiński zapytany, kiedy pojawi się wniosek do prokuratury, odparł, że "myśli, że bardzo szybko, tylko prosi dać chwilę czasu Ministerstwu Obrony Narodowej".
Dodał, że "kontrole chwilę muszą potrwać, bo muszą być rzetelne, obiektywne". - Też w wielu miejscach prawda o tym, co wyprawiał PiS, jest bardzo głęboko pochowana - zaznaczył.
Kierwiński z pytaniem do Kaczyńskiego w sprawie afery wizowej
Szef resortu spraw wewnętrznych i administracji odniósł się także do zatrzymania w środę przez funkcjonariuszy CBA byłego wiceministra spraw zagranicznych Piotra Wawrzyka. Jak zaznaczono w komunikacie, zatrzymanie nastąpiło w śledztwie dotyczącym płatnej protekcji w związku z przyspieszaniem procedur wizowych, czyli tak zwanej afery wizowej.
- Sprawa jest gigantyczną aferą, bo jest tak naprawdę czymś, co rujnuje wizerunek Polski na arenie i tutaj wewnętrznej, i na arenie zewnętrznej. Trzeba powiedzieć bardzo jasno. Polskie dokumenty, oficjalne dokumenty, dokumenty z polskim orzełkiem stały się przedmiotem jakiegoś obrzydliwego handlu - ocenił w "Jeden na jeden" Kierwiński.
Jak mówił, "z jednej strony słyszeliśmy haniebną, pisowską retorykę wobec ludzi innych kulturowo, którzy szukają często lepszych warunków pracy, a często ratują własne życie i chcą przyjechać do Europy, a z drugiej strony tam jakieś lewe interesiki bardzo wielu z nich robiło".
- Ja dzisiaj zadaję pytanie publiczne panu Kaczyńskiemu, bo ja wiem, że on pana Wawrzyka nie poznaje, ma teraz ten problem, ale jak to się dzieje, panie pośle Kaczyński, że pan jako wicepremier do spraw bezpieczeństwa kompletnie nie patrzył na to, co dzieje się, jeżeli chodzi o polskie dokumenty, jeżeli chodzi o polskie wizy? Czy naprawdę pan tego nie widział, a może pan widział to i pan to tolerował? - powiedział Kierwiński.
- To musi być rozliczone. Sprawa Wawrzyka, te bezpośrednie dowody na nieprawidłowości, niech nimi zajmuje się CBA, niech nimi zajmuje się sąd. Ale jest kwestia jeszcze znacznie ważniejsza. To jest kwestia przymykania oka na ten proceder i za to odpowiada i pan Kaczyński, i pan Błaszczak, i pan Kamiński, bo wszyscy najważniejsi politycy PiS-u musieli widzieć aferę wizową - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24