Grupa migrantów, a wśród nich kobiety i dzieci, została odesłana na granicę z Białorusią. Jak podała rzeczniczka podlaskiej Straży Granicznej, zastosowano wobec nich "procedurę zgodnie z rozporządzeniem". - Było powiedziane, że to dzieci z Michałowa. My nie mamy z tym nic wspólnego – zwrócił uwagę radny Michałowa Bogusław Ostaszewski.
W poniedziałek przed placówką Straży Granicznej w Michałowie na Podlasiu przebywało ponad 20 migrantów, w tym kobiety oraz ośmioro dzieci. W środę rzeczniczka prasowa Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej Katarzyna Zdanowicz przekazała, że wobec migrantów "zastosowano procedurę zgodnie z rozporządzeniem".
Migranci wywiezieni na granicę
Rzeczniczka Straży Granicznej potwierdziła, że wśród nich były kobiety i dzieci. Na pytanie, czy to oznacza, że zostali wywiezieni z powrotem na granicę, Zdanowicz odparła: - Tak, zostali doprowadzeni do linii granicy i teraz znajdują się na Białorusi.
Radny Michałowa: zaraz przyjdą mrozy, trzeba im pomóc
Do sprawy migrantów z Michałowa odniósł się radny miasta Bogusław Ostaszewski.
- Uważam, że każdy jest człowiekiem i jakaś godność powinna istnieć. Inaczej to wygląda, gdy chce uciec dorosły mężczyzna, a inaczej, gdy patrzymy na kobiety i dzieci - wskazał. - Nie wiem, jak to się skończy, ale obawiamy się tego, że zaraz przyjdą mrozy i tym ludziom jakoś trzeba pomóc - dodał.
- Było powiedziane, że to dzieci z Michałowa. My nie mamy z tym nic wspólnego, aczkolwiek dzieci powinny mieć godne warunki, a nie na zasadzie takiej, że znowu nie wiadomo, gdzie one są i gdzie będą - stwierdził radny.
- Patrzyłem na te maluchy. Serce się kraje, jeżeli te dzieci mają przebywać nie wiadomo gdzie - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24