Grupa migrantów koczuje od kilkunastu dni na granicy polsko-białoruskiej. - Nie mam wątpliwości, że dalsze ich przetrzymywanie stanowi przykład naruszenia artykułu 3. Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, który zakazuje tortur, okrutnego, nieludzkiego traktowania - powiedział w "Faktach po Faktach" Mikołaj Pietrzak, dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie, który jest pełnomocnikiem części migrantów w Usnarzu Górnym.
W Usnarzu Górnym, na granicy polsko-białoruskiej, od kilkunastu dni koczuje grupa migrantów. Osoby te nie są wpuszczane do Polski, granicę zabezpiecza Straż Graniczna i żołnierze. Migranci, koczujący po białoruskiej stronie, nie chcą wracać na Białoruś.
Mikołaj Pietrzak, dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie, który jest pełnomocnikiem części koczujących w Usnarzu Górnym osób, mówił w "Faktach po Faktach", że adwokaci mają podpisane pełnomocnictwa od tych osób, ale "nie mieli żadnej możliwości kontaktu i rozmowy z nimi".
Mikołaj Pietrzak: przetrzymywanie migrantów naruszeniem praw człowieka
Jego zdaniem państwo polskie powinno takie warunki stworzyć. Mówił, że "ci ludzie zaczną chorować i za chwilę będzie za późno, żeby niektórym z nich pomóc". - Nie mam wątpliwości, że dalsze ich przetrzymywanie stanowi przykład naruszenia artykułu 3. Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, który zakazuje tortur, okrutnego, nieludzkiego traktowania – powiedział adwokat.
Pietrzak mówił, że "państwo polskie ma bezwzględny obowiązek wynikający z prawa międzynarodowego i z ustawy polskiej, by osoby te wpuścić do ośrodka dla cudzoziemców i rozpocząć rozpoznawanie złożonych już dawno wniosków o udzielenie ochrony międzynarodowej".
Odniósł się do skierowanego przez pełnomocników wniosku do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka o udzielenie ochrony międzynarodowej tym osobom oraz o umożliwienie dostępu do jedzenia, wody i pomocy medycznej.
Mikołaj Pietrzak: liczymy na szybką odpowiedź ETPCz
Adwokat powiedział, że w takich sprawach Europejski Trybunał Praw Człowieka odpowiada bardzo szybko. - Liczymy na to, że stanie się to na dniach - dodał. - Obawiam się, że wszystkie inne przysługujące nam środki, z których na pewno będziemy korzystać do skutku, mogą przynieść satysfakcję gorzką, zbyt późną. Wtedy, kiedy już najgorsze się stanie, ktoś na tej granicy umrze, a wtedy będą się politycy prześcigać, kto ponosi odpowiedzialność, czy (Alaksandr) Łukaszenka, czy rząd polski - mówił.
Zalewski: migranci zakładnikiem polskiej polityki
Poseł niezrzeszony Paweł Zalewski mówił, że "ci ludzie w istocie stali się instrumentem polityki (Alaksandra) Łukaszenki, ale dzisiaj stali się również zakładnikiem polskiej wewnętrznej polityki". Dodał, że uczyniono z nich "zakładników PiS".
- Dzisiaj sytuacja jest taka, że odpowiedzialność za nich nie tylko leży na barkach prezydenta Łukaszenki, ale także polskiego rządu – ocenił.
Zalewski mówił, że "te osoby w żaden sposób nie naruszają bezpieczeństwa Rzeczpospolitej, a wpuszczenie ich będzie zwykłym aktem ludzkiego tratowania ludzi, którzy znaleźli się w dramatycznych warunkach". - Nie jest prawdą, że od wpuszczenia ich do Polski zależy los naszego kraju, że niewpuszczenie ich do Polski oznacza zatrzymanie przyjazdu innych uchodźców – powiedział Zalewski. Dodał, że do tego są inne instrumenty.
- Rząd podjął decyzję o budowie fizycznej zapory. Uważam, że to jest dobra decyzja. Nie wiem, w jaki sposób ta zapora będzie stworzona, ale to na rządzie ciąży obowiązek, aby zachować bezpieczeństwo granicy i aby ruch przez granicę odbywał się w legalnych, do tego przewidzianych miejscach – zaznaczył.
Czwarnóg: w najgorszym stanie są cztery osoby
Kalina Czwarnóg z fundacji Ocalenie mówiła w "Faktach po Faktach" o spotkaniu przedstawicieli Biura Rzecznika Praw Obywatelskich z migrantami. Powiedziała, że potwierdzili, iż na miejscu są 32 osoby, a nie 24, jak twierdzi Straż Graniczna.
– To, co również udało się ustalić przedstawicielom Rzecznika, to to, że osoby w grupie są bardzo chore. Jedna osoba nie wstaje już w tej chwili, ma chore nerki, ma trudności z oddychaniem, bolą ją płuca, ma chory kręgosłup. Kiedy wszystkie osoby z grupy wstały, ta jedna się nie podniosła. Siedziała skulona. Jest to 52-letnia kobieta – opisywała Czwarnóg.
- W tej chwili mamy informację, że w najgorszym stanie są cztery osoby – dodała. - To jest tragedia, co tutaj się dzieje – oceniła.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24