To raczej nie chodzi o migrację, a o Unię Europejską, bo to jest ważniejsza gra - powiedział w "Rozmowie Piaseckiego" profesor Uniwersytetu Warszawskiego Maciej Duszczyk z Ośrodka Badań nad Migracjami, odnosząc się do unijnych propozycji zmian w polityce migracyjnej i stanowiska polskiego rządu w tej kwestii.
Po zakończeniu w piątek dwudniowego szczytu UE w Brukseli przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel poinformował, że państwa członkowskie nie zdołały osiągnąć porozumienia w sprawie wspólnych konkluzji dotyczących polityki migracyjnej. Polska i Węgry nie chciały ich przyjęcia bez korzystnych dla siebie zapisów, z kolei pozostałe kraje nie zgodziły się na dopisywanie nowych elementów.
Zablokowanie tych konkluzji nic jednak nie zmienia w sprawie nowego unijnego rozporządzenia dotyczącego migracji, nad którym wciąż trwają prace na innym szczeblu. Premier Morawiecki powtarza, że nie ma zgody polskiego rządu na przymusowość relokacji. Jednak Ylva Johansson, unijna komisarz do spraw wewnętrznych odpowiedzialna także za kwestię unijnej polityki migracyjnej, podkreślała w zeszły czwartek w wywiadzie dla "Faktów" TVN24, że "nikt nie jest zmuszany do przyjmowania jakichkolwiek migrantów".
Ekspert: to raczej nie chodzi o migrację, a o Unię Europejską
O kwestiach dotyczących polityki migracyjnej i stanowisku polskiego rządu mówił w poniedziałek w "Rozmowie Piaseckiego" dr hab. Maciej Duszczyk, profesor UW (Ośrodek Badań nad Migracjami).
Zapytany przez Konrada Piaseckiego, czy "rejtanowskie gesty" wykonywane przez premiera Morawieckiego podczas szczytu i przed nim miały sens, odparł: - Nie. - Natomiast mam takie wrażenie, że cała ta debata raczej nie dotyczyła migracji, tylko Unii Europejskiej. Pokazać, że Unia Europejska nas do czegoś zmusza, czego my nie chcemy - ocenił.
- Ja odczytuję to jako politolog, wydaje mi się, że to raczej nie chodzi o migrację, a o Unię Europejską, bo to jest ważniejsza gra - dodał.
"UE odpowiada na to wyzwanie związane z migracjami, które my musimy podjąć"
- Dzisiaj Unia Europejska odpowiada na wyzwanie związane z migracjami, które my musimy podjąć - oświadczył. Potwierdził słowa komisarz Johansson, że przymusowej relokacji w nowych przepisach nie ma. - Poza tym to jest ostatni element całego systemu - dodał.
Pytany o migrantów, którzy nielegalnie przekraczają granicę i nie przechodzą tzw. screeningu, Duszczyk zwrócił uwagę, że "co do zasady powinni być deportowani, ale w pakcie migracyjnym są określone tak zwane państwa bezpieczne".
Pytany o debatę publiczną w Polsce w sprawie migrantów, powiedział, że "gdybyśmy sobie wzięli liczby, to na pewno bliżej prawdy są ci, którzy mówią, że Polska prowadzi najbardziej liberalną politykę migracyjną". - Rzeczywiście jest tak, że mniej więcej od 2015 i 2016 roku te liczby przyrastają nam bardzo szybko - zauważył.
"Osoby, które przyjeżdżają do pracy, rzadko są zagrożeniem"
Odnosząc się do zamieszek we Francji, którzy polscy politycy wskazują jako nieudany przykład polityki migracyjnej, Duszczyk zauważył, że "o Paryżu się czasem mówi, że (sprawcami zamieszek są - red.) te osoby, które wjechały przedwczoraj i właśnie robią te burdy". - Nie, to jest trzecie pokolenie, które nie zostało zintegrowane, 17-, 18-letnie dzieciaki, które swoją frustrację wylewają na ulicę - dodał.
Jednocześnie zaznaczył, że "osoby, które przyjeżdżają do pracy, rzadko są zagrożeniem". - Nawet uchodźcy, którzy przyjeżdżają, też rzadko są zagrożeniem - podkreślił.
Duszczyk był też pytany o pracowników z takich krajów, jak Indonezja, Bangladesz czy Indie, których wzrost odnotowano w Polsce w ostatnich latach. - Są niezbędni na polskim rynku pracy. Jeśli spojrzymy na firmy logistyczne, wiemy o tym, że bardzo duża część logistyki w Unii Europejskiej jest oparta na polskich firmach transportowych. W pewnym momencie zabrakło kierowców z Polski i Ukrainy, pojawiła się natychmiastowa potrzeba i ściągnięto nowych kierowców z Filipin i Bangladeszu. Co prawda, nie widzimy ich na polskich ulicach, ale oni pracują w polskich firmach - wyjaśnił.
W tym kontekście ekspert zaznaczył, że "państwo powinno być otwarte na tyle, na ile może zintegrować te osoby". - Żadne doświadczenia państw przyjmujących wcześniej migrantów - Niemcy, Szwecja, Holandia, ale również Kanada czy Australia - nie pokazują tego, że osoby, które przyjeżdżają i spędzają więcej niż rok, półtora, dwa, chcą wrócić do siebie. Najczęściej te osoby zostają i ściągają później swoje rodziny - zwrócił uwagę.
- My już dziś musimy myśleć o polityce integracyjnej na serio, bo inaczej będziemy mieli w przyszłości poważne problemy. One nie nastąpią dziś, jutro, pojutrze, ale w następnym pokoleniu już tak - podkreślił Duszczyk.
- My, jako eksperci, ostrzegamy przed tym. Jeśli wpuszczamy tak dużą liczbę imigrantów, musimy utrzymać konkurencyjność naszej gospodarki, to jednak polityka integracyjna jest tu absolutnie kluczowa - dodał.
Sytuacja na granicy z Białorusią. "Szlaki migracyjne zamyka się na początku, a nie na końcu"
Duszczyk odniósł się też do sytuacji na granicy z Białorusią. - Szlaki migracyjne zamyka się na początku, a nie na końcu. Jeśli ktoś zainwestował osiem tysięcy dolarów, jest przy granicy polsko-białoruskiej za tym murem, to tak naprawdę będzie próbował. Raz, dwa, trzy, pięć czy dziesięć razy - ocenił Duszczyk.
- Przemytnik przejmie go gdzieś w Białowieży i doprowadzi go do tego miejsca, z którego przejedzie tam, gdzie chce dojechać - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24