Sytuację na granicy polsko-białoruskiej i działania polskich władz komentował w "Faktach po Faktach" europoseł Włodzimierz Cimoszewicz. Ocenił, że "należy walczyć z władzami białoruskimi metodami, które zrozumieją, które dotkną boleśnie interesów, zwłaszcza finansowych, ekonomicznych i Białorusi, i oligarchów białoruskich". - Trzeba zastosować bardzo bolesne sankcje ekonomiczne - podkreślił.
Stan wyjątkowy przy granicy z Białorusią trwający od 2 września został przedłużony 1 października o kolejne 60 dni. Przedstawiciele rządu uzasadnili konieczność wprowadzenia stanu wyjątkowego między innymi tym, że reżim Alaksandra Łukaszenki prowadzi wojnę hybrydową, używając do tego migrantów sprowadzanych głównie z Bliskiego Wschodu i następnie wysyłanych na granicę z Polską, by tam ją nielegalnie przekraczali.
- Skoro to jest efekt świadomej działalności władz białoruskich, a tak ewidentnie jest, należy walczyć z tą polityką władz białoruskich, z władzami białoruskimi metodami, które zrozumieją, które dotkną boleśnie interesów, zwłaszcza finansowych, ekonomicznych - i Białorusi, i oligarchów białoruskich, ludzi z otoczenia pana Łukaszenki - ocenił Włodzimierz Cimoszewicz.
Zdaniem europosła, "trzeba zastosować bardzo bolesne sankcje ekonomiczne". - Europa na przykład powinna wstrzymać zakup towarów, które stanowią główne pozycje eksportowe Białorusi na Zachód - dodał.
- To są wyroby ropopochodne. Jest na przykład cement, skwapliwie kupowany przez Polskę. Zdaje się, że w tym roku import białoruskiego cementu jest większy, niż bywał w przeszłości - wymienił.
- Gdyby Łukaszenka i władze Białorusi traciły duże pieniądze, duże dochody, to prawdopodobnie staliby się bardziej skłonni do przemyślenia swojego zachowania - ocenił były premier.
Cimoszewicz o działaniu wobec dzieci z Michałowa: stało się bardzo źle
W ubiegłym tygodniu grupa migrantów - w tym kobiety i ośmioro dzieci - która przebywała w pobliżu budynku Straży Granicznej w Michałowie, została zawrócona na granicę z Białorusią. Potwierdziła to rzeczniczka Straży Granicznej.
Były premier i były minister spraw zagranicznych komentując działania wobec migrantów z Michałowa powiedział, że "stało się bardzo źle". - Mam wiele zastrzeżeń do całej działalności władz polskich na granicy polsko-białoruskiej, ale stało się wyjątkowo źle, że wypchnięto z Polski, odesłano wręcz siłą kobiety i dzieci, także te dzieci z Michałowa - dodał.
- Okazano niestety brak serca, brak pozytywnych emocji, brak humanitaryzmu - ocenił były premier.
Cimoszewicz: funkcjonariusze Frontexu przestrzegaliby prawa
Cimoszewicz pytany był również, czy rozumie, dlaczego Polska nie korzysta z pomocy Frontexu - Europejskiej Agencji Straży Granicznej i Przybrzeżnej.
- Moim zdaniem chodzi o dwie rzeczy. Gdyby pojawili się funkcjonariusze Frontexu, to wiedzielibyśmy więcej o prawdziwej sytuacji - powiedział. - Państwo też przekazują codziennie informacje statystyczne o tym, ile było prób przejścia granicy. Ja się zastanawiam, co te liczby oznaczają. Czy, jeżeli się mówi, że było 400 prób, to znaczy, że 400 osób próbowało przejść tę granicę, czy też na przykład 10 osób traktowano jako 10 prób przejścia, ci ludzie dziesięciokrotnie próbowali (przekroczyć granicę - red.) w ciągu dnia i to daje 100 prób przejścia w ciągu dnia? Gdyby był Frontex, tobyśmy się na przykład dowiedzieli, że to 40 ludzi próbowało przejść granicę w danym dniu - dodał.
Po drugie, mówił gość TVN24, funkcjonariusze Frontexu "przestrzegaliby prawa". - Na przykład zatrzymanych cudzoziemców przekazywaliby polskim władzom w celu umieszczenia ich w ośrodkach dla cudzoziemców. Sytuacja byłaby zupełnie inna z punktu widzenia rządu polskiego - zauważył.
Dodał również, że "PiS nie mógłby przedstawiać się jako jedyny obrońca bezpieczeństwa Polski i Polaków".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24