Władzie Zielonej Góry zapewniają, że po pożarze składowiska chemikaliów w Przylepie nie ma zagrożenia życia i zdrowia mieszkańców. Miejscowi nie są tak optymistyczni. Podczas nadzwyczajnej sesji Rady Miasta wyrazili obawy, że ziemia i woda mogą być skażone. Ślady pożaru są ciągle widoczne. Inspektorzy wciąż badają warzywa na pobliskich działkach. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Nie wszyscy mieszkańcy Zielonej Góry wierzą w zapewnienia władz, że po pożarze w Przylepie nie ma żadnego zagrożenia. Prezydent miasta podczas nadzwyczajnej sesji zapewniał, że zlecono pobieranie próbek ziemi i warzyw z okolic pożaru. Eksperci mają sprawdzić czy doszło do skażenia.
Michał Furma mieszka na zielonogórskiej Łężycy, trzy kilometry od hali, gdzie wybuchł pożar niebezpiecznych odpadów. - Jestem pełen obaw jeśli chodzi o warzywa – mówi. - Wina z winogron raczej nie zrobię. Chyba będę patrzył na pomidorki, tylko na tym się skończy moja pociecha – dodaje.
Pan Michał boi się, że warzywa też nie nadają się do jedzenia. Ślady pożaru ciągle są widoczne. To czego nie widać, sprawdzi sanepid - skontroluje jakość wody pod ziemią.
- Dostaliśmy na pewno z tym pyłem tablicę Mendelejewa. Tylko czego więcej, czego mniej i jaki będzie to miało skutek? – zastanawia się Michał Furma.
Nadzwyczajna sesja Rady Miasta
Podczas nadzwyczajnej sesji Rady Miasta służby przekazały pierwsze wyniki badań. Na Łężycy, nad którą pojawił się dym z pożaru, nie stwierdzili bezpośredniego zagrożenia życia i zdrowia mieszkańców, ale gdy mobilne laboratorium inspektorzy ustawili niedaleko miejsca pożaru, zarejestrowali znaczne przekroczenia trujących substancji chemicznych.
- Kierunek wiatru nie zmieniał się i całe uderzenie, cała fala tych substancji, szła najpierw w kierunku na las, a potem w kierunku na osiedle Łężyca – wyjaśnia Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska w Zielonej Górze Mirosław Ganecki.
Inspektorzy kilka dni temu pobrali też próbki między innymi z potoku Gęśnik. W wodzie na wysokości zielonogórskiego Przylepu zarejestrowali wysokie wartości stężeń metali ciężkich.
- Mamy do czynienia ze ściekami wodnymi, które kończą swój bieg w Odrze – wskazuje Mirosław Ganecki. Zapytany, jakie jest ryzyko, że metale ciężkie przedostaną się do Odry, odpowiada: "nie jestem w stanie na chwilę obecną określić".
Politycy przerzucają się odpowiedzialnością
- Rząd PO-PSL stworzył w Polsce eldorado dla mafii. Rząd PO-PSL sprowadził do Polski 6 milionów ton śmieci – przekonuje minister klimatu i środowiska Anna Moskwa.
- Rząd PiS doprowadził do zalewania Polski niebezpiecznymi odpadami, bo to wasza wina – odpiera Jan Grabiec z Platformy Obywatelskiej.
Politycy od niemalże tygodnia spierają się, kto powinien zutylizować trujące odpady w Przylepie i dlaczego tego nie zrobił. Dla 140 tysięcy mieszkańców Zielonej Góry kluczowa jest jednak odpowiedź na zupełnie inne pytania – czy mogą kupować miejscowe warzywa, czy ich dzieci mogą wyjść na plac zabaw?
W okolicach hali, gdzie doszło do pożaru, pracują setki ludzi. Nieopodal są przedszkola i ogródki działkowe. - Proszę udostępnić wyniki badań specjalistycznych dla opinii publicznej – apeluje marszałek województwa lubuskiego Elżbieta Anna Polak. - Gdzie poszła chmura z pożaru? Na jaki teren ta chmura spadła? – zastanawia się.
- Pani marszałek Polak od kilku dni szuka chmury. Intensywnie szuka w Zielonej Górze chmury. Drodzy państwo, jedyna chmura jaka jest, to jest chmura kłamstw, która się unosi nad waszymi głowami – odpowiada minister Anna Moskwa.
- Uczestniczyłam w trzech sztabach kryzysowych i nie mogłam uwierzyć, jak wmawia się nam, że spalona trucizna nie zagraża zdrowiu i życiu – zwraca uwagę Elżbieta Anna Polak.
Oczekiwania na badania toksykologiczne
Prezydent Zielonej Góry przerzuca się z marszałek Lubuskiego o odpowiedzialnością. Sam jednak też bije się w piersi. - Czuję się winny. Ja przepraszam mieszkańców, bo uważam, że też powinniśmy o nich pomyśleć. Nie byłem na tyle skuteczny, żeby usunąć to składowisko – przyznaje Janusz Kubicki,
Prokuratura prowadzi czynności w sprawie - przesłuchuje świadków, przegląda monitoring z okolicy. - Przeprowadzono badania z zakresu ochrony środowiska oraz gospodarki odpadami, biegły pobrał próbki do badań, natomiast na wyniki tych badań będziemy musieli poczekać – informuje Ewa Antonowicz z Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
Poczekamy też na odpowiedź, dlaczego doszło do pożaru. Prokuratura nie wyklucza żadnej wersji.
Źródło: TVN24