W Międzyzdrojach 35-letni kierowca wjechał w pieszych i zabił trzy osoby - dwie dorosłe i siedmioletnie dziecko. Ranna została również 12-letnia dziewczynka. Kierujący autem uciekł z miejsca wypadku, ale został złapany przez policję. Prokuratura poinformowała, że dalsze czynności z zatrzymanym przeprowadzone zostaną w poniedziałek. W miejscu tragedii mieszkańcy i turyści ustawiają znicze i zabawki. - Tu jeżdżą jacyś szaleńcy. Ci ludzie są bezkarni i to jest niedopuszczalne - mówi mężczyzna, który odwiedza miejscowość od wielu lat.
Do wypadku doszło w sobotę tuż po godzinie 18 na ulicy Dąbrówki w Międzyzdrojach. Kierowca wjechał samochodem w grupę pieszych, porzucił auto i piechotą zbiegł z miejsca zdarzenia. Po godzinie 20 starsza sierżant Katarzyna Jasion z Komendy Powiatowej Policji w Kamieniu Pomorskim przekazała, że sprawca został zatrzymany. W wypadku zginęły trzy osoby - dwie dorosłe i siedmioletnie dziecko. Ranna została również 12-letnia dziewczynka.
Śledztwo przejęła prokuratura. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Szczecinie Piotr Wieczorkiewicz poinformował, że do późnych godzin nocnych służby pod nadzorem prokuratora pracowały na miejscu zdarzenia. Ponadto wróciły tam w niedzielę, by jeszcze w świetle dziennym zabezpieczyć ślady, które mają m.in. pomóc w ustaleniu tego, z jaką prędkością auto jechało i uderzyło w pieszych, co będzie miało istotne znaczenie przy stawianiu zarzutów podejrzewanemu.
"Trwa jeszcze gromadzenie materiału dowodowego, dlatego czynności z zatrzymanym zaplanowane zostały na poniedziałek" – powiedział prokurator.
Policja ustala, jak doszło do wypadku
Podinspektor Alicja Śledziona, rzeczniczka Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie, poinformowała w niedzielę, że kierowca, który doprowadził do tragedii to 35-letni mieszkaniec Polski, nie jest mieszkańcem województwa zachodniopomorskiego. Rzeczniczka dodała, że potrącone osoby także nie były mieszkańcami województwa.
- Odpowiedzi na pytanie, co doprowadziło do tego tragicznego w skutkach zdarzenia są dopiero przed nami. Na tym etapie nie można stwierdzić, jak do niego doszło - powiedziała Śledziona.
Zatrzymany został przebadany na zawartość alkoholu w organizmie, wynik był negatywny. - Pobrana została krew do badań specjalistycznych, aby ustalić, czy mężczyzna był pod wpływem środków odurzających - dodała.
Auto, którym kierował 35-latek, zostało zabezpieczone.
Wjechał w pieszych i zabił trzy osoby
W wypadku zginęły trzy osoby - 44-latek, 43-latka i siedmioletnie dziecko. Wcześniej informowano, że mężczyzna miał 60 lat, a kobieta - 30.
Ranna 12-latka została zabrana śmigłowcem LPR. Magdalena Knop, rzecznika Samodzielnego Publicznego Specjalistycznego Zakładu Opieki Zdrowotnej "Zdroje", do którego trafiła ranna dziewczynka, przekazała, że jest "w stanie ogólnym dobrym". - Lekarze potwierdzili u niej urazy kończyn dolnych. Obecnie przeprowadzane są dodatkowe badania diagnostyczne. Dziewczynka pozostanie na jednym ze szpitalnych oddziałów na obserwacji - dodała.
Młodszy brygadier Tomasz Kubiak ze szczecińskiej straży pożarnej relacjonował w rozmowie z TVN24, co działo się na miejscu wypadku.
- Kiedy przyjechaliśmy, zastaliśmy osoby porozrzucane wokół ulicy. Na środku był samochód. To wąska uliczka, ruch nie był zbyt duży. (...) Na miejscu nie było kierowcy - przekazał strażak. Sprecyzował, że sprawca zostawił na miejscu samochód i oddalił się.
"Takie rzeczy się tu nie zdarzają"
Z mieszkańcami Międzyzdrojów o wypadku rozmawiał reporter TVN24. - Ubierałam choinkę na podwórku, mieszkam dwie ulicy dalej, usłyszałam w pewnym momencie straszny huk. W krótkim czasie zaczęły jechać karetki pogotowia, straż pożarna - przekazała Katarzyna Świątkiewicz.
Kobieta zaznaczyła, że "tak dramatyczne rzeczy w tym mieście praktycznie się nie dzieją". - Jestem w ciężkim szoku, to dramatyczna sytuacja. Bardzo współczuję rodzinom, bo jest Wigilia, czas świąteczny, a tu taka tragedia - przyznała.
Cezary Świątkiewicz powtórzył, że "takie rzeczy się tu nie zdarzają". - To około pięciotysięczne miasteczko, byłem w szoku po prostu - powiedział.
- Ta droga nie jest prosta, jest lekki skręt w lewo, w prawo i pod górkę, są też wyboje - opisał. Dodał, że jego pierwszymi myślami było to, że w wypadku mógł ucierpieć ktoś z jego rodziny. - Każdy z nas mógł tu spacerować, sąsiad, ojciec, matka - zauważył.
Jeden z przechodniów mówi, że od lat w Międzyzdrojach obserwuje kierowców, którzy przekraczają kilkukrotnie dozwoloną prędkość.
- Tu jeżdżą jacyś szaleńcy! Nigdy nie widziałem tutaj patrolu policyjnego czy kontroli prędkości, nic takiego nie miało miejsca. Ci ludzie są bezkarni i to jest niedopuszczalne, żeby policja nie reagowała na tego typu przypadki - dodał.
Na miejsce tragedii przychodzą mieszkańcy Międzyzdrojów i turyści, zostawiają znicze i pluszaki.
Źródło: TVN24, RMF FM
Źródło zdjęcia głównego: TVN24