Stawił się o czasie. Na miejscu czekały już dzieci, które za chwilę miały wyjechać na kolonie. Jeszcze tylko rutynowa policyjna kontrola i autokar rusza w drogę. I tu - niespodzianka - okazuje się, że kierowca jest pijany. Myślał, że będzie miał szczęście, a stracił prawo jazdy.
Dzieci miały ruszyć z Jastrzębia Zdroju z 24-letnim kierowcą nad morze. Policjanci z drogówki zostali poproszeni o sprawdzenie stanu technicznego autokaru i trzeźwości kierowcy. Pojazd był sprawny. Jednak gdy kazali prowadzącemu dmuchnąć w alkomat, okazało się, że mężczyzna ma w organizmie 0,44 promila alkoholu.
Sam musiał pomartwić się o transport
Nie mogło mu się udać ukrycie tego przed policjantami - stan trzeźwości kierowcy badają za każdym razem w takich przypadkach. Mimo to 24-latek postanowił zaryzykować. Nie opłaciło się. Na kolonie nikogo nie zawiózł. Sam musiał postarać się o transport do rodzinnej Wisły, z której przyjechał po kolonistów. Policjanci zabrali mu bowiem prawo jazdy.
Na tym problemy kierowcy się nie skończą. Za jazdę pod wpływem alkoholu grożą mu dwa lata więzienia. Mężczyzna uznał swoją winę. - Chce dobrowolnie poddać się karze - powiedziała sierżant Inez Biernacka, rzeczniczka policji w Jastrzębiu.
Drugi już trzeźwy
Dzieci musiały uzbroić się w cierpliwość. Ostatecznie na wakacje wyjechały z kilkugodzinnym opóźnieniem, kiedy na miejsce przybył inny kierowca - trzeźwy.
Jak podaje policja, był to pierwszy przypadek na Śląsku od początku wakacji wyeliminowania z dalszej jazdy pijanego kierowcy autokaru w czasie zaplanowanej kontroli.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24