Na stronie internetowej MEN pojawiły się oznaczone na czerwono sprostowania, które nie pojawiły się w prasie.
Ministerstwo Edukacji Narodowej próbuje zdyscyplinować redakcje, które ociągają się z publikowaniem sprostowań.
Na swojej stronie internetowej MEN umieściło legendę do napisanych przez ministerialnych urzędników wyjaśnień. Jak ją czytać? Sprostowanie w kolorze zielonym oznacza, że zostało opublikowane przez adresata, pomarańczowym - nie zostało opublikowane, ale nie upłynął jeszcze ustawowy termin publikacji. Najgorszy jest jednak kolor czerwony, który oznacza, że sprostowania w gazecie nie było, nie ma i nie będzie, a termin przewidziany przez prawo już minął.
Nie wiadomo, kto jest autorem pomysłu. - To nie nasz pomysł, ja taką formę już zastałam - mówi Aneta Woźniak, rzeczniczka ministerstwa. Przypuszcza, że inicjatorką kolorowania sprostowań była poprzednia szefowa resortu, Krystyna Łybacka z SLD. Była minister odżegnuje się od udziału w tworzeniu systemu: - Nigdy by mi coś takiego nie przyszło do głowy.
Jak media reagują na "kolorowanie" ministerialnych żądań sprostowania informacji? Bez ekscytacji - pisze "Rz". Na 57 sprostowań i jedno oświadczenie tylko siedem ma kolor zielony. Sprostowanie opublikował np. dziennik "Fakt" po tekście "Rządowa bryka dla rodziców Giertycha". Czerwone są trzy. Reszta, w kolorze pomarańczowym, czeka bez odpowiedzi.
Marek Skała, specjalista ds. wizerunku i medioznawca, twierdzi, że pod względem marketingowym pomysł jest genialny. - Tworzy się ranking redakcji, które publikują, i tych, które tego nie robią. Jest jasny i czytelny, bardziej razi - ocenia.
Pomysł jednak nie jest nowy. Autorem kolorowych sprostowań był Grzegorz Kołodko, były wicepremier i minister finansów. - Tak, to prawda, prof. Kołodko robił coś takiego u siebie - mówi Jacek Tomkiewicz z ówczesnego gabinetu politycznego Kołodki. Przyznaje, że było to niezwykle skuteczne. - Czerwony kłuł w oczy, dziennikarze się wściekali. I oto chodziło.
Źródło: Rzeczpospolita