Ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora wyraźnie wskazuje, czego nie wolno robić, reprezentując wyborców w parlamencie - mówił na antenie TVN24 mecenas Zbigniew Roman. Odniósł się do ujawnionych przez "Gazetę Wyborczą" tak zwanych taśm Kaczyńskiego i do biznesowych planów prezesa PiS. Zaznaczył przy tym, że "nie ma żadnej informacji", która wskazywałaby na to, że pieniądze pochodzące z inwestycji, o której mowa na nagraniach, miałyby być przekazywane na działalność Prawa i Sprawiedliwości.
"Gazeta Wyborcza" opublikowała we wtorek stenogram nagrania rozmowy prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera i dwóch innych osób. Dotyczyła między innymi planów budowy w Warszawie dwóch wieżowców przez powiązaną z Prawem i Sprawiedliwością spółkę Srebrna. Budowa miała być sfinansowana z kredytu udzielonego przez bank Pekao SA w wysokości do 300 milionów euro, czyli około 1,3 miliarda złotych. - Jeśli nie wygramy wyborów, to nie zbudujemy wieżowca w Warszawie - mówił na opublikowanych przez "GW" nagraniach prezes Prawa i Sprawiedliwości.
W związku z publikacją "GW", w środę posłowie opozycji złożyli do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Jarosława Kaczyńskiego. Jak wskazywał poseł Platformy Obywatelskiej Krzysztof Brejza, prezes PiS w oświadczeniu majątkowym za 2017 rok "oświadczył nieprawdę", ponieważ "wpisał, że nie dotyczy go sprawa prowadzenia działalności gospodarczej".
Przypomniał również, że Kaczyński oświadczenie majątkowe "złożył pod rygorem odpowiedzialności karnej".
"Poseł zawodowy nie powinien pracować"
Mecenas Zbigniew Roman w czwartek w poranku "Wstajesz i wiesz" w TVN24 tłumaczył, że w artykule 34. Ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora "ustawodawca bardzo wyraźnie zaznaczył, czego poseł bądź senator nie może robić kategorycznie".
- Nie może prowadzić działalności z wykorzystaniem mienia Skarbu Państwa bądź mienia komunalnego - wskazywał gość "Wstajesz i wiesz".
Mówił przy tym, że "istnieje swoboda prowadzenia działalności bądź pracy zarobkowej w innych sektorach". Jak dodał, "oczywiście to musi zostać zgłoszone".
- Poseł zawodowy nie powinien pracować, jeżeli pracuje niezależnie od bycia parlamentarzystą, to wówczas uposażenie się odpowiednio zmniejsza - kontynuował mecenas Roman.
Zaznaczył przy tym, że "kategorycznie w artykule 34. Ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora wskazane jest, iż pod żadnym pozorem, bez względu na zgodę (marszałka Sejmu - red.), nie może poseł i senator prowadzić działalności z wykorzystaniem mienia Skarbu Państwa (lub - red.) komunalnego".
- Konstytucja w artykule 107 idzie dalej, dlatego że ona wskazuje sankcje z tego tytułu, jak również mówi o tym, że tutaj nie chodzi wyłącznie o wykorzystanie, ale również czerpanie korzyści - nawet w formie pośredniej - ze Skarbu Państwa czy z mienia komunalnego - dodał adwokat.
"Bank tutaj jest absolutnie niezależny"
Mecenas Zbigniew Roman skomentował także kwestię ewentualnego kredytowania przez bank Pekao SA inwestycji, o której jest mowa w publikacji "GW". Ocenił, że "bank tutaj jest absolutnie niezależny, jest podmiotem trzecim".
Adwokat tłumaczył, że bank w tym przypadku "miałby finansować inwestycję, czyli udzielić kredyt". - Nie wydaje mi się, aby to było dwuznaczne z punktu widzenia prawnego, to jest istota działalności banków, że one biorą udział w tego rodzaju przedsięwzięciach - stwierdził gość TVN24.
Zdaniem mecenasa Romana, "pytaniem otwartym jest, czy bank we właściwy sposób podchodził, czy zamierza podchodzić do weryfikacji informacji służących do tego, aby ten kredyt udzielić".
- Nie mamy podstaw na chwilę obecną, żeby zakładać, że tak nie było - zaznaczył. Dodał przy tym, że "sam bank, nawet jeżeli jest z udziałem Skarbu Państwa (...), funkcjonuje w oparciu o prawo bankowe i tutaj te uprawnienia do udzielenia kredytów są jasne i one wynikają z przepisów prawa".
"Pod żadnym pozorem nie może partia prowadzić działalności gospodarczej"
Głównym udziałowcem spółki Srebrna - która miała budować wieżowce, o których mowa na ujawnionych przez "Gazetę Wyborczą" stenogramach rozmów - jest fundacja Instytut im. Lecha Kaczyńskiego. W jej Radzie Nadzorczej zasiada Jarosław Kaczyński, który jest jednocześnie prezesem partii politycznej.
Zdaniem opozycji, dochody z budowy wież przez spółkę Srebrna miały być w przyszłości źródłem finansowania dla Prawa i Sprawiedliwości.
- Ustawa o partiach politycznych z kolei również wskazuje bardzo precyzyjnie w artykule 24., że partie polityczne nie mogą prowadzić działalności gospodarczej - mówił mecenas Roman.
Jak stwierdził, "jest wskazane, z czego się partie mogą utrzymywać, czyli z dotacji, ze składek, ewentualnie z subwencji". Jak zapewniał, ustawa reguluje także "w jaki sposób (partie - red.) mogą funkcjonować, czyli mogą udzielać biur na przykład parlamentarzystom".
- W artykule 27. tejże ustawy również jest wskazane, co nie jest działalnością gospodarczą, natomiast to jest marginalna aktywność, czyli mówimy tutaj o sprzedaży publikacji, wydawnictw - wyliczał mecenas. Podkreślił jednak, że "pod żadnym pozorem nie może partia prowadzić działalności gospodarczej".
"Możemy mówić o pewnej niezręczności"
Adwokat ocenił także, że "nie ma żadnej informacji", która wskazywałaby na to, że pieniądze pochodzące z inwestycji miałyby być przekazywane na rzecz partii politycznej.
- Wiemy o tym, że spółka Srebrna osiągała jakieś dochody - (wiemy - red.) z tych enuncjacji prasowych - i wiemy, że fundacja, która była właścicielem spółki w ramach dywidendy, w ramach swojej statutowej działalności, uzyskiwała pewne środki z tego tytułu - mówił mecenas Zbigniew Roman.
Dodał, że "z tego, co wiemy, jeśli chodzi o analizę i informacje z ministerstwa kultury, (fundacja - red.) przekazywała to na swoje cele statutowe".
- W związku z tym, w tym wypadku możemy mówić o pewnej niezręczności, natomiast trudno mówić o łamaniu przepisów prawa - ocenił.
"Przepisy prawa wyraźnie nie zabraniają tego rodzaju aktywności"
Fundacja Instytut im. Lecha Kaczyńskiego jest głównym udziałowcem w spółce Srebrna. Jarosław Kaczyński z kolei zasiada w Radzie Nadzorczej fundacji, a jednocześnie - jak wynika z ujawnionych nagrań - posiada pełnomocnictwo, aby reprezentować zarząd spółki Srebrna.
Pytany, jak taka sytuacja wygląda z prawnego punktu widzenia, mecenas Roman ocenił, że "jest to sytuacja nietypowa".
- Możemy tutaj mówić o pewnej niezręczności, natomiast przepisy prawa wyraźnie nie zabraniają tego rodzaju aktywności - mówił gość "Wstajesz i wiesz".
Zwrócił także uwagę, że "tutaj również funkcjonuje istota prawna fundacji, gdzie pan prezes Kaczyński zasiada w Radzie Nadzorczej, natomiast w kontekście spółki on - z tego co wiemy - reprezentował udziałowców". - W związku z tym, w momencie, kiedy nie ma konfliktu interesów i nie można założyć, że spółka w sposób ewidentny działa łamiąc zakazy związane z fundacją, to nadal wszystko w mojej ocenie jest lege artis (łac. według reguł sztuki - red.) - ocenił mecenas.
Zaznaczył, że "tutaj oczywiście wymiar moralny i polityczny jest zupełnie inny, natomiast z prawnego punktu widzenia my się musimy wyłącznie kierować przepisami prawa".
- Tutaj te przepisy w mojej ocenie na chwilę obecną nie pozwalają na to, aby z formalnego punktu widzenia postawić tezę, że doszło do wyraźnego złamania prawa - podsumował mecenas Zbigniew Roman.
"Nie jesteśmy w stanie precyzyjnie zweryfikować, czemu miał służyć ten aport"
Z ujawnionych nagrań wynika, że spółka Srebrna nie ma w statucie prowadzenia działalności finansowej. Gość "Wstajesz i wiesz" był pytany, jaki ma to związek z wnoszeniem aportem działki przy ulicy Srebrnej do nowo powstałej spółki, która miała realizować inwestycję.
- Tutaj reżim aportów jest trochę inny, nie jest uzależniony od prowadzenia działalności gospodarczej, on musi być aportem celowym - wskazywał mecenas Roman. Dodał, że "my nie wiemy na chwilę obecną, czemu ten aport miał służyć". Ocenił, że "teoretycznie do realizacji inwestycji".
- Natomiast z analizy tych nagrań wynika, że nie było żadnej umowy, która by weryfikowała, precyzowała, jaki jest zakres, zasięg czy cel - dodał adwokat. Jak mówił Zbigniew Roman, "w związku z tym do końca nie jesteśmy w stanie precyzyjnie zweryfikować, czemu miał służyć ten aport, czy to był aport stały, czy on miał wywołać skutki polegające na tym, że spółka miałaby zaangażować się w realizację tej inwestycji". - Z tego, co wiemy, to spółka Srebrna miała założyć nowy podmiot, który z kolei miał się zająć przygotowaniem inwestycji - mówił.
- Na ile te działania wyszły poza zakres przygotowania, tego nie wiemy. A to jest bardzo istotne do tego, aby ocenić, czy spółka Srebrna była bezpośrednio zaangażowana, jeżeli chodzi o swoją działalność wynikającą z przepisów prawa i ze statutu, czy też wygenerowała inny podmiot. Bo wiemy, że miały powstać, czy też powstały dwie spółki, które miały być zarządzane przez ten element inwestora austriackiego i to one miały się precyzyjnie zająć tą działalnością - podkreślał mecenas Zbigniew Roman.
"Nie wiemy, kto miał komu płacić i za co"
Jak wynika z ujawnionych we wtorek przez "Gazetę Wyborczą" taśm, gdy inwestycja budowy nie ruszyła, zarząd spółki odmówił Geraldowi Birgfellnerowi (jak podała "GW", był on od 2017 r. zaangażowany w projekt budowy dwóch 190-metrowych wieżowców) zapłaty za pracę, choć - według publikacji - Austriak wykonał już część prac przygotowawczych: projekt architektoniczny, strategię realizacji, wycenę nieruchomości, prowadził negocjacje z wykonawcami poszczególnych etapów, zatrudnił pracowników i architektów.
Zbigniew Roman uznał, że "to jest znowu pewna kwestia niedopowiedziana", ponieważ "nie wiemy, kto miał komu płacić i za co".
- Ten spór, jak rozumiem, zostanie rozstrzygnięty przez organy ścigania, bo tutaj pojawiło się zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa ze strony osoby, która czuje się pokrzywdzona działalnością tych podmiotów - dodał adwokat. Zauważył, że "nie wiemy, czy Srebrna występowała we własnym imieniu, czy Srebrna występowała w imieniu spółek, które miały zostać założone". - My nie wiemy, w jakim zakresie ona bezpośrednio na etapie tych rozmów miała uczestniczyć, dlatego że nie precyzuje tego umowa - wyliczał adwokat.
- To jest generalnie rzecz biorąc poważny problem, dlatego że trudno jednoznacznie interpretować, jakie były intencje stron, co zostało ustalone, jakie podmioty miały być zaangażowane, co miało powstać, kiedy i kto miał za to zapłacić - dodał mecenas Roman.
Autor: akr/adso / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24