Mała Magda wyślizgnęła się z rąk, uderzyła głową w próg sypialni i zmarła - wynika z relacji jej matki, nagranej przez detektywa Rutkowskiego. Kobieta przyznała się do porzucenia ciała dziecka nad rzeką, ale policja wciąż go nie znalazła. Ponowne poszukiwania ruszyły od godz. 8.00.
Na 3-minutowym nagraniu przekazanym przez detektywa Rutkowskiego TVN24 widać matkę Magdy siedzącą na ziemi, która opowiada o tym, jak doszło do nieszczęśliwego wypadku. - Mamy ten wysoki próg w sypialni. Ja wychodziłam, ona była w kocu, w tym wszystkim - mówi. - Spadła ci? - pyta obejmujący ją Rutkowski, a kobieta tylko potwierdza kiwając głową: - Nawet nie wiem kiedy. Ten kocyk był śliski.
Ze względu na charakter nagrania zdecydowaliśmy się pokazać jedynie jego 15-sekundowy fragment.
Rutkowski powiedział w nocy, że wobec matki dziecka została zastosowana gra operacyjna. Na czym polegała? Jak rano relacjonował Rutkowski w RMF FM matka została poinformowana, że pojawili się nowi świadkowie, którzy twierdzili, że wszystko wiedzą. Mieli zeznać, że w rzeczywistości nie doszło do napadu. Wtedy kobieta "pękła i powiedziała, że faktycznie do tego napadu nie doszło". Wcześniej Rutkowski mówił, że podczas gry operacyjnej kobiecie został podprowadzony pusty wózek i wtedy miała się ona załamać i opowiedzieć jak doszło do rzekomego wypadku oraz co zrobiła po nim.
- Matka nie chciała jechać na miejsce, które wskazała, a gdy się tam znaleźliśmy nie mogłem jej prowadzić siłą do tego konkretnego, w którym zostawiła zwłoki, bo już stawiała opory - dodał detektyw. Na koniec stwierdził też, że przekazał już policji wszystkie materiały ze swego śledztwa i zapowiedział konferencję prasową z udziałem dziadków poszukiwanej dziewczynki, na której "przekaże nowe informacje". Ma się odbyć o godz. 13.
Wywiozła dziecko z bloku
Nagranie potwierdza słowa Rutkowskiego, który w czwartkową noc poinformował policję i media o przyznaniu się kobiety do porzucenia ciała dziecka. W nocy zgłoszenie w tej sprawie dostała komenda policji w Sosnowcu. Rutkowski powołując się na słowa matki poinformował, że zwłoki Magdy mogą się znajdować w okolicach rzeki Przemszy, w pobliżu Huty Buczek.
Rutkowski podkreślał, że według relacji matki dziewczynka po wypadku była sina. - Zapakowała dziecko do wózka i przyszła w miejsce znalezienia pakunku i podrzuciła dziecko - mówił detektyw w rozmowie z mediami.
Zaznaczał, że ma pewność, że w znalezionym przez policję w nocy we wskazanym miejscu pakunku są zwłoki dziecka, bo w środku są śpioszki. - Czuć też charakterystyczny zapach ciała - dodawał.
Po godzinie okazało się, że Rutkowski się myli. Policja poinformowała, że do tej pory zwłok nie znaleziono. Pakunek, na który wstępnie wskazywano, jako ten, w którym mogły się znajdować zwłoki dziecka - jak poinformował podkomisarz Paweł Warchoł z sosnowieckiej policji - okazał się zwiniętą kurtką. Tropu nie podjął również sprowadzony na miejsce pies.
Między drzewami
Już w piątkowy poranek detektyw Rutkowski podtrzymał swoje przypuszczenie, że zwłoki dziewczynki znajdują się w miejscu, które wskazała matka. Jego zdaniem ich odnalezienie "wymaga odpowiedniego przeszukania terenu i czasu".
- Jestem przekonany, że te wskazania się potwierdzą, bo matka przyznała, gdzie je zostawiła. Dokładnie wskazała miejsce między drzewami lub pod drzewem. Oczywiście nie można też wykluczyć, że zwierzyna mogła to dziecko po prostu zjeść - stwierdził Rutkowski.
Matka w szoku
W nocy matka Magdy została przewieziona do komendy wojewódzkiej policji w Katowicach.
Jak mówił Adam Jachimczak z biura prasowego śląskiej komendy policji, jej stan psychiczny nie pozwala, by "przeprowadzić jakiekolwiek czynności". Dodał jednak, że matka dziewczynki w rozmowie z policjantami podtrzymała informacje (które przekazał detektyw Rutkowski), że w tym rejonie (rzeki Przemszy) mogą się znajdować zwłoki dziecka. Niewykluczone, że zostanie przesłuchana, jeśli zgodzi się na to psycholog.
Badanie wariografem
Rutkowski w czwartek wykluczył hipotezę, że dziewczynka została uprowadzona przez biologicznego ojca, którego poddano badaniom wariografu i DNA. Poinformował, że przeprowadzone badanie DNA wykazało, iż "w 99,9 proc. biologicznym ojcem dziecka jest mąż jego matki, Bartek". Jak podkreślił, test został wykonany przy udziale naukowców z Austrii w katowickim laboratorium. - Zostali oni zaangażowani w sprawę ze względu na to, że był znikomy materiał genetyczny dziecka, który zdjęto z zabawki - mówił. Jak dodał, angażując naukowców zależało mu na jak najbardziej wiarygodnym wyniku, "a Austria dysponuje sprzętem najnowszej technologii".
Detektyw zwrócił również uwagę, że ojciec zaginionej dziewczynki poddał się w środę badaniu wariografem. Jak powiedział, rezultat badania jest "nieodbiegający od normy, a więc jest wynikiem pozytywnym dla Bartka". - Muszę powiedzieć, że monitorujemy strony antywariografu, mówiące jak go oszukać. Mogę powiedzieć tylko tyle, że od 30 stycznia było dziesięć wejść, w tym jedno ze Śląska - powiedział Rutkowski. Zaznaczył, że jego biuro jest gotowe przekazać wyniki prokuraturze jeśli tylko będzie taka potrzeba. Matka Magdy odmówiła z kolei poddania się badaniu ze względu na zły stan zdrowia.
6-miesięczna Magda zaginęła w ubiegły wtorek 24 stycznia. Zaraz po zdarzeniu matka dziecka mówiła, że została uderzona i zasłabła. Gdy się ocknęła, Magdy już nie było w wózku. Śledztwo przez cały czas nie dawało rezultatu, pomimo intensywnych poszukiwań. Za informacje ws. zaginięcia wyznaczono wysoką nagrodę.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24