- Od początku twierdziłem, że działałem zgodnie z prawem i w jego granicach - tak prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski skomentował decyzję sądu o odmowie wszczęcia śledztwa w związku z organizacją w mieście Marszu Równości. Białostocki sąd oddalił w czwartek zażalenie marszałka Artura Kosickiego na odmowę wszczęcia takiego postępowania.
Chodzi o marsz, który pod hasłem "Białystok domem dla wszystkich" 20 lipca przeszedł ulicami tego miasta. Był legalny, ale towarzyszyło mu kilka kontrmanifestacji, a także "Piknik Rodzinny" zorganizowany przez marszałka województwa jako alternatywa dla Marszu Równości.
Przejście uczestników marszu kilkakrotnie próbowali zablokować kontrmanifestanci, w tym przedstawiciele środowisk kibicowskich. Policja musiała użyć gazu. W stronę uczestników rzucano kamieniami, petardami, jajkami i butelkami, wykrzykiwano też obraźliwe słowa. Do tej pory policja zidentyfikowała ponad 140 osób w związku z popełnionymi wówczas przestępstwami lub wykroczeniami.
Prokuratura Rejonowa Białystok-Południe skierowała we wrześniu do sądu pierwszy akt oskarżenia związany z incydentami, które miały miejsce podczas marszu.
Marszałek województwa złożył zawiadomienie do prokuratury
Kilka dni po marszu marszałek województwa podlaskiego Artur Kosicki złożył zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez prezydenta Białegostoku Tadeusza Truskolaskiego. Według niego prezydent miał nie dopełnić obowiązków przez to, że Marszu Równości nie zakazał. W ocenie Kosickiego w ten sposób doprowadził do konfrontacji osób z tego zgromadzenia z osobami o "skrajnie odmiennych poglądach", co mogło narażać ich na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub uszczerbku na zdrowiu.
Prokuratura Rejonowa Białystok-Północ odmówiła jednak wszczęcia takiego śledztwa, uznając, że prezydent działał w granicach swoich uprawnień. Postanowienie o odmowie wszczęcia śledztwa marszałek zaskarżył.
Sąd nie uwzględnił zażalenia marszałka województwa
Rzecznik Sądu Rejonowego w Białymstoku sędzia Beata Wołosik poinformowała, że wspomniany sąd uznał, iż zażalenie marszałka województwa podlaskiego nie zasługuje na uwzględnienie i zaskarżone postanowienie utrzymał w czwartek w mocy.
Uzasadniając swoją decyzję, sąd zwrócił uwagę, że Konstytucja zapewnia wolność organizowania wszelkich pokojowych zgromadzeń, a ograniczenia tej wolności może jedynie określać ustawa. Przypomniał też, że - zgodnie z ustawą o zgromadzeniach - pierwszeństwo przed innymi miał w tym przypadku Marsz Równości, jako zgłoszony najwcześniej, a prezydent nie miał podstaw, by go administracyjnie zakazać.
"Odmowy przeprowadzenia zgromadzenia nie można uzasadniać tym, że przeciwnicy osób biorących udział w manifestacji czy przeciwnicy poglądów przez te osoby głoszonych zapowiadają kontrmanifestację, która może spowodować zakłócenie porządku publicznego" - uzasadniał sąd.
W jego ocenie zagrożenie, na które powoływał się marszałek, "nie istniało" po stronie organizatorów i uczestników Marszu Równości, a innych osób - jak wskazywał sąd - "wywodzących się spoza tego kręgu".
"Od początku twierdziłem, że działałem zgodnie z prawem i w jego granicach" - skomentował tę decyzję w mediach społecznościowych Tadeusz Truskolaski.
Zawiadomienie złożył także Truskolaski
Inna białostocka prokuratura zajmowała się natomiast zawiadomieniem, które prezydent Białegostoku złożył w związku z organizacją przez marszałka województwa "Pikniku Rodzinnego". Piknik był poprzedzony przemarszem jego uczestników. Zawiadomienie prezydenta dotyczyło m.in. podejrzenia niedopełnienia obowiązków przy organizacji tego przemarszu, jako organizowanego bez wymaganego zezwolenia.
W tym przypadku śledczy również odmówili wszczęcia postępowania. Truskolaski złożył na tę decyzję zażalenie, jednak sąd jeszcze go nie rozpatrzył.
Autor: akr/adso/kwoj / Źródło: PAP