Mężczyzna podejrzany o zaatakowanie nastolatka na Marszu Równości w Białymstoku spędzi dwa miesiące w areszcie - zdecydował sąd. Ofiara ma złamany obojczyk.
Dwa dni temu podejrzanego złapali policjanci ze specjalnego zespołu, który został powołany w podlaskiej policji do rozliczenia wszystkich łamiących prawo podczas Marszu Równości.
Usłyszał on zarzut na podstawie art. 157 Kodeksu karnego. Prokurator zakwalifikował jego czyn jako występek o charakterze chuligańskim. Podejrzanemu grozi kara pozbawienia wolności od trzech miesięcy do pięciu lat.
"Kto powoduje naruszenie czynności narządu ciała lub rozstrój zdrowia, inny niż określony w art. 156 § 1, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5". Art. 157 § 1 Kodeksu karnego
Jedną ze wstrząsających scen agresji widać na nagraniu zarejestrowanym przez świadka wydarzeń. Zza kadru słychać głos dziewczynki: Mamo, chodź ja się boję.
- Nie bój się, nic się nie stanie. Tylko tumany strzelają - uspokaja matka. Czemu? - pyta dziewczynka, płacząc. - Bo ludzie są po prostu nietolerancyjni jedni dla drugich. Rozumiesz? Dlatego - tłumaczy matka.
W tym momencie pada kopniak wobec nastolatka. Po uderzeniu jest oszołomiony. Jak informowaliśmy na portalu tvn24.pl, w konsekwencji pobicia ma złamany obojczyk.
W sumie policjanci ustalili tożsamość 130 osób w związku z popełnionymi czynami zabronionymi.
Zamieszki na Marszu Równości
20 lipca ulicami Białegostoku przeszedł pierwszy Marsz Równości. Próbowali go zablokować kontrmanifestanci, w tym przedstawiciele środowisk kibicowskich. W stronę uczestników rzucano kamieniami, petardami, jajkami i butelkami, wykrzykiwano też obraźliwe słowa.
Autor: Robert Zieliński / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24