Ja się naprawdę wkurzyłem. Sytuacja jest taka, że żona obecnego senatora postanowiła sama zostać senatorem z mojego okręgu, ponieważ pan senator postanowił być posłem - powiedział w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 Marek Migalski, kandydat Koalicji Obywatelskiej do Senatu. Tłumacząc powody swojej decyzji o powrocie do polityki, powiedział, że jest takie śląskie powiedzenie: "O jedną chochelkę za dużo".
Politolog Marek Migalski w październikowych wyborach parlamentarnych wystartuje do Senatu. W poniedziałkowej "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 były europoseł Prawa i Sprawiedliwości mówił między innymi o tym, jak trafił na listy Koalicji Obywatelskiej.
"Ja się naprawdę wkurzyłem"
- Zadzwonił [poseł Platformy Obywatelskiej - przyp. red.] Borys Budka i powiedział: "Marek, może byś wystartował". Ja się opierałem, bo mam komfortowe życie, jestem komentatorem politycznym, (...) piszę książki, czytam książki, mam dużo wolnego czasu - wyjaśniał politolog.
- Wyszedłem z tej strefy komfortu dwie godziny po tym, jak PiS ogłosiło swoje listy - dodał.
Wtedy - opowiadał - ponownie zadzwonił do niego Budka. - Mówi: "Teraz może wystartujesz?" - relacjonował. - Ten potwór wyczuł, że ja się naprawdę wkurzyłem na sytuację, kiedy żona obecnego senatora [Ewa Gawęda, żona Adama Gawędy - przyp. red.] postanowiła zostać senatorem z mojego okręgu, ponieważ pan senator postanowił być posłem w tym okręgu. Teraz obydwoje sobie będą dojeżdżać do Warszawy - mówił.
- Na Śląsku to jest "o jedną chochelkę za dużo" - dodał politolog.
- Wtedy sobie powiedziałem, że mieszkańcy Włodzisława, Raciborza, Jastrzębia i Żor mają prawo do alternatywy wobec tej pani w postaci Marka Migalskiego - dodał gość "Rozmowy Piaseckiego".
Autor: ads//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24