Na ołtarzu takich małych rozgrywek wewnętrznych w PiS-ie dokonuje się małostkowego aktu zemsty - tak senator Marek Borowski skomentował projekt ustawy, mającej zdegradować peerelowskich generałów. Gość "Kropki nad i" w TVN24 wskazał, że partia rządząca forsuje te zmiany w prawie w obawie przed byłym ministrem obrony Antonim Macierewiczem.
Rząd przyjął w czwartek projekt tzw. ustawy degradacyjnej. Zakłada on możliwość pozbawiania stopni wojskowych żołnierzy w stanie spoczynku, którzy byli członkami m.in. Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego podczas stanu wojennego. W poniedziałek sejmowa Komisja Obrony Narodowej przeprowadziła pierwsze czytanie i skierowała projekt na plenarne posiedzenie Sejmu. Nowe regulacje - jak napisano w uzasadnieniu projektu - pozwolą na "zadośćuczynienie społeczeństwu polskiemu" i stanowić będą "symboliczne rozliczenie epoki Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, w której symptomatyczna była kariera wojskowa i polityczna Wojciecha Jaruzelskiego, współpracownika Informacji Wojskowej w okresie stalinowskim".
"Macierewicz może stworzyć swoją partię"
Zdaniem Borowskiego w tzw. ustawie degradacyjnej wcale nie chodzi o wyrównanie krzywd za zbrodnie PRL. - Podejrzewam, że za tym kryje się zupełnie coś innego - mówił gość "Kropki nad i".
Proponowane przepisy senator podzielił na dwie części - jedną, pozwalającą na zdegradowanie członków WRON i kolejną, "dotyczącą wszystkich pozostałych oficerów, gdzie już minister obrony za zgodą prezydenta może decydować o degradacji, jeżeli uzna, że się nie zasłużyli".
Senator ocenił, że zapisy proponowanej ustawy o degradowaniu szerszej grupy wojskowych są "skandaliczne". - To mniej więcej odpowiednik odebrania czy radykalnego zmniejszenia emerytur różnego rodzaju funkcjonariuszom, którzy po 1990 roku zostali pozytywnie zweryfikowani i czasami przez 20 lat pracowali, często z narażeniem życia - wyjaśnił Borowski.
W ocenie gościa "Kropki nad i" tzw. ustawa degradacyjna jest elementem rozgrywki wewnątrz partii rządzącej. - Na ołtarzu takich małych rozgrywek wewnętrznych w PiS-ie dokonuje się takiego małostkowego aktu zemsty - powiedział Borowski.
Senator przypomniał, że projekt opracowano, kiedy jeszcze ministrem obrony był Antoni Macierewicz. W styczniu został zdymisjonowany, a jego miejsce zajął Mariusz Błaszczak, dotychczasowy minister spraw wewnętrznych i administracji. Macierewicz pozostaje wiceprezesem PiS.
- Problem polega na tym, że Macierewicz cały czas jest niebezpieczny. On w sytuacji, kiedy znajdzie odpowiednie paliwo, a pokazał to wielokrotnie w przeszłości, jest w stanie tworzyć jakąś swoją frakcję czy może nawet partię - skomentował senator.
Zdaniem Borowskiego, gdyby prezes PiS Jarosław Kaczyński wycofał się z tzw. ustawy degradacyjnej, "Macierewicz podniósłby sprawę publicznie". - Że oto mamy przyjaciela Jaruzelskiego, jakaś sitwa, spisek. W związku z tym uznali, że trzeba to szybko przeprowadzić - mówił.
"Moje życie zmieniło się wyniku Marca '68"
Gość "Kropki nad i" wspomniał również marzec 1968 roku.
8 marca minie 50. rocznica rozpoczęcia studenckich protestów w związku ze zdjęciem ze sceny Teatru Narodowego w Warszawie "Dziadów" Mickiewicza w reżyserii Kazimierza Dejmka. W odpowiedzi na protesty władze PRL rozpoczęły kampanię antysemicką i antyinteligencką. W ich wyniku w latach 1968-69 z Polski wyemigrowało ponad 15 tysięcy osób pochodzenia żydowskiego.
W tym czasie Borowski był studentem Szkoły Głównej Planowania i Statystyki (SGPiS) oraz członkiem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. - Po słynnym wiecu na Uniwersytecie Warszawskim, który brutalnie rozpędzono i pobito młodych ludzi, od poniedziałku zaczęły się różnego rodzaju wiece i protesty na uczelniach. Na mojej uczelni organizowałem taki wiec, potem strajk, pisałem rezolucje w tych sprawach. Potem poniosłem konsekwencje. Na pewno moje życie się zmieniło w wyniku tego. Nie żałuję tego oczywiście - wyjaśnił senator.
Po usunięciu z PZPR Borowski przez dwa lata nie mógł znaleźć pracy. - Byłem dobrze wykształcony po SGPiS-ie i okazało się, że gdziekolwiek przyszedłem, powiedziano: Świetnie, świetnie. Proszę przyjść jutro. Przychodzę i słyszę: Bardzo mi przykro. To miejsce jest już zajęte - wspomina senator. W końcu znalazł pracę jako sprzedawca w Domach Towarowych "Centrum" w Warszawie. - Przepracowałem na tej funkcji rok i sobie to dzisiaj chwalę - dodał Borowski.
"Cofnęliśmy się zdecydowanie. To trzeba będzie odrabiać"
- Polska nie jest jedynym krajem, gdzie w jakiejś części społeczeństwa są nastroje antysemickie - mówił gość "Kropki nad i". Borowski dodał, że antysemityzm w Polsce "miał charakter tradycyjny". - W Polsce było najwięcej Żydów. W związku z czym było też najwięcej okazji do konfliktów - ocenił. Natomiast jego zdaniem w 1968 roku ówczesne władze PRL zagrały na antysemickich nastrojach społecznych. Senator odniósł się do niedawnego sporu pomiędzy władzami Polski i Izraela w sprawie nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. Wprowadza ona możliwość kary pozbawienia wolności i grzywny dla osób, które w sposób jawny i wbrew faktom przypisują państwu polskiemu lub narodowi polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie wojenne III Rzeszy niemieckiej.
- Przez te dwadzieścia parę lat po roku 1990 ze względu na prace naszych historyków, kontakty z Izraelem, wyjaśnienia pewnych spraw myśmy byli na najlepszej drodze, żeby te sprawy wyciszyć stopniowo - skomentował.
W ocenie senatora nie można powiedzieć, że obecnie antysemickie incydenty są takiej samej skali, jak 50 lat temu. - Jednak cofnęliśmy się zdecydowanie. To trzeba będzie odrabiać - dodał Borowski.
Autor: PTD/AG / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24