Według rządzących osoby niepełnosprawne stanowią "małą, niespójną grupę". - W związku z tym trudno ich zaliczyć do wyborców, przez co nie ma sensu ich kupować, ponieważ pieniądze trzeba przeznaczyć na kupowanie innych grup społecznych - mówił w "Kropce nad i" były premier Kazimierz Marcinkiewicz.
Od 18 kwietnia trwa sejmowy protest rodziców i opiekunów osób niepełnosprawnych. Domagają się oni realizacji dwóch głównych postulatów.
Protest komentował w "Kropce nad i" Kazimierz Marcinkiewicz. - Mija kolejny dzień, a oni dalej protestują, bo władza nie jest w stanie nic zrobić. A niepełnosprawni są papierkiem lakmusowym wolności i demokracji. Nie ma swobód demokratycznych i nie szanuje ich ten, kto nie daje praw do godnego życia tym najsłabszym z najsłabszych - mówił.
Marcinkiewicz podkreślił, że gdy politycy obecnej koalicji rządzącej byli w opozycji w 2014 roku, "rozsądnie mówili" o proteście rodziców osób niepełnosprawnych. - A dziś są bezczelni, podli wobec tych ludzi - ocenił Marcinkiewicz.
Dodał, że politycy Zjednoczonej Prawicy zachowują się tak, "jakby władza lasowała rozum, charakter, poglądy".
Zdaniem byłego premiera, według rządzących protestujące osoby niepełnosprawne stanowią "małą, niespójną grupę osób, w związku z czym trudno ich zaliczyć do wyborców, przez co nie ma sensu ich kupować, ponieważ pieniądze trzeba przeznaczyć na kupowanie innych grup społecznych".
"Typowa kiełbasa przed wyborami"
Marcinkiewicz mówił też, że nie był zaskoczony propozycją premiera Mateusza Morawieckiego, który 15 kwietnia podczas konwencji Zjednoczonej Prawicy zapowiedział wprowadzenie wyprawek w wysokości 300 zł przyznawanych przed każdym rokiem szkolnym dla uczniów, którzy nie ukończyli osiemnastego roku życia.
Były premier wyjaśnił, że rządząca koalicja "zabrała te pieniądze dwa lata temu". Wcześniej trafiały one do rodzin "w postaci darmowych podręczników" - podkreślił.
W ocenie Marcinkiewicza, przekazanie we wrześniu gotówki w wysokości 300 zł ma związek z jesiennymi wyborami samorządowymi. - To jest kupowanie wyborców, typowa kiełbasa przed wyborami. Widać, że Prawo i Sprawiedliwość lubuje się w takim kupowaniu głosów, co jest haniebne. To nie poprawia bytu ludzi i rodzin. Te pieniądze rodziny już miały, zostały im zabrane i dziś są rodzinom zwracane w innej postaci - przekonywał.
"Polska nie jest solidarna z krajami Unii Europejskiej"
Były premier odniósł się także do decyzji Komisji Europejskiej, która przedstawiła w środę projekt wieloletniego budżetu UE na lata 2021-2027. Podziału na koperty narodowe na razie nie ma. Jest za to propozycja powiązania dostępu do funduszy z praworządnością. Zapowiedziano m.in. obniżenie wydatków o 7 proc. na politykę spójności.
Według Marcinkiewicza, są to złe informacje. - Dostrzegam w tym to, że Unia Europejska zrozumiała, że musi w inny sposób reagować na problemy, na które napotyka na naszym podwórku, czyli w Europie Środkowej. Nie radzi sobie z naszymi problemami, nie radzi sobie z Węgrami i z Polską. A wiadomo, że najlepszą poradą są pieniądze - ocenił Marcinkiewicz.
Były premier zauważył, że kraje unijne "dają, nie pożyczają, ale dają te pieniądze, a rząd Prawa i Sprawiedliwości i Viktor Orban (premier Węgier - red.) robią sobie z polityką, co chcą".
Marcinkiewicz wyjaśnił, że cały budżet Unii będzie większy, bo wpłyną do niego większe wpłaty, ale równocześnie zostanie uzależniony od np. poziomu bezrobocia wśród osób poniżej 25. roku życia.
- Jest także mechanizm związany z solidarnością - dodał, podkreślając, że w negocjacjach unijnych na temat budżetu, "solidarność" jest jednym z kluczowych słów. Według Marcinkiewicza, premier Morawiecki jest bardziej przekonujący dla Unii Europejskiej niż Beata Szydło, "tyle, że to słowo 'solidarność' dziś w wykonaniu Polski powoduje śmiech".
- Polska nie jest solidarna z krajami Unii Europejskiej - uznał.
Autor: tmw/adso / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24