Chciała spędzić weekend z nowo poznanym mężczyzną. Przeszkodą był jednak... roczny syn. Dlatego Kacperka zostawiła pod opieką bezdomnych z poznańskiego dworca i zniknęła na dwa dni. Teraz wyrodnej matce grozi do 3 lat więzienia.
Policjanci z Komisariatu Kolejowego patrolując w niedzielę teren poznańskiego dworca nagle usłyszeli donośny, głośny płacz dziecka dobiegający z przejścia podziemnego. Natychmiast pobiegli tam i zobaczyli na betonowej posadce zawiniętego w kocyk, płaczącego chłopczyka. Obok przy automacie do gry stał młody bezdomny, który policjantom powiedział, że wraz z kolegą opiekuje się malcem.
Ani tatuś ani wujek
Matka dziecka - jak wynikało z wyjaśnień "opiekunów" - wyjechała pociągiem w nieznane pozostawiając im chłopca. Za niańczenie dziecka mężczyźni dostali w formie zapłaty telefon komórkowy. "Opiekunowie" nie wiedzieli, jak chłopczyk ma na imię, jak się nazywa oraz kim jest jego matka. Nie dostali od niej ani jedzenia, ani nawet pieluch dla malca. Twierdzili, że chłopczyk może mieć na imię Bartek.
Poszukiwania mamusi
Policjanci wezwali pogotowie, chłopiec trafił do szpitala na obserwację. Funkcjonariusze całą noc szukali matki dziecka. Tej nocy nie udało się jej odnaleźć. Następnego dnia rano, 19-letnia poznanianka sama przyszła do komisariatu kolejowego. Nie rozumiała, dlaczego policja zabrała jej dziecko.
Przerażająca bezmyślność
Jej wyjaśnienia były przerażające.Powiedziała, że weekend chciała spędzić z nowo poznanym mężczyzną, więc swojego rocznego syna - Kacpra zostawiła "pod opieką" nieznanych mężczyzn z dworca. Kobiecie, która naraziła swoje dziecko na niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia grozi do 3 lat więzienia. Chłopczyk, co najmniej do czasu zakończenia postępowania, trafi do domu dziecka.
bas/ram,iga
Źródło: tvn24.pl, policja Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN24