Dina Gottlieb namalowała akwarele Romów z Auschwitz w 1943 r. Od kilku lat chce je odzyskać na własność, ale Międzynarodowa Rada Oświęcimska kolejny raz uznała, że miejsce obrazów jest w obozie.
- Rada z całą mocą i jednomyślnie podtrzymała swe dotychczasowe stanowisko: nie może być mowy o przekazaniu pani Gottlieb-Babbitt oryginałów, których się domaga - głosi komunikat. Członkowie MRO podkreślili, że zarówno w sprawie portretów Diny Gottlieb-Babbitt, jak i we wszystkich innych podobnych przypadkach, najwyższą wartością są autentyzm i integralność Miejsca Pamięci, z wszystkimi jego nieruchomościami i ruchomościami.
- Wspomniane portrety zostały wykonane w obozie, na polecenie doktora Josefa Mengele - do dokumentacji jego rasistowskich badań pseudonaukowych. Dziś są jednymi z bardzo rzadkich pozostałości po zamordowanych Romach i nie mogą być zastąpione żadnymi kopiami. Poszanowanie tej zasady pozwoli uniknąć jakichkolwiek wątpliwości, które w przyszłości cynicznie mogliby wykorzystać negacjoniści - napisano w komunikacie.
Rada rozumie, ale nie odda
Dina Gottlieb, mieszkająca obecnie w Stanach Zjednoczonych, domaga się od muzeum zwrotu akwarel, które wykonała w obozie Auschwitz II - Birkenau. Widnieją na nich twarze Romów, więźniów Auschwitz, którzy krótko potem zostali rozstrzelani.
W październiku 2006 roku muzeum Auschwitz w specjalnym oświadczeniu podkreśliło, że w pełni rozumie emocjonalny stosunek Gottliebowej do prac wykonanych niegdyś w warunkach, które z pewnością nie pozostały bez wpływu na jej życie.
Realizując jednak swoje statutowe zadania, muzeum wyraziło przekonanie, że "akwarele powinny zostać w Oświęcimiu". Stanowisko podzielają Romowie, którzy przeżyli zagładę i przedstawiciele europejskich organizacji romskich.
Namalowane na życzenie doktora Mengele
Dinę Gottliebową, urodzoną w Brnie Żydówkę czeską, deportowano do KL Auschwitz z transportem Żydów z Terezina w 1943 roku. Wraz z matką umieszczono ją w Auschwitz II - Birkenau. Przed wojną studiowała w Akademii Sztuk Pięknych.
Jej zdolności malarskie zauważono w obozie po tym, gdy namalowała na ścianach baraku dziecięcego kilka scen z bajek Disneya. Mengele - ówczesny naczelny lekarz tzw. cygańskiego obozu familijnego - zlecił jej wykonanie akwarel.
Skarżył się, że zdjęcia fotograficzne nie oddają dokładnie właściwego odcienia skóry Cyganów. Polecił Dinie namalować akwarelami portrety tuzina osób, które następnie rozstrzelano. Portrety miały być pomocą i dokumentacją w badaniach nad nazistowską teorią ras.
W marcu 1944 roku Gottliebowa, jej matka i 3,8 tys. innych osób, głównie czeskich Żydów, miało zostać zgładzonych. W ostatniej chwili ułaskawiono 22 z nich, w tym Gottliebową, ponieważ nie ukończyła pracy dla Mengelego. Przeżyła także jej matka.
Przypadkowe ocalenie
Część namalowanych przez Dinę akwarel ocalała przez przypadek. W styczniu 1945 roku, trzy dni po wyzwoleniu obozu, kilkunastoletni mieszkaniec Oświęcimia przyszedł do obozu, by zabrać do adopcji przez swoich rodziców osieroconą żydowską dziewczynkę z transportów węgierskich - Ewę.
Jeden z więźniów, wzruszony zachowaniem chłopaka, dał mu w podziękowaniu rulon obrazów. Było to 6 akwarel podpisanych "Dinah 1944".
W 1963 roku muzeum zakupiło od Ewy akwarele. W 1977 roku nabyło siódmą od innego byłego więźnia. Sześć lat później jeden z pracowników muzeum, przeglądając książkę Otto Krausa i Ericha Kulki pt. "Tovarna na Smrt", zauważył ilustrację sygnowaną tak jak akwarele.
Malarka początkowo nie chciała zabrać akwarel
Muzeum skontaktowało się z Gottliebową zaraz po uzyskaniu jej adresu w Stanach Zjednoczonych. W 1973 roku kobieta odwiedziła muzeum i złożyła relację o swoim pobycie w obozie i wykonaniu portretów Cyganów.
Większość z oryginalnych prac Diny Gottliebowej umieszczona jest obecnie na stałej wystawie poświęconej martyrologii Romów, która mieści się w jednym z bloków byłego KL Auschwitz.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24