To może być przełomowa metoda walki ze stwardnieniem rozsianym. Dzięki plastrom opracowywanym przez polskich naukowców komfort życia prawie 3 milionów osób z całego świata ze zdiagnozowaną chorobą może się znacząco poprawić. Nowy lek sprawi, że chorzy będą mogli chodzić do szpitala raz w miesiącu i zapomnieć o codziennych zastrzykach.
Lek ma być podawany pacjentom za pomocą specjalnie do tego celu opracowanych plastrów. - Podanie antygenu w postaci plastra na skórę znacznie łagodzi przebieg choroby u zwierząt - wyjaśnia prof. Marian Szczepanik, analityk medyczny z uniwersytetu Jagiellońskiego.
Dotychczasowe wyniki badań są na tyle obiecujące, że po zakończeniu badań na szczurach lek wchodzi właśnie w fazę badań na ludziach. Terapia sprawdza się już m.in. w przypadku pana Marcina Jurczyńskiego, który stosuje ją od czterech miesięcy. - Nie ma żadnych objawów ubocznych, które w innych metodach leczenia są dosyć uciążliwe - zachwala. A niepożądane działania mogą być nie tylko uciążliwe, ale nawet śmiertelnie groźne, ponieważ inne terapie wpływają na cały układ immunologiczny pacjenta.
Łódzka metoda
Lek opracowywany w Łodzi jest inny - precyzyjnie wyszukuje limfocyty, które atakując mielinę - czyli osłonę włókien nerwowych w mózgu - wywołuje SM. - Natomiast wszystkie pozostałe komórki układu immunologicznego pozostają nietknięte, w związku z tym wszystkie funkcje związane z ochroną nas przed infekcjami są niezaburzone - opowiada kierownik Katedry i Kliniki Neurologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi prof. Krzysztof Selmaj.
W nowej terapii lekarze podają pacjentowi przez skórę antygen, który stopniowo przenika do konkretnych komórek układu immunologicznego, tzw. komórek Largenhansa. Komórki Largenhansa uzbrojone w antygen wędrują do węzłów chłonnych. Tam wchodzą w kontakt z agresywnymi limfocytami wywołującymi SM i w pewnym sensie uczą je tolerancji wobec mieliny. Po takiej "edukacji" chorobotwórcze limfocyty po dotarciu do mózgu nie są już tak niebezpieczne.
"Magiczny pocisk"
Z dotychczasowych badan wynika, że można znacznie wyhamować rozwój choroby już po roku. Metoda ta zainteresowała medyczny świat. Amerykańskie pismo "Annals of Neurology" określa terapię mianem "magicznego pocisku".
Wprawdzie nie oznacza on jeszcze rewolucji w leczeniu chorych na SM, ale na pewno może znacznie poprawić jakość ich życia. Jak wyjaśnia dr Agata Walczak z Katedry i Kliniki Neurologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi dzięki niej pacjenci nie muszą codziennie przyjmować iniekcji i co kilka dni meldować się w szpitalu. Wystarczy, że raz na miesiąc zmienią plaster.
Na "magiczny pocisk" najbardziej liczą chorzy na SM. - Całe życie czekam na lek, który mi nada inny wymiar w życiu - mówi pan Andrzej Adam.
Jednak nim lek trafi do powszechnego użytku musi zostać gruntownie przebadany. Pieniądze na to być może się znajdą, ponieważ budzi on już zainteresowanie firm farmaceutycznych.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN