Piloci, którzy lecieli z prezydentem do Smoleńska 10 kwietnia, mieli nieaktualne dane potrzebne do lądowania. Przed wylotem samolotu wykryto również wyciek ze środkowego silnika samolotu - oświadczył zespół parlamentarny ds. katastrofy smoleńskiej, na czele którego stoi Antoni Macierewicz (PiS).
Te informacje – zdaniem Macierewicza – powinny doprowadzić do rezygnacji ze stanowiska przewodniczącego polskiej komisji badania przyczyn katastrofy smoleńskiej szefa MSWiA Jerzego Millera i zmian w sposobie prowadzenia śledztw.
Zespół napisał, że załoga pilotująca maszynę, która rozbiła się 10 kwietnia, "dysponowała danymi dotyczącymi podejścia do lądowania z 2009 r." podczas gdy załoga, która lądowała z premierem w Smoleńsku 7 kwietnia, otrzymała najnowsze dane "w istotny sposób różne i dużo bardziej precyzyjne".
Według Macierewicza, różniły się m.in. dane dotyczące położenia pasa startowego.
"Nie powiadomiono pilotów"
Członkowie zespołu zaznaczyli też w swoim stanowisku, że przed wylotem samolotu Tu-154M 10 kwietnia "wykryto wyciek ze środkowego silnika, o którym nie powiadomiono pilotów". Zdaniem Macierewicza, wyciek zlekceważono.
Zespół podał też, że już w nocy z 10 na 11 kwietnia działający wspólnie prokuratorzy polscy i rosyjscy ustalili czas katastrofy na 8.40 czasu polskiego.
Macierewicz nie chciał powiedzieć dziennikarzom, na jakich dokumentach opiera się powyższe stanowisko jego zespołu.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP