Zawalenie się konstrukcji namiotowej na terenie stadniny koni w Lublinie. Zdaniem właścicielki stadniny, konstrukcja nie zawaliła się na skutek silnego wiatru, a przez celowe działanie człowieka. Świadczyć mają o tym poprzecinane pasy, które napinały namiot. Sprawę wyjaśnia policja.
Do zawalenia się hali namiotowej, przy ulicy Dziubińskiej w Lublinie, doszło w nocy z niedzieli na poniedziałek. - Na szczęście żadnemu z osiemnastu koni nic poważnego się nie stało. Jeden miał tylko lekkie otarcia na nogach. Namiot był otwarty. Może więc zwierzętom udało się uciec. Może znajdowały się akurat na zewnątrz. Trudno rozstrzygnąć. Na pewno rozbiegły się po polach, bo konstrukcja w trakcie upadku zniszczyła też ogrodzenie - relacjonuje Maja Kusiak, właścicielka stadniny.
Policja wyjaśnia, co stało się na terenie stadniny koni
Zdaniem właścicielki zniszczenie namiotu nie było przypadkiem, a celowym działaniem. - Na początku sądziłam, że to wszystko przez pogodę, bo tej nocy strasznie wiało. Kiedy jednak przyjrzałam się pasom napinającym obiekt, nie miałam wątpliwości. Ktoś je poprzecinał - dokładnie 45 pasów z 60 - mówi Kusiak, która straty szacuje na 50 tysięcy złotych.
Kobieta o sprawie powiadomiła policję. Młodszy aspirant Kamil Karbowniczek z zespołu prasowego Komendanta Wojewódzkiego Policji w Lublinie mówi, że na miejscu był m.in. technik kryminalistyki. - Prowadzone były oględziny. Policja będzie ustalała szczegóły i okoliczności zdarzenia - podkreśla Karbowniczek.
Na terenie stadniny organizowane są m.in. zajęcia z nauki jazdy konnej i półkolonie. Wszystkie zostały tymczasowo odwołane.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Maja Kusiak