Karetka transportowa, przewożąca matkę z dzieckiem do szpitala w Lublinie, nad ranem najechała na tył autobusu miejskiego. Dziecku nic się nie stało, jego matka jest jeszcze w szpitalu na badaniach. Okazało się, że kierowca karetki pogotowia nie posiada uprawnień do kierowania pojazdami, a prawo jazdy, którym się posługiwał, jest prawdopodobnie podrobione - informuje policja.
Do zderzenia karetki z autobusem doszło na alei Witosa w Lublinie około godziny 4.40.
W karetce matka i dziecko
Policjanci ustalili, że karetka transportowa jechała od strony Zamościa w kierunku centrum Lublina. Nie była pojazdem uprzywilejowanym, nie miała włączonych sygnałów świetlno-dźwiękowych. W pewnym momencie karetka najechała na tył autobusu, który jechał tym samym pasem i w tym samym kierunku, tuż przed karetką pogotowia.
- Nie było widać śladów hamowania. Dwie osoby - kobieta i jej dziecko - transportowane ambulansem do jednego z lubelskich szpitali, zostały zabrane do szpitala – przekazał w rozmowie z TVN24 komisarz Kamil Gołębiowski, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Lublinie.
Autobusem jechał tylko kierowca, który nie odniósł żadnych obrażeń. Policjanci przebadali obu kierowców na zawartość alkoholu w organizmie, byli trzeźwi.
Po wypadku sytuację na drodze nagrał kierowca przejeżdżający nad ranem ulicą Witosa. Na nagraniu widać, że po zderzeniu z autobusem karetka przewróciła się na bok.
Kierowca bez uprawnień
Kiedy policjanci sprawdzili dokumenty 26-letniego kierowcy karetki transportowej, okazało się, że nie posiada uprawnień.
- W naszych systemach nie figuruje on jako osoba posiadająca uprawnienia do kierowania pojazdami, a dokument, którym się posługiwał, wstępnie policjanci zakwalifikowali jako mogący być podrobiony czy też przerobiony – dodał Gołębiowski.
Mężczyzna został zatrzymany. Teraz policjanci sprawdzają okoliczności tego zdarzenia i ustalają, jak je zakwalifikować.
Jeśli kierowca karetki był odpowiedzialny za najechanie na autobus, musi liczyć się z odpowiedzialnością za spowodowanie wypadku lub kolizji. Dodatkowo jeśli okaże się, że dokument, którym posługiwał się, jest podrobiony, może mu grozić kara nawet pięciu lat więzienia.
Autor: nina/ks / Źródło: TVN24 Białystok
Źródło zdjęcia głównego: Grzegorz Chowicki