Prezydent i premier latają należącymi do LOT-u embraerami, zamiast kupionym przez MON boeingiem, który przez ponad rok był wykorzystany do lotów HEAD kilka razy – ustalił tvn24.pl. Dzieje się tak mimo braku procedur zapewniających bezpieczeństwo VIP-om podczas lotów czarterami - uchwalona przed rokiem ustawa jest martwa, bo minister obrony i szefowie kancelarii Sejmu, Senatu i premiera nadal nie wydali do niej zarządzeń, o czym ten ostatni nawet nie pamięta.
20 maja 2019 roku, wojskowe Okęcie. Stanisław Karczewski wchodzi po wyłożonych czerwonym suknem schodkach do Boeinga 737-800NG o numerze bocznym 0110. Samolot noszący imię marszałka Józefa Piłsudskiego ma odbyć pierwszy oficjalny lot do Tbilisi. Marszałek Senatu informuje o tym na Twitterze i zamieszcza kilka zdjęć. "Ten samolot to nie tylko środek lokomocji, to kolejny biało-czerwony powód do dumy!" – ekscytuje się polityk PiS.
"Nie wiem, po co kupiliśmy ten samolot"
Według naszych informacji ze źródeł zbliżonych do MON i Kancelarii Prezydenta, od maja 2019 roku boeing jako środek lokomocji najważniejszych osób w państwie został wykorzystany zaledwie kilka razy. Głównie - jak ustaliliśmy - były to loty prezydenta.
Źródło zbliżone do MON: - Boeingiem lotów o statusie HEAD (z prezydentem, premierem, marszałkiem Sejmu lub Senatu – red.) było kilka, nawet nie kilkanaście, ale samolot cały czas lata, piloci się szkolą, co najmniej raz w tygodniu jest w powietrzu. Wylatanych na nim jest już 1500 godzin.
Według naszych nieoficjalnych informacji w 1 Bazie Lotnictwa Transportowego, do której należy kupiony przez MON boeing, wyszkolone są trzy załogi latające tym samolotem.
- Załogi są wyszkolone we wszystkich możliwych warunkach atmosferycznych, dwóch członków tych załóg nawet do stopnia instruktora. Szkolimy kolejne załogi, jest ich nawet nadmiar - dodaje nasz rozmówca. Nie kryje zdziwienia, że samolot jest tak rzadko wykorzystywany. - Wszystko jest gotowe, tylko brać i latać. Nie wiem, po co kupiliśmy ten samolot... – komentuje.
Boeing 737-800NG został kupiony przez MON z pominięciem czasochłonnej procedury przetargowej, bo miał być dostępny od razu. Na mocy wartej 2,5 mld zł umowy oprócz tego samolotu do Polski mają trafić jeszcze dwa Boeingi 737, ale w konfiguracji nazywanej przez producenta BBJ2 (od Boeing Business Jet), czyli lepiej wyposażone. Natomiast od 2018 roku są w użyciu dwa małe samoloty Gulfstream G550 (dla co najwyżej 16 pasażerów). Tymi ostatnimi najczęściej latają mniejsze delegacje.
"Boeing i tak musi latać"
Resort obrony pokrywa też koszty użytkowania embraerów wyczarterowanych od PLL LOT. Z podpisanej w czerwcu 2010 roku umowy, do której dotarł tvn24.pl, wynika, że MON - oprócz stałej opłaty za czarter dwóch brazylijskich maszyn - musi też ponosić tzw. opłaty zmienne, pokrywające m.in. koszt obsługi operacyjnej, paliwa czy cateringu.
- Boeing i tak musi latać, a czy leci z prezydentem, czy w locie szkolnym, ministerstwo obrony kosztuje to tyle samo. Inaczej jest z embraerami, bo oprócz stałej opłaty za czarter, LOT za każdy lot wystawia fakturę – wyjaśnia nasz informator.
Dodaje, że kancelarie prezydenta i premiera, które najczęściej używają samolotów, z niewiadomych przyczyn zamiast boeingiem latają wyczarterowanymi przez MON od LOT-u dwoma embraerami.
Jak mówi nam współpracownik prezydenta, "decyzje, czym się leci, podejmuje dyrektor biura obsługi Kancelarii Prezydenta". - To chyba kwestia przyzwyczajenia. Piloci LOT-u mieli do tej pory lepszą opinię niż wojskowi, bo bardziej przestrzegali procedur. Poza tym boeing jest wielki, mieści więcej pasażerów, ale w środku jest niewygodny, bo jest mało miejsca na nogi – wylicza współpracownik prezydenta. Dodaje, że w trakcie kampanii wyborczej prezydent latał głównie embraerami.
Prezydent startuje bez kontroli
Tak było 2 lipca, gdy Andrzej Duda wracał z kampanijnej wizyty w Lubuskiem. Na lotnisku w Babimoście niedaleko Zielonej Góry czekał na niego embraer. Jego załogę – jak ujawniliśmy w środę w tvn24.pl – tworzyli kapitan z dwuletnim stażem, której towarzyszył tego dnia doświadczony instruktor, ze względu na to, że musiała odnowić uprawnienia do lądowania. Informacje te potwierdził Andrzej Pussak, wiceprzewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
Kancelaria Prezydenta zaplanowała, że kolumna z Andrzejem Dudą dotrze o godz. 21.45 na lotnisko, które działało tego dnia do 22.00. O tej godzinie służbę kończył kontroler ruchu lotniczego, który zgodnie z prawem nie może jej przedłużyć ani o minutę.
Na początku lipca portal tvn24 i "Gazeta Wyborcza" ujawniły, że embraer wystartował z lotniska w Babimoście już po zakończeniu służby przez kontrolera. Dwoje pilotów zostało zawieszonych. Incydent wyjaśniał LOT pod nadzorem Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, która 31 lipca przejęła od przewoźnika wyjaśnianie sprawy, powołując zespół, który ma się tym zająć, i uznała zdarzenie za poważny incydent.
Według naszych źródeł w PLL LOT, nie po raz pierwszy za sterami samolotu z jedną z czterech najważniejszych osób w państwie siedzi młody pilot z niewielkim stażem. Wynika to z tego, że sytuacja w oddziale skupiającym pilotów embraerów, z których korzysta rząd, w ostatnich latach się pogorszyła, bo wielu doświadczonych lotników odeszło, by latać na większych samolotach, a w ich miejsce są przyjmowani młodzi.
- Można mówić o inwazji młodych ludzi bez doświadczenia. Przychodzą tam ludzie ze szkół z nalotem 200 godzin na lekkich samolotach. I ci ludzie szybko awansują i takich "świeżaków" się awansuje na kapitana – mówił tvn24.pl pilot LOT-u z wieloletnim stażem.
Umowa nie gwarantuje bezpieczeństwa
Według naszych informacji ze źródeł zbliżonych do PKBWL, jednym z dokumentów, który ma badać komisja, jest umowa na czarter embraerów zawarta między ministerstwem obrony i LOT-em. Po raz pierwszy została ona zawarta w czerwcu 2010 roku, dwa miesiące po katastrofie smoleńskiej.
- Próbowaliśmy przeforsować, by do umowy wpisać wymogi wobec pilotów, ale LOT odpowiedział, że to umowa handlowa, w której nie możemy im dyktować, jacy piloci mają latać – relacjonuje informator zbliżony do negocjacji.
Ostatecznie w dokumencie z 2010 roku, do którego dotarł tvn24.pl, znalazł się art. 9 punkt 12 powyższej umowy, w którym LOT, jako wykonawca, musi zapewnić "personel latający o najwyższych kwalifikacjach i doświadczeniu". Umowa w 2010 roku była objęta tajemnicą handlową, a kilka lat później resort obrony nadał jej klauzulę "zastrzeżone". Fragmenty jej zapisów ujawniliśmy ze względu na interes społeczny, a zwłaszcza dbałość o zapewnienie bezpieczeństwa najważniejszych osób w państwie.
Janusz Strużyna, ówczesny dyrektor Biura Obsługi Organizacyjnej Prezydenta, który odpowiadał za organizację lotów prezydentów od czasów Lecha Wałęsy aż do Andrzeja Dudy (w 2017 roku odszedł na emeryturę) przyznaje w rozmowie z nami, że nie zna drugiego przypadku, w którym jakieś państwo czarteruje na dłużej samoloty do transportu VIP-ów.
- W 90 procentach przypadków zajmują się tym specjalne jednostki wojskowe, a w pozostałych przypadkach najważniejsi politycy latają samolotami rejsowymi lub wyczarterowanymi jednorazowo od linii lotniczych – tłumaczy Strużyna.
Były minister: jest luka w przepisach
Postawienie na czarterowane od LOT-u samoloty przez polityków ma dalekosiężne skutki, bo cywilnych pilotów nie obejmuje instrukcja HEAD. Wydany przez ministra obrony dokument po katastrofie smoleńskiej został uzupełniony o szereg wymogów, jakie powinni spełniać piloci, którzy latają w lotach HEAD, czyli z prezydentem, premierem, marszałkiem Sejmu lub Senatu. Instrukcja dotyczy jednak wyłącznie pilotów wojskowych.
Służby prasowe MON wyjaśniają w odpowiedzi na nasze pytania, że instrukcja "określa zasady organizacji i zabezpieczenia lotów o statusie HEAD realizowanych przy użyciu wojskowego specjalnego transportu lotniczego", a "wymagania wobec innych przewoźników regulują odrębne przepisy dla lotnictwa cywilnego, które określają, jakie certyfikaty, licencje i koncesje powinien on posiadać".
Czesław Mroczek, były wiceminister obrony w rządzie PO-PSL przyznaje w rozmowie z nami, że w przepisach dotyczących lotów VIP-ów jest "luka prawna".
- Instrukcja HEAD nie określa warunków, jakie powinni spełniać piloci cywilni, ale reguluje też inne kwestie związane z przebiegiem lotu – wyjaśnia poseł Koalicji Obywatelskiej.
Minister infrastruktury Andrzej Adamczyk pytany przez nas o to samo również jest zdania, że instrukcja HEAD nie dotyczy pilotów cywilnych. - Nic o tym nie wiem, by obowiązywały jakieś szczególne przepisy w lotnictwie cywilnym, które by dotyczyły lotów HEAD - mówi polityk PiS.
Porozumienie "pisane palcem po wodzie"
Jedynym dokumentem regulującym tę sferę jest porozumienie podpisane w marcu 2012 roku przez szefów kancelarii prezydenta, premiera, Sejmu i Senatu, a także ministra obrony, spraw wewnętrznych i szefa Urzędu Lotnictwa Cywilnego.
Od kilku osób, które brały udział w pracach nad dokumentem lub się pod nim podpisały, słyszymy, że porozumienie ma niewielką moc prawną – nie jest to ustawa, rozporządzenie, ani nawet zarządzenie. Nie określa nawet, jakie konsekwencje grożą za złamanie jego zapisów.
Do dokumentu wpisano kluczowy po Smoleńsku zakaz latania jednym samolotem przez prezydenta i premiera, czy prezydenta i marszałka Sejmu.
- Porozumienie między kancelariami jest pisane palcem po wodzie. To umowa dżentelmeńska. Szefowie kancelarii nie mogą niczego zakazać premierowi i prezydentowi, czyli swoim szefom – mówi jeden z sygnatariuszy dokumentu.
Również Janusz Strużyna, który brał udział w jego tworzeniu, tłumaczy, że było ono "aktem niskiej rangi", a jego rola sprowadzała się do tego, by wyjaśnić, kto ma pierwszeństwo przy zamawianiu samolotów.
"Politycy niewiele się nauczyli po Smoleńsku"
Strużyna dodaje, że przedstawiciele czterech kancelarii brali już wtedy udział w przymiarkach do zakupu nowych samolotów.
- Czarter embraerów to miało być przejściowe, doraźne rozwiązanie, plomba. Działaliśmy z roku na rok, bo panowało przekonanie, że niedługo kupimy samoloty – tłumaczy.
Wtóruje mu generał brygady pilot Tomasz Drewniak, były inspektor Sił Powietrznych, który podpisywał kilka kolejnych umów na czarter embraerów.
- Był pomysł, by rozszerzyć instrukcję (HEAD - red.) o loty cywilne, ale nie było ścieżki prawnej, bo minister obrony nie mógł niczego nakazać LOT-owi. Jak embraery zaczęły latać w 2010 roku, to wszyscy myśleli, że to będzie tymczasowe rozwiązanie, a trwa to już 10 lat – zauważa.
Nasz rozmówca z resortu obrony podkreśla, że od Smoleńska nie zmieniło się również podejście polityków do przestrzegania procedur. – Niestety procedur brakuje, a nasi generałowie nie potrafią wymusić ich stworzenia na politykach. A sami politycy niewiele się nauczyli po Smoleńsku, i powinni w końcu zrozumieć, że jak przepisy mówią "nie", to znaczy "nie" – zauważa.
Dworczyk bierze odpowiedzialność na siebie…
Piątek, 9 sierpnia 2019 roku, konferencja w kancelarii premiera. Jej szef Michał Dworczyk informuje, że premier Mateusz Morawiecki podjął decyzję o przygotowaniu nowej ustawy o organizacji lotów najważniejszych osób w państwie, bo wcześniej "kwestia przelotów VIP-ów była regulowana w różnych niejednokrotnie zmienianych aktach prawnych". To reakcja na ujawnioną przez media "aferę samolotową", która pozbawiła funkcji marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego za wykorzystywanie rządowych samolotów do latania na weekend z Warszawy w rodzinne strony i zabieranie na ich pokład członków rodziny.
Dworczyk podkreśla, że na niego - jako szefa kancelarii premiera - "zostanie złożona odpowiedzialność, zostaną złożone różne obowiązki związane z organizacją lotów".
Daje do zrozumienia, że prace potoczą się szybko. W piątek zapowiada, że pierwsze spotkanie zespołu, który ma pracować nad projektem, ma się odbyć w poniedziałek 12 sierpnia 2019, o godzinie 14.
Ustawa o lotach najważniejszych osób w państwie, która zostaje przyjęta przez Sejm kilka tygodni później (30 sierpnia 2019), to krótki akt prawny, składający się z zaledwie 11 artykułów. Dotyczy lotów o statusie HEAD - tak wojskowych, jak i cywilnych. Zakazuje politykom zabierania członków rodziny na pokład samolotów, jeśli nie są oni zaliczani do oficjalnej delegacji. Najważniejszy zapis nakłada na szefa kancelarii premiera obowiązek stworzenia Centralnego Rejestru Lotów o statusie HEAD. Inne procedury mają być dopiero stworzone, bo ustawa nakłada na szefów kancelarii premiera, prezydenta, Sejmu i Senatu oraz ministra obrony obowiązek wydania zarządzeń, które szczegółowo uregulują procedury dotyczące lotów z VIP-ami.
Art. 1. 1. Ustawa określa zasady i tryb organizacji lotów: 1) Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, 2) Marszałka Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, 3) Marszałka Senatu Rzeczypospolitej Polskiej, 4) Prezesa Rady Ministrów (...) Art. 5. Minister Obrony Narodowej, po zasięgnięciu opinii Szefów Kancelarii: Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, Senatu Rzeczypospolitej Polskiej oraz Prezesa Rady Ministrów, określi, w drodze zarządzenia, szczegółowy tryb organizacji lotów osób, o których mowa w art. 1, realizowanych statkami powietrznymi wojskowego specjalnego transportu lotniczego lub innymi wojskowymi transportowymi statkami powietrznymi Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej, uwzględniając konieczność zapewnienia bezpieczeństwa i sprawnej organizacji lotów tych osób. Art. 6. Szefowie Kancelarii: Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, Senatu Rzeczypospolitej Polskiej oraz Prezesa Rady Ministrów, każdy w zakresie swojego działania, określą, w drodze zarządzeń, szczegółowy tryb organizacji lotów osób, o których mowa w art. 1, uwzględniając konieczność zapewnienia bezpieczeństwa i sprawnej organizacji lotów tych osób w tym przepisy wydane na podstawie art. 5.Ustawa z dnia 30 sierpnia 2019 r. o lotach najważniejszych osób w państwie
…a po roku nie pamięta, czy wydał zarządzenie
Poniedziałek, 3 sierpnia 2020 roku. Niemal rok od zapowiedzi dzwonimy do Michała Dworczyka z pytaniem, czy wydał zarządzenie.
- Wydaje mi się, że jest wydane, ale nie mogę tego teraz sprawdzić. Zgodnie z ustawą szef KPRM ma je wydać – mówi polityk PiS.
- Inne kancelarie odpowiadają, że nie wydały tych zarządzeń, bo czekają na zarządzenie MON – zauważam.
- Być może u nas jest tak samo – zastanawia się szef kancelarii premiera, który zaznacza, że jest na kilkudniowym urlopie i deklaruje, że po "środzie jest do dyspozycji".
W czwartek rano Dworczyk odbiera telefon i przyznaje, że nie wydał zarządzenia, bo najpierw musi to zrobić MON, ale nie może dłużej rozmawiać. W kolejnej rozmowie zapewnia, że rejestr lotów HEAD - zgodnie z ustawą - działa od kwietnia. Pytany, dlaczego premier i prezydent prawie w ogóle nie latają kupionym przez rząd boeingiem, odpowiada, że nie będzie tego komentował, bo nie ma przed sobą danych z liczbą lotów. Krótko potem po raz kolejny kończy rozmowę i już więcej nie odbiera. Nie odpisuje też na SMS z pytaniami.
Również rzecznik rządu Piotr Mueller nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, dlaczego premier Morawiecki nie lata kupionym boeingiem. – Nie pamiętam. Wielokrotnie latam z premierem – przyznaje rzecznik pytany, czy sam leciał na pokładzie tego samolotu z szefem rządu. – Boeing jest większy (od embraera - red.). Jak mniej osób lata, to bierze się mniejszy, na logikę – zastanawia się.
Centrum Informacyjne Rządu nie odpowiedziało na nasze pytanie o liczbę lotów HEAD boeingiem i odesłało nas do ministerstwa obrony. Odpowiedź od służb prasowych tego resortu nie nadeszła do czasu publikacji tekstu.
Resort obrony po roku tworzy zespół roboczy
Ministerstwo obrony pytane, czy wydało zarządzenie regulujące loty HEAD, odpowiada, że zarządzenie szefa MON "jest w trakcie opracowania przez zespół roboczy". "Obecnie prowadzone są uzgodnienia wewnątrzresortowe" – zapewniają służby prasowe MON.
Rozmówca zbliżony do kierownictwa MON: - W wojsku, jak jest problem, to powołuje się zespół roboczy. Nikt się tymi procedurami jeszcze na poważnie nie zajął. Odpowiada za to wiceminister Skurkiewicz.
Wojciech Skurkiewicz jako wiceszef resortu faktycznie odpowiada za legislację. Pytany przez nas o zarządzenie w sprawie lotów odpisuje, że on się nim nie zajmuje. - Zarządzenie zgodnie z ustawą ma zostać wydane do października i ten termin zostanie dotrzymany – dodaje.
O to samo pytamy służby prasowe Sejmu i Senatu, które zgodnie tłumaczą, że szefowie kancelarii nie wydali zarządzeń, bo czekają na zarządzenie MON.
Jako jedyny zarządzenie wydał szef Kancelarii Prezydenta. Biuro prasowe zdradziło przy okazji, że Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało Kancelarię Prezydenta o powstaniu zespołu roboczego, który ma opracować zarządzenie na podstawie ustawy z 30 sierpnia 2019 roku dopiero 29 lipca 2020 roku.
Brak większości zarządzeń oznacza, że uchwalona latem ubiegłego roku ustawa jest w dużej mierze martwym prawem, a jedynym istotnym jej elementem, który powinien już działać, jest rejestr lotów o statusie HEAD, który ma być prowadzony przez kancelarię premiera. Dane z rejestru – zgodnie z ustawą – mają być udostępniane dziennikarzom.
Przed tygodniem, we wtorek 4 sierpnia, złożyliśmy do szefa kancelarii premiera Michała Dworczyka wniosek o udostępnienie danych o wszystkich lotach o statusie HEAD od powstania rejestru. Do czasu publikacji tekstu nie dostaliśmy odpowiedzi.
Autorka/Autor: Grzegorz Łakomski (grzegorz_lakomski@tvn.pl)
Źródło: tvn24.pl