Pół wieku temu jego życie weszło na znane dziś wszystkim tory. Wtedy generał Mirosław Hermaszewski pierwszy raz wsiadł za stery szybowca, kilka lat później został pierwszym - i jedynym dotąd - Polakiem w kosmosie.
Rocznicę pierwszego lotu uczcił tam, gdzie wszystko się zaczęło - we wrocławskim aeroklubie. Dla kosmonauty właśnie tamten dzień był - jak wyznaje - "jednym z najpiękniejszych w życiu". - Dokładnie pół wieku temu, 11 lipca, na tym szybowcu który stoi za mną, na Czapli, wykonałem pierwszy lot z instruktorem - mówi i wskazuje wysłużoną maszynę.
I to były pierwsze trzy minuty, które będzie pamiętać "do końca życia".
Powrót do przeszłości
- Dziś wykonam taki sentymentalny locik, który zorganizowali mi koledzy z rodzinnego aeroklubu we Wrocławiu, bo ja z tej ziemi pochodzę i tę ziemię najbardziej kocham. Dziś zobaczę znów z wysokości paruset metrów tę przepiękną okolice i przeżyję ten lot jeszcze raz - powiedział. I tak też zrobił.
Jego szybowiec wzbił się do lotu na kablu wyciągarki. Na miejscu był instruktor, z którym generał leciał w ten pierwszy lot. - Jeszcze wtedy nie zapowiadało się, że będzie generałem czy kosmonautą - mówi instruktor Eugeniusz Młynarski.
Dziś chętnych, by pójść choć po części w ślady Hermaszewskiego nie brakuje. - Szkolimy kolejnych młodych adeptów lotnictwa - mówi Stanisław Słotwiński z aeroklubu. I właśnie tych najbardziej utalentowanych nagrodził w swoje święto legendarny pilot i kosmonauta.
- Każdy lot uświadamia mi, że nie ma nic lepszego na tym świecie - mówi latająca na szybowcach Natalia Cyran.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24