Prezydent Andrzej Duda złożył w piątek projekt nowelizacji ustawy o powołaniu komisji do spraw badania rosyjskich wpływów, zwaną "lex Tusk". - Prezydent jest głową państwa i ma oczywiście prawo decydować o różnych sprawach sam. Tę decyzję podjął, jak sądzę, po jakichś rozmowach ze swoimi bezpośrednimi współpracownikami - powiedział w sobotę prezes PiS Jarosław Kaczyński.
W piątek - po czterech dniach od podpisania budzącej szeroką krytykę ustawy zwanej "lex Tusk" - prezydent oświadczył, że przygotował nowelizację przepisów. W piątek po południu trafiła ona do Sejmu.
Ustawa jest szeroko krytykowana przez ekspertów jako niekonstytucyjna. Sprzeciwia się jej również opozycja. Duże zaniepokojenie po jej podpisaniu przez Andrzeja Dudę wyraziły też Stany Zjednoczone i Komisja Europejska.
W sobotę na konferencji prasowej we wsi Rudna Wielka na Podkarpaciu reporter TVN24 poprosił Jarosława Kaczyńskiego o komentarz do tej decyzji. - Prezydent jest głową państwa i ma oczywiście prawo decydować o różnych sprawach sam - powiedział prezes PiS. - Tę decyzję podjął, jak sądzę, po jakichś rozmowach ze swoimi bezpośrednimi współpracownikami - dodał.
CZYTAJ W KONKRET24: Które artykuły Konstytucji RP narusza ustawa "lex Tusk"
Kaczyński: w Polsce ścierają się dwa sposoby myślenia o demokracji i społeczeństwie
- Istota tej ustawy to była chęć przekazania ludziom jak było, faktów - stwierdził następnie. - W Polsce ścierają się dwa sposoby myślenia o demokracji i społeczeństwie. Ten pierwszy zakłada, że dobry obywatel i dobre społeczeństwo, to społeczeństwo, a co za tym idzie obywatele dobrze poinformowani. Także o tych sprawach, o których ludzie władzy chcieliby nie informować - powiedział.
- Przypomnijmy sobie sprawę lustracji. To był taki klasyczny przykład. Myśmy chcieli, aby każdy, kto bierze udział w procesie demokratycznym, wiedział kto kiedyś był współpracownikiem służb specjalnych, a nasi przeciwnicy przedstawiali ten oczywisty skądinąd plan jako jakąś zbrodnie - stwierdził.
- Dzisiaj mamy do czynienia z sytuacją podobną. Była prowadzona polityka prorosyjska. Wpływy rosyjskie w Polsce były niewątpliwie i nadal są. Wszystko, co można na ten temat stwierdzić, na przykład w postępowaniu przed taką komisją, powinno być społeczeństwu znane. A to, że to będzie dla niektórych być może nawet skrajnie niewygodne, nie ma żadnego znaczenia. To jest właśnie sprawdzian demokracji - dodał. - Tego pan prezydent nie podważył i z tego się cieszymy - zakończył Kaczyński.
Kaczyński o sytuacji w Trybunale Konstytucyjnym
Na konferencji prasowej prezes PiS został zapytany także o to, czy nie jest zaniepokojony faktem, że Trybunał Konstytucyjny do tej pory nie zebrał się w sprawie nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, która mogłaby, według Prawa i Sprawiedliwości, odblokować pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy.
Kaczyński powiedział, że wolałby, żeby ta sprawa została w ten czy inny sposób rozstrzygnięta.
- Natomiast to, że kilku ludzi, którzy są członkami Trybunału Konstytucyjnego, kilku sędziów Trybunału, wbrew oczywistym przepisom prawa - nawet naprawdę nie będący w naszym obozie Rzecznik Praw Obywatelskich, profesor prawa (Marcin Wiącek - red.) stwierdził, że pani Julia Przyłębska jest w dalszym ciągu prezesem Trybunału Konstytucyjnego - próbuje to, w imię osobistych ambicji, zakwestionować, no, to jest coś, na co my nie mamy żadnego wpływu - stwierdził.
- Cała ta bajka o tym, że to jest nasz Trybunał i to my, w gruncie rzeczy, wydajemy tam wyroki, to jest właśnie bajka - dodał.
Konflikt w Trybunale
Prezydent Andrzej Duda skierował nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym do Trybunału Konstytucyjnego w trybie kontroli prewencyjnej w lutym. Nowelizacja ma - według PiS - wypełnić kluczowy "kamień milowy" dla odblokowania przez Komisję Europejską środków na realizację Krajowego Planu Odbudowy. Jednocześnie prezydent zaapelował wtedy do sędziów TK, by niezwłocznie zajęli się sprawą.
Od miesięcy w TK trwa spór o kadencję Julii Przyłębskiej jako prezesa TK, który uniemożliwiał w ostatnim czasie zebranie się Trybunału w pełnym składzie. Według części prawników, w tym byłych i obecnych sędziów TK, kadencja Przyłębskiej - jako prezesa TK - upłynęła po 6 latach, czyli 20 grudnia 2022 r. i jednocześnie nie ma ona możliwości ponownego ubiegania się o tę funkcję. Według samej Przyłębskiej, a także premiera i części ekspertów, jej kadencja upływa w grudniu 2024 r. - razem z końcem kadencji Przyłębskiej jako sędzi TK.
Sześciu sędziów Trybunału, w tym wiceprezes Mariusz Muszyński, jeszcze w styczniu skierowało pismo do Przyłębskiej i prezydenta Andrzeja Dudy, w którym zażądali od niej zwołania Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK i wyłonienia kandydatur, spośród których prezydent wskaże nowego prezesa. Na początku marca służby prasowe TK podały, że prezes Przyłębska zwołała Zgromadzenie Ogólne Sędziów TK, które "bezwzględną większością głosów, w obecności dwóch trzecich sędziów TK podjęło uchwałę, w której stwierdzono brak podstaw do zwołania zgromadzenia w celu wyboru kandydatów na prezesa Trybunału".
W piątek TK zebrał się w pełnym składzie w innej sprawie - sporu kompetencyjnego między Prezydentem RP a Sądem Najwyższym dotyczącego prawa łaski. Sprawa ma związek z nieprawomocnym wyrokiem wobec Mariusza Kamińskiego i innych osób z b. kierownictwa CBA. Prezydent Andrzej Duda ułaskawił w 2015 r. nieprawomocnie skazanych b. szefów CBA. W piątkowej rozprawie uczestniczyło 11 spośród 15 sędziów Trybunału.
Dwóch sędziów spośród szóstki kwestionującej sprawowanie funkcji przez prezes TK - Bogdan Święczkowski i Zbigniew Jędrzejewski - skierowali do Julii Przyłębskiej list, w którym stwierdzili, iż ich udział w rozpoznaniu sprawy sporu kompetencyjnego w żaden sposób nie zmienia ich stanowiska zawartego w piśmie sześciu sędziów TK z 3 stycznia, a ich udział w piątkowej rozprawie jest "podyktowany dbaniem o konstytucyjny podział władz i bezpieczeństwo demokratycznego ustroju Rzeczypospolitej".
Czytaj więcej: Dwóch sędziów Trybunału zawiesiło bunt, ale tylko na jedną sprawę. Wcześniej przyczyniali się do wstrzymywania prac
Źródło: TVN24, PAP