Pan premier mówi, że cała ta operacja jest jego wielkim sukcesem i jest warta dziesięciu najlepszych produkcji hollywoodzkich. Premier nie dodał, że chyba ma na myśli kategorię Złotych Malin - powiedział w "Faktach po Faktach" TVN24 były szef rządu Leszek Miller. To jego komentarz do zmian w ustawie o Instytucie Pamięci Narodowej.
W środę Sejm w ekspresowym tempie uchwalił zmiany w nowelizacji ustawy o IPN. Nowy akt prawny błyskawicznie przeszedł też przez Senat i został podpisany przez prezydenta Andrzeja Dudę. Nastąpiło odejście od przepisów karnych. Uchylono między innymi artykuł 55a, który groził więzieniem za przypisywanie Polakom odpowiedzialności za zbrodnie III Rzeszy Niemieckiej.
- Cała ta sprawa ma podteksty bardzo poważne, ale też groteskowe - ocenił w niedzielę w "Faktach po Faktach" w TVN24 były premier i były szef Sojuszu Lewicy Demokratycznej Leszek Miller.
"Szkoda, że Polska skapitulowała tak późno"
- Jeżeli słyszę, że pan premier (Mateusz) Morawiecki mówi, że cała ta operacja jest jego wielkim sukcesem i jest warta dziesięciu najlepszych produkcji hollywoodzkich, to premier nie dodał, że chyba ma na myśli kategorię Złotych Malin - ironizował Miller. Złote Maliny to antywyróżnienie, przyznawane najgorszym filmom.
- Ponieważ PiS od wielu miesięcy używa takiego sformułowania "ulica i zagranica" i mówi, że nie można podporządkować się ulicy, czyli czynnikom wewnętrznym - opozycji na przykład, i nie można podporządkować się czynnikom zewnętrznym - czyli instytucjom zagranicznym czy partnerom zagranicznym, a właśnie się podporządkował, to ma straszliwy kłopot, żeby to jakoś wytłumaczyć - zauważył były premier.
Ocenił, że PiS "jak zwykle w takim przypadku próbuje porażkę przekuć w sukces".
- Polska, która miała się nie cofnąć w sprawie ustawy o IPN - jeszcze niedawno to słyszeliśmy: ani kroku w tył - właśnie skapitulowała - zaznaczył Miller.
Uznał, iż "szkoda, że skapitulowała tak późno".
- Bo gdyby podniosła ręce do góry wcześniej, to szkody byłyby mniejsze - dodał.
"Oni są gotowi nawet połknąć swój własny język"
Były szef rządu pytany był, czy rząd ma teraz szansę na poprawę stosunków ze Stanami Zjednoczonymi oraz na doprowadzenie do ulokowania amerykańskich baz militarnych w Polsce.
- Zobaczymy jak będzie. Ale bardzo możliwe, że zamrożenie relacji między Stanami Zjednoczonymi a władzami polskimi na tych wysokich piętrach minie. Bo proszę zwrócić uwagę, że PiS się ugiął. Głównie dlatego, że żaden funkcjonariusz państwa polskiego nie mógł się spotkać z wysokim funkcjonariuszem państwa amerykańskiego - zauważył polityk. Dodał, że "dla PiS-u to ma bardzo istotną wagę".
- Bo mija 36. miesiąc pełnienia urzędu przez pana prezydenta Dudę i w ciągu tych 36 miesięcy prezydent Duda ani razu nie był w pokoju owalnym Białego Domu. To samo premierzy - podkreślił.
Zdaniem gościa TVN24, "to, że pan prezydent 36 miesięcy nie jest przyjęty w Białym Domu, jest czymś zdumiewającym".
- I to musi bardzo doskwierać obecnej elicie rządzącej. I oni są gotowi wszystko zrobić, nawet połknąć swój własny język i wycofać się z ustawy, którą jeszcze niedawno traktowali jako bardzo dobrą, żeby tylko do takiego spotkania doprowadzić - skwitował.
"To jest pewien egzamin dla sędziów SN"
Leszek Miller odniósł się też do sytuacji w Sądzie Najwyższym. Zgodnie z ustawą o SN, która weszła w życie 3 kwietnia, 3 lipca w stan spoczynku mają przejść sędziowie SN, którzy ukończyli 65. rok życia. Dotyczy to między innymi I prezes Małgorzaty Gersdorf. W czwartek Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN przyjęło uchwałę, że prof. Gersdorf pozostaje zgodnie z konstytucją pierwszym prezesem do dnia 30 kwietnia 2020 roku.
Były premier został zapytany o swoje przewidywania co do działań, jakie w tej sytuacji podejmą władze.
- Ja raczej nie zakładam rozwiązania siłowego, ale raczej metodę ignorowania czy uznania, że pani Gersdorf nie pełni żadnego urzędu. A to, czy będzie w siedzibie Sądu Najwyższego, czy w jakimś wynajętym pokoju, to już nie ma znaczenia - uznał Leszek Miller.
Jak dodał, wprowadzone ustawą zmiany " to jest oczywiście rzecz niesłychana i niebywała".
- Bo w tej sprawie konstytucja nie pozostawia żadnych wątpliwości. Pierwszego prezesa Sądu Najwyższego powołuje prezydent na sześcioletnią kadencję - zaznaczył. Podkreślił, że w związku z tym "pani Gersdorf ma wszelkie powody, żeby pełnić to stanowisko dalej".
Miller wyraził nadzieję, że "większość sędziów nie przyjmie do wiadomości tych działań, które są ewidentnie sprzeczne z konstytucją". To jest pewien egzamin dla sędziów Sądu Najwyższego i zobaczymy, jak go rozwiążą - powiedział polityk.
Autor: JZ//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24