Czołgi Leopard 2 powstały, by zatrzymać spodziewaną sowiecką inwazję na terenie podzielonych żelazną kurtyną Niemiec. Znalazły nabywców w 20 państwach, co współcześnie czyni z nich najbardziej rozpowszechnioną zachodnią konstrukcję. Do Polski trafiły z magazynów Bundeswehry. Były dla nas pierwszymi po II wojnie światowej czołgami niezaprojektowanymi w ZSRR. Najpierw MON rozmieściło je w południowo-zachodniej Polsce, by potem przerzucić połowę do Warszawy. Druga połowa latami czekała na przedłużającą się modernizację. Teraz, razem z innymi zachodnimi czołgami, trafią w ręce Ukraińców, by wreszcie robić to, do czego zostały stworzone, czyli odeprzeć rosyjski atak.
Po tygodniach nacisków okazało się, że presja ma sens. Rząd w Berlinie zadeklarował w środę, że przekaże Ukrainie, walczącej od 11 miesięcy z rosyjską agresją, kompanię swoich czołgów Leopard 2. Co więcej, ogłosił, że nie będzie sprzeciwiał się przekazaniu Leopardów 2 znajdujących się w arsenałach innych państw. To ważne, bo w międzynarodowym obrocie uzbrojeniem i sprzętem wojskowym standardem są klauzule w kontraktach, które mówią, że nabywca nie może bez zgody sprzedającego przekazać broni stronie trzeciej. Tymczasem Leopard 2 to produkt niemieckiej zbrojeniówki.
Jednocześnie Stany Zjednoczone ogłosiły, że wyślą Ukrainie 31 swoich czołgów Abrams, czyli odpowiednik ukraińskiego batalionu. Już wcześniej Wielka Brytania zapowiedziała uzbrojenie Ukrainy w kilkanaście czołgów Challenger 2 własnej konstrukcji (plus kilkadziesiąt haubic samobieżnych). Natomiast Francja jeszcze decyzji nie podjęła, ale - jak przyznał prezydent Emmanuel Macron - nie wyklucza oddania Ukrainie pewnej liczby swoich czołgów Leclerc, a na początku stycznia ogłosiła, że przekaże Ukrainie pojazdy AMX-10 RC, czyli stosunkowo nieduże i lekko opancerzone wozy kołowe uzbrojone w armatę kalibru 105 milimetrów, dlatego nazywane więc niekiedy "lekkimi czołgami".
Abramsy, Challengery 2, Leopardy 2 i być może także Leclerki - to pierwsze skonstruowane na zachodzie czołgi, jakie trafią w ręce ukraińskich czołgistów. Do tej pory walczyli na wozach zaprojektowanych przez inżynierów w Związku Sowieckim, po części zmodernizowanych.
Kompania do kompanii
Czołgi Leopard 2 przekaże Ukrainie koalicja państw, do której należy Polska. Według Berlina celem jest sformowanie dwóch batalionów. Jeden taki oddział w siłach zbrojnych Polski lub Niemiec liczy 50-60 czołgów. Na razie Niemcy zadeklarowały przekazanie liczącej 14 wozów kompanii Leopardów 2 w wersji A6. Polska - jak mówił 11 stycznia prezydent Andrzej Duda - również wyśle kompanię, tyle że czołgów w wersji A4.
W NATO kompania to 14 czołgów - trzy plutony po cztery wozy plus sekcja dowodzenia, czyli czołgi dowódcy kompanii i jego zastępcy. Do tego etat kompanii przewiduje także inne pojazdy - ciężarówki, samochody osobowe, ambulans i przede wszystkim wóz zabezpieczenia technicznego. Ten ostatni zazwyczaj jest opancerzony i zbudowany na czołgowym podwoziu. Nie ma jednak armaty, jedynie karabiny maszynowe do samoobrony, za to posiada dźwig, lemiesz i inne wyposażenie, które pozwala albo wykonać drobne naprawy w warunkach polowych, albo odholować uszkodzony czołg do lepiej wyposażonego warsztatu.
Polska broń już jest w Ukrainie
Leopardy nie będą pierwszym polskim wsparciem wojskowym dla Ukrainy. Oficjalnie wiadomo, że Ukraińcy odpierają rosyjski najazd m.in. przy pomocy karabinków Grot, przenośnych przeciwlotniczych zestawów rakietowych Grom i Piorun, samobieżnych 155-milimietrowych haubic Krab i czołgów - zaprojektowanych w ZSRR T-72 i ich polskiej modernizacji, czyli PT-91 Twardy. To rzadko uzbrojenie prosto z fabryki, najczęściej używane. Czasami stosunkowo nowe, jak Kraby, na które pierwszy kontrakt Wojsko Polskie podpisało w grudniu 2016 roku, o wiele częściej starsze - szczególnie czołgi. Do tego doliczyć trzeba amunicję w bliżej nieznanej ilości.
Nieoficjalnie wiadomo, że z Polski na Ukrainę trafiły także samobieżne działa 2S1 Goździk kalibru 122 milimetry i bojowe wozy piechoty BWP-1. Nieznana jest oficjalnie liczba przekazanych przez Polskę T-72 i PT-91. Są źródła, które mówią o więcej niż 200 czołgach, są też takie, które twierdzą, że było ich więcej niż 300. Na pomoc w postaci posowieckich czołgów zdecydowały się też inne państwa, na przykład Czechy, a nawet Maroko.
Nie ma Leoparda 2 bez Abramsa
Wydawało się, że Berlin da Leopardom zielone światło już w ubiegłym tygodniu, gdy w bazie w Ramstein zebrali się przedstawiciele 50 państw, które wspierają Kijów uzbrojeniem. Przed naradą kanclerz Olaf Scholz zastrzegł jednak, że Niemcy nie zgodzą się na przekazanie Leopardów, dopóki USA nie podejmą decyzji w sprawie wysłania tam czołgów Abrams. To spowodowało impas - na szczęście tylko kilkudniowy - bo jeszcze na początku stycznia Pentagon twierdził, że to jeszcze nie czas na wysłanie Ukrainie Abramsów, ponieważ są one zbyt skomplikowane i zbyt paliwożerne. Nawet w środę rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego przy Białym Domu John Kirby powiedział "Faktom" TVN, że "parę miesięcy będzie musiało trwać", zanim amerykańskie czołgi trafią na Ukrainę.
Nie wiadomo, kiedy zobaczymy Leopardy 2 w rękach Ukraińców walczących z Rosjanami. Wiadomo, że na przeszkolenie potrzebny jest czas. Punktem odniesienia mogą być polscy czołgiści z brygady w warszawskiej dzielnicy Wesoła. Gdy w 2017 roku, w warunkach pokojowych, przesiadali się z Twardych na Leopardy 2, jeździli na dziewięciotygodniowe kursy. Teraz Ukraińcy, w warunkach wojennych, pewnie będą szkolili się krócej, ale niektórych rzeczy nie da się ominąć. Im gorzej wyszkoleni czołgiści, tym częściej psujące się czołgi.
Leopard 2 i Abrams - wspólny początek
Stanowisko Berlina po raz kolejny splotło losy Leoparda 2 z Abramsem. Obie konstrukcje mają wspólny początek, a ich ścieżki rozwoju technicznego (a od niedawna także losy w Wojsku Polskim) wielokrotnie się przecinały.
Leopard 2 to skonstruowany w Niemczech Zachodnich czołg podstawowy (ang. main battle tank, MBT). Tak określane są wozy bojowe powstałe po II wojnie światowej, gdy zanikł podział na czołgi średnie, ciężkie i lekkie. Leopard 2 reprezentuje trzecią generację tego typu broni. To najnowsza, powszechnie występująca w siłach zbrojnych, choć tu i ówdzie wchodzą na uzbrojenie wozy generacji nazywanej "kolejną" lub rzadziej "czwartą". Spośród tych najnowszych największą uwagę zwraca rosyjski T-14 Armata, pierwszy z bezzałogową wieżą i wszystkimi czołgistami w kadłubie. Jego wprowadzenie na uzbrojenie regularnych jednostek rosyjskiej armii wciąż się jednak opóźnia, choć nie brakuje też doniesień, że wkrótce może pojawić się na froncie w Ukrainie.
Wracając do Leoparda 2, cechą charakterystyczną czołgów podstawowych trzeciej generacji jest po pierwsze kompozytowy pancerz. Mimo że nie jest tak gruby jak ten odlany lub zespawany ze stali, jak to było w starszych wozach, to cechuje się większą wytrzymałością. Po drugie, trzecią generację wyróżniają systemy kierowania ogniem. Pozwalają celnie strzelać, nawet gdy czołg jest w ruchu poza utwardzonymi drogami, a to między innymi dzięki stabilizacji armaty i zastosowaniu komputera balistycznego. Wszystko po to, by trafić przeciwnika już pierwszym strzałem.
Leopard 2 powstał po fiasku programu MBT-70, czyli czołgu podstawowego przewidywanego do wprowadzenia do służby w latach 70. XX wieku. Od połowy lat 60. projekt rozwijały wspólnie Stany Zjednoczone i Republika Federalna Niemiec. Rewolucyjna jak na tamte czasy konstrukcja miała być uzbrojona w 152-milimetrową armatę stanowiącą jednocześnie wyrzutnię przeciwpancernych pocisków kierowanych. Załoga miała liczyć trzech żołnierzy: dowódcę, kierowcę i działonowego, czyli tego, kto naprowadza armatę na cel i prowadzi ogień. Wszyscy mieli zajmować miejsca wewnątrz wieży. Tymczasem czołgi podstawowe poprzedniej, czyli drugiej generacji, były uzbrojone w armaty kalibru 105 milimetrów (NATO) lub 100, a potem 115 mm (ZSRR). Ich załogi liczyły po czterech żołnierzy, w tym ładowniczego odpowiedzialnego za dostarczanie pocisków do armaty. Jego w MBT-70 miał zastąpić automat.
Leopard i Leopard 2
Po zakończeniu w 1971 roku projektu MBT-70 w NATO powstały dwa typy czołgów: amerykański Abrams oraz zachodnioniemiecki Leopard 2. Oba mają załogi liczące czterech żołnierzy, w tym ładowniczego. Tymczasem Sowieci postawili na trzyosobowe czołgi z automatami ładowania armaty. Powstałe w ZSRR wozy mają mniejsze wymiary, więc są trudniejsze do trafienia, ale ich pancerz jest słabszy, a silniki mają mniejszą moc, a zatem czołgi gorzej radzą sobie w terenie. W dodatku czołgiści narzekają na zacinające się automaty ładowania.
Leopard 2 jest następcą skonstruowanego w RFN czołgu podstawowego Leopard, dziś, z perspektywy czasu zwanego Leopardem 1. Oba Leopardy zostały zaprojektowane w monachijskiej firmie Krauss-Maffei, która z czasem przekształciła się w koncern Krauss-Maffei Wegmann (trzy nazwiska założycieli początkowo były nadane firmom, które były wiodącymi producentami lokomotyw). Kilka lat temu niemiecki koncern połączył się z francuskim Nexterem, producentem czołgu Leclerc. Nowa firma przyjęła nazwę KMW+Nexter Defense Systems, czyli KNDS.
Podstawowym uzbrojeniem czołgu Leopard 2 jest będąca dziełem Rheinmetalla 120-milimetrowa armata gładkolufowa (czyli bez gwintu wewnątrz lufy). Można z niej strzelać amunicją przeciwpancerną i odłamkowo-burzącą. Długość lufy - czyli parametr, który znacząco wpływa na prędkość wylotową pocisku, a zatem także na jego przebijalność - początkowo wynosiła 44 kalibry (44 razy 120 milimetrów, czyli 5,3 metra). W późniejszych wersjach czołgu wzrosła do 55 kalibrów (6,6 metra). To samo działo, produkowane na licencji w USA, jest także podstawowym uzbrojeniem Abramsa. Amerykanie pozostali jednak przy lufach długości 44 kalibrów. Również czołgi z Azji - japoński Type 90 i południowokoreański K1 (począwszy od wersji K1A1) - mają skonstruowaną w Niemczech "stodwudziestkę".
Sercem Leoparda 2 jest 12-cylindrowy dieslowski silnik z turbodoładowaniem. Ma moc 1500 koni mechanicznych i został stworzony przez firmę MTU. W czołgu jest połączony ze skrzynią biegów w łatwy do wymiany powerpack. Wyszkolona załoga może to zrobić w czasie krótszym niż pół godziny. Na utwardzonej drodze silnik potrafi rozpędzić ponad 60-tonową maszynę do prędkości ponad 70 kilometrów na godzinę.
Leopard 2 - ponad 40 lat w służbie
Pierwszy seryjny Leopard 2 został przekazany Bundeswehrze w ostatnich dniach października 1979 roku. Na Zachodzie chłopcy w wieku poborowym słuchali wtedy przeważnie disco albo punk rocka. Gwiazda tego drugiego nurtu, zespół Sex Pistols zdążył się wprawdzie już rozpaść, a Sid Vicious już nie żył, ale w momencie premiery nowego czołgu inna znacząca grupa tej ery, The Clash, kończyła nagrywanie albumu "London Calling". Natomiast "The Wall", kultowa płyta starszych o pokolenie muzyków z Pink Floyd, właśnie była tłoczona w fabryce, by zdążyć na premierę wyznaczoną na miesiąc po dostawie pierwszego Leoparda 2.
Tymczasem zimna wojna trwała w najlepsze. Całe lata 70. to faza nazywana odprężeniem. Jej symboliczny koniec nastąpił w grudniu 1979 roku, dwa miesiące po dostawie pierwszego czołgu do Bundeswehry. To wtedy Związek Sowiecki rozpoczął inwazję na Afganistan. W Europie, po obu stronach żelaznej kurtyny, stały wielosettysięczne armie uzbrojone w tysiące czołgów. Stratedzy NATO i Układu Warszawskiego przewidywali, że na terenie podzielonych Niemiec odbędzie się wielka bitwa pancerna rozpoczynająca III wojnę światową. Aby zapewnić sobie przewagę, to właśnie pod warunki panujące w Niemczech konstruowano nowe czołgi, w tym amerykańskiego Abramsa i zachodnioniemieckiego Leoparda 2. Szczególnie dotyczyło to ukształtowania terenu w okolicach miasta Fulda w Hesji, którędy wiodła najdogodniejsza droga z Niemiec Wschodnich do Zagłębia Ruhry i dalej na Paryż.
Leopard 2 - kolejne modernizacje
Pierwsza wersja Leoparda 2 doczekała się z czasem nieoficjalnego określenia A0. Potem były oficjalne wersje A1, A2 i A3. Wciąż podlegały ulepszeniom. Z punktu widzenia ewolucji czołgu przełomowe były wersje A4 i A5. W tych standardach budowano zarówno nowe egzemplarze, jak i przebudowywano do nich poprzednie wersje czołgu.
Leopard 2A4 wszedł do produkcji pod koniec 1985 roku. Posiadał cyfrowy kalkulator balistyczny i ulepszony pancerz w wieży oraz z przodu kadłuba.
Wersja A5 (produkowana od 1995 roku) odznacza się - poza licznymi innymi udoskonaleniami - przede wszystkim dodatkowym opancerzeniem na froncie wieży o charakterystycznym kształcie klina.
Z czasem powstały kolejne dwie wersje Leoparda 2: A6 (tu nastąpiło wydłużenie lufy) i A7. Towarzyszyły im rozmaite podwersje, bowiem każdy użytkownik zamawiał fabrycznie nowe wozy według nieco innej specyfikacji, a z biegiem lat w nieco inny sposób je modernizował. Najnowsze projekty są oznaczone jako Leopard 2A7+ i Leopard 2A7V (V od niemieckiego verbessert, czyli ulepszony). Mimo że jeszcze od czasów Leoparda 1 istnieje grupa LeoBen, czyli sieć państw użytkowników czołgów Leopard (niem. Leopard-benutzende Staaten), która dba o standaryzację, to nie ma w Europie ani na świecie jednego wspólnego modelu Leoparda 2.
Leopard 2 - użytkownicy i zastosowanie bojowe
Największym użytkownikiem czołgów Leopard 2 od początku jest niemiecka Bundeswehra. Wśród krajów NATO jest to podstawowy czołg sił zbrojnych Danii, Grecji, Hiszpanii, Kanady, Norwegii, Portugalii i Turcji. W Europie używają go także żołnierze z Finlandii i Szwecji, które po rosyjskim najeździe na pełną skalę na Ukrainę postanowiły wejść do NATO. Dotyczy to także będącej w Unii Europejskiej Austrii i neutralnej Szwajcarii. Pierwsze egzemplarze w ubiegłym roku otrzymały Węgry, a także Czechy i Słowacja - dwa ostatnie państwa w zamian za czołgi przekazane Ukrainie. Poza Europą Leopardami 2 posługują się także czołgiści z Chile, Indonezji, Kataru i Singapuru. Żaden inny czołg skonstruowany na Zachodzie nie może się dziś pochwalić dłuższą listą państw użytkowników.
Bundeswehra wysłała swoje Leopardy 2 na misję pokojową ONZ w Kosowie, a siły zbrojne Holandii - do Bośni i Hercegowiny. Niewielka liczba kanadyjskich i duńskich czołgów walczyła w Afganistanie. Pierwsze zniszczone w walce Leopardy 2 świat zobaczył w grudniu 2016 roku, gdy Turcja interweniowała w północnej części ogarniętej wojną domową Syrii. Specjaliści są zgodni, że przyczyny tych strat leżały przede wszystkim w nieodpowiedniej taktyce przyjętej przez tureckich czołgistów.
Pierwsze Leopardy 2 w Polsce
Wojsko Polskie jest użytkownikiem Leopardów 2 od dwóch dekad. Jest to pierwszy czołg zachodniej konstrukcji na uzbrojeniu polskich żołnierzy. Gdy go wprowadzano, podstawę arsenału wojsk pancernych stanowiły T-72 (także skonstruowane w ZSRR) oraz ich polska modernizacja, czyli PT-91 Twardy.
- To była przesiadka z syrenki na mercedesa - wspomina emerytowany generał broni Waldemar Skrzypczak, który niedługo po sprowadzeniu Leopardów objął dowództwo nad 11 Lubuską Dywizją Kawalerii Pancernej w Żaganiu. - Wcześniej mieliśmy czołgi poradzieckie. Wszystko było stare, mocno wyeksploatowane, zużyte. Nie spełniało wymogów NATO. Leopard 2A4 pozwalał być kompatybilnym z NATO, tym bardziej że nasza brygada nawiązała współpracę szkoleniową z niemiecką dywizją. Plus Niemcy zabezpieczali nam amunicję na wypadek wojny - opisuje były dowódca Wojsk Lądowych i były wiceminister obrony.
W 2002 roku z zapasów Bundeswehry pozyskano 128 czołgów Leopard 2 w wersji A4 za symboliczną złotówkę. Trafiły do 10 Brygady Kawalerii Pancernej w Świętoszowie w województwie dolnośląskim. Na uzbrojenie jednostki składają się dwa bataliony czołgów, w każdym cztery kompanie po 14 wozów. Poza tym brygadę tworzy także jeden batalion piechoty zmechanizowanej plus artylerzyści, przeciwlotnicy, saperzy, łącznościowcy, logistycy itd.
Sprowadzenie 128 wozów, oprócz uzbrojenia brygady, pozwoliło również uruchomić w Świętoszowie ośrodek szkolenia Leopard, a także utworzyć niewielki zapas czołgów.
Leopard 2 w Polsce - druga transza
Druga transza Leopardów 2 w Wojsku Polskim to efekt umowy podpisanej w listopadzie 2013 roku przez ministrów obrony Polski i Niemiec. Wart około 180 milionów euro kontrakt obejmował przeważnie wozy w wersji Leopard2A5 (105 czołgów), a oprócz tego także A4 (14 sztuk). Podobnie jak dekadę wcześniej, z Niemiec pozyskano także wozy zabezpieczenia technicznego i ciężarówki. W maju 2014 roku pierwsze czołgi z drugiej umowy trafiły do 34 Brygady Kawalerii Pancernej w Żaganiu w województwie lubuskim.
Podobnie jak dekadę wcześniej, pozyskanie wozów z Niemiec pozwoliło uzbroić brygadę kawalerii pancernej, czyli jednostkę złożoną z dwóch batalionów czołgów (w każdym po cztery kompanie), plus - przy pomocy wcześniej posiadanego uzbrojenia - batalionu zmechanizowanego, a także innych pododdziałów. Niewielka liczba czołgów mogła zostać ponownie przeznaczona na wozy zapasowe.
Przed dostawą 34 BKPanc. była skadrowaną jednostką wojskową, czyli w minimalnym stopniu obsadzoną ludźmi. Po dostawie zaczęła się rozrastać. Garnizony w Żaganiu i Świętoszowie leżą na przeciwległych krańcach jednego z największych poligonów w Polsce. Obie tamtejsze brygady razem z 17 Brygadą Zmechanizowaną w Międzyrzeczu tworzą 11 Lubuską Dywizję Kawalerii Pancernej. W czasie gdy do Żagania przyjeżdżały pierwsze Leopardy, w wojskach lądowych były trzy dywizje (od 2018 r. tworzy się czwarta, a w tym roku MON ogłosiło koncepcję powołania piątej). Dywizja lubuska, uzbrojona w najnowocześniejsze wozy bojowe i rozmieszczona na tyłach, przed dekadą w sposób oczywisty jawiła się jako pancerna pięść Wojska Polskiego, która w razie wojny wyprowadzi kontratak, by odrzucić agresora ze Wschodu.
Pożar w czołgu
We wrześniu 2015 roku podczas ćwiczeń w 10 Brygadzie Kawalerii Pancernej w czołgu Leopard 2 doszło do pożaru. Obrażenia odniosła czteroosobowa załoga. Jeden z żołnierzy, ładowniczy, po prawie miesiącu zmarł. Śledztwo podjęła ówczesna prokuratura wojskowa. Przyczyny pożaru badała komisja powołana przez dowódcę generalnego rodzajów sił zbrojnych.
Wojsko wycofało partię amunicji używanej podczas ćwiczeń. Nie ma pewności, czy to rozwiązywało sprawę. Polski producent amunicji sugerował bowiem, że przyczyną tragedii mogło być niewłaściwe obchodzenie się z nabojami. Są one dość delikatne, ponieważ łuska wykonana jest z kartonu. Dzięki temu spala się w lufie tuż po wystrzale, a do przedziału załogi wraca tylko nieduża metalowa spłonka, czyli ten element, który znajduje się na dnie naboju. Taki nabój można włożyć do lufy tylko raz i nie wolno na nim wielokrotnie ćwiczyć ładowania.
Umowa na modernizację polskich Leopardów 2
Już na początku XXI wieku, gdy do polskich czołgistów trafiły pierwsze niemieckie czołgi, dużo mówiono o "leopardyzacji" wozów skonstruowanych w ZSRR. Rozważano na przykład wymianę armaty - z sowieckiego kalibru 125 milimetrów na NATO-wski 120 mm. Nic z tych planów jednak nie wyszło.
Oczywiste było, że polskie Leopardy 2 - w wersji A4 pochodzące z połowy lat 80. XX wieku, a wersji A5 z połowy lat 90. - potrzebują unowocześnienia. Ministerstwo Obrony Narodowej przez kilka lat przygotowywało umowę w tej sprawie. W końcu, w ostatnich dniach grudnia 2015 roku, został podpisany kontrakt. Przygotowano go w MON jeszcze pod kierownictwem wicepremiera Tomasza Siemoniaka i jego zastępcy Czesława Mroczka z Platformy Obywatelskiej. Podpisano, gdy ministrem obrony był Antoni Macierewicz, a wiceministrem odpowiedzialnym za modernizację Bartosz Kownacki, obaj z Prawa i Sprawiedliwości.
Gdyby chodziło tylko o same czołgi, zapewne prościej i taniej byłoby wysłać polskie Leopardy do fabryki w Niemczech, by tam przeprowadzić modernizację. Jednak celem MON - zarówno przed, jak i po "dobrej zmianie" - było stworzenie w polskim przemyśle potencjału serwisowego dla pochodzących z Niemiec czołgów. Dlatego wybrano Bumar-Łabędy, w czasie zimnej wojny wielkiego producenta czołgów T-72 (na licencji), a później także PT-91 Twardy.
Na modernizację Leopardów 2A4 Inspektorat Uzbrojenia MON podpisał umowę z Bumarem-Łabędy oraz Polską Grupą Zbrojeniową, czyli właścicielem państwowych spółek sektora obronnego. W skład konsorcjum wchodziły także inne firmy z grupy PGZ, ale najważniejsze było, że strategicznym partnerem modernizacji polskich czołgów był niemiecki Rheinmetall.
Umowa warta była ponad 2,4 miliarda złotych. Zakładała, że w latach 2015-20 zostanie wykonana modernizacja 128 Leopardów 2A4 do wersji Leopard 2PL.
Kontrakt przewidywał, że na wieży zostanie zamontowany dodatkowy pancerz, zmodernizowane zostaną przyrządy obserwacyjno-celownicze dowódcy i działonowego, a kierowca ma otrzymać nową, dzienno-nocną kamerę do cofania (to o tyle ważne, że czołg może jechać na wstecznym z prędkością 30 km/h). Zgodnie z umową napęd wieży wymieniono z hydraulicznego na elektryczny, co było o tyle ważne, że załodze przestanie grozić poparzenie gorącym płynem w razie trafienia. Czołgi dostawały nowy układ przeciwpożarowy i przeciwwybuchowy, dodatkowe generatory, żeby na postojach nie trzeba było uruchamiać paliwożernych silników głównych. Wreszcie zakontraktowano przystosowanie armat do strzelania nowymi typami amunicji.
Wykonawca zobowiązał się nie tylko do modernizacji, ale także do wykonania przeglądu oraz przywrócenia sprawności technicznej unowocześnianych wozów, a także do modernizacji bazy szkoleniowej.
Kontrakt obejmował także opcję na modernizację w 2021 roku 14 czołgów Leopard 2A4 kupionych w roku 2013. W 2018 roku MON wydało na ten cel dodatkowe 300 milionów złotych, z tym że ta kwota obejmowała dodanie wybranych funkcjonalności we wszystkich modernizowanych czołgach. Kolejny aneks, z grudnia 2019 roku, zwiększał wartość umowy o kolejne 570 milionów złotych i wydłużał termin realizacji do końca lipca 2023 roku.
Opóźnione prace i obecny stan realizacji kontraktu
Prace nad Leopardami w Bumarze przedłużały się. Polsko-niemiecka współpraca przemysłowa nie układała się dobrze. Obie strony przerzucały się odpowiedzialnością. Nie pomagało też to, że w PGZ co roku pojawiał się nowy zarząd.
Umowa przewidywała, że do końca 2018 roku wojsko otrzyma sześć pierwszych zmodernizowanych egzemplarzy. Miały powstać jeszcze w Niemczech. Dopiero po zatwierdzeniu wszystkich zmian planowano rozpocząć prace w polskich zakładach. Tymczasem testy prototypu rozpoczęły się w sierpniu 2018 roku i trwały ponad rok, do września 2019. W grudniu tego samego roku informowaliśmy w tvn24.pl, że wojskowa komisja zobowiązała wykonawcę do powtórzenia części testów. Przyczyniły się do tego między innymi awarie podzespołów.
Wojsko miało problem. Do modernizacji skierowano od razu cały batalion. Oznaczało to, że jedna czwarta najlepszych czołgów, jakie wówczas miało Wojsko Polskie, znajdowała się w fabryce, rozłożona na części. Żołnierze nie mieli na czym się szkolić ani tym bardziej czym walczyć, gdyby zaszła taka potrzeba.
W efekcie pierwsze dwa zmodernizowane Leopardy 2PL wojsko odebrało pod koniec maja 2020 roku.
W 2021 roku został zaprezentowany czołg z kolejnymi modyfikacjami, które obejmowały elektronikę, ochronę przeciwpożarową i łączność. Tak powstał Leopard 2PLM1. W tym samym roku Bumar-Łabędy dostarczył wojsku 13 zmodernizowanych czołgów. Natomiast w grudniu 2022 roku firma poinformowała, że do końca listopada przekazano wojsku kolejnych 17 wozów, a następne trzy miały zostać odebrane do końca roku. Jak wyliczała prasa branżowa, łącznie dawało to 45 zmodernizowanych Leopardów 2PL/2PLM1 dostarczonych żołnierzom do końca ubiegłego roku.
Przypomnijmy: to 45 czołgów spośród 142 objętych umową (liczymy razem z opcją), której realizacja miała się zakończyć 31 grudnia 2021 roku.
Paradoksalnie, gdyby kontrakt został zrealizowany w terminie lub nawet z nieznacznym opóźnieniem, to Wojsko Polskie nie dysponowałoby dziś czołgami Leopard 2A4, czyli wersją, którą wskazał prezydent Duda, gdy mówił o dostawach dla Ukrainy. W ręce ukraińskich czołgistów Polska wysyłałaby więc zapewne Leopardy 2A5, nowsze o dekadę od wersji A4.
Z garnizonu do garnizonu
Gdy połowa czołgów ze Świętoszowa stała w fabryce i czekała na modernizację, Leopardy 2 z Żagania zaczęto przerzucać na wschodni brzeg Wisły. Żołnierze z województwa lubuskiego nie zdążyli jeszcze w pełni opanować nowej broni, którą - przypomnijmy - odbierali od maja 2014 roku, gdy w grudniu 2016 roku ówczesny minister obrony Antoni Macierewicz ogłosił, że czołgi jednego z dwóch żagańskich batalionów zostaną przesunięte do garnizonu w stołecznej dzielnicy Wesoła.
Oficjalnie na decyzję wpłynęło pojawienie się w Polsce brygady pancernej wojsk lądowych USA. Na szczycie NATO w Warszawie w sierpniu 2016 roku prezydent Barack Obama ogłosił, że w Polsce będzie przebywać i szkolić się pancerna brygadowa grupa bojowa US Army (ang. armored brigade combat team, ABCT). W styczniu 2017 roku pierwsi żołnierze przybyli do Żagania i innych garnizonów południowo-zachodniej Polski. Ich obecność jest rotacyjna - co kilka miesięcy przybywają nowi ludzie, uzbrojenie i sprzęt, ale pomiędzy poszczególnymi zmianami nie ma przerw.
W tym samym miesiącu szkolenie w Świętoszowie rozpoczęła pierwsza grupa żołnierzy z 1 Brygady Pancernej z Warszawy-Wesołej, która do tej pory była uzbrojona w czołgi PT-91 Twardy. Już w kwietniu 2017 roku do tego garnizonu przejechały pierwsze Leopardy 2, które należały wcześniej do 34 Brygady Kawalerii Pancernej w Żaganiu.
Decyzja Macierewicza wywołała dyskusję. Leopardy przerzucono daleko od zaplecza logistycznego i szkoleniowego, które działało w Świętoszowie i Żaganiu. Garnizon w Wesołej jest niewielki, wciśnięty między stolicę, przedmieścia i rezerwat przyrody. Na miejscowym poligonie zmieści się nie więcej niż pluton, czyli cztery czołgi. Z kolei w 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej mieszano ze sobą czołgi niemieckie (pozostałe w 10 Brygadzie Kawalerii Pancernej Leopardy 2) i sowieckie (T-72, które przyjechały do Żagania z Giżycka, gdzie z kolei wysłano Twarde z Wesołej).
Generał broni Mirosław Różański, który w tym czasie był dowódcą generalnym rodzajów sił zbrojnych, któremu podległa zdecydowana większość wojska, napisał do ministra Macierewicza, że przerzucanie czołgów między garnizonami "drastycznie ograniczy możliwości obronne" Polski. "Dopiero od roku 2020 nastąpi pełne odtworzenie potencjału" - pisał w sierpniu 2016 roku, wskazując m.in. na konieczność przeszkolenia żołnierzy na nowym dla nich sprzęcie. W grudniu tego samego roku generał złożył wniosek o zwolnienie ze służby, a następnie został zdjęty ze stanowiska. Miesiąc później pożegnał się z mundurem.
Z kolei generał Skrzypczak w rozmowie z tvn24.pl nazwał decyzję Macierewicza "sabotażem". Zwolennikiem pozostawienia Leopardów na zachodzie kraju był nawet generał Jarosław Mika, w omawianym okresie dowódca 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej, a potem następca Różańskiego na stanowisku dowódcy generalnego, mianowany przez prezydenta Dudę na wniosek ministra Macierewicza (w przyszłym miesiącu skończy mu się druga i ostatnia kadencja na tym stanowisku).
Z drugiej strony poparcie dla przerzucenia Leopardów na wschód deklarował generał Leszek Surawski, wtedy szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, gdzie powstała koncepcja pancernej roszady. Z kolei trzeci z wówczas najwyższych rangą generałów, dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych gen. broni Marek Tomaszycki, już po odejściu z wojska powiedział, że na wschód przesunąłby nie batalion, lecz całą brygadę czołgów.
Batalion za batalionem
Dyskusja nie miała wpływu na ministra Macierewicza. Do końca 2017 roku do Wesołej trafiło 58 czołgów, czyli cały batalion. Były trzy kompanie po 14 wozów Leopard 2A5 i jedna kompania na czołgach w wersji A4.
Wraz z zakończeniem tego procesu szef MON ogłosił, że rozpoczęły się przenosiny z Żagania do Wesołej także drugiego batalionu na Leopardach 2A5. MON - o czym Macierewicz mówił wprost - zdawał sobie sprawę, że w Wesołej nie ma odpowiedniej infrastruktury i zapowiadał inwestycje w nowe garaże i zaplecze szkoleniowe. Jednak zapowiedzi to jedno, a rozpoczęcie realizacji to drugie. W rezultacie w sierpniu 2018 roku wojsko rozpisało przyspieszone postępowanie na... ogrzewane namioty, które pomieściłyby Leopardy z Wesołej.
Czołgi są od kilku lat, garaże się budują
Obecnie garnizon jest wielkim placem budowy. Powstają garaże, warsztaty i zaplecze szkoleniowe, tylko że nie będą już służyły Leopardom 2. W ubiegłym roku MON rozpoczęło zakupy południowokoreańskich czołgów K2 i amerykańskich Abramsów. To czołgi z USA mają docelowo trafić do garnizonów we wschodniej i południowo-wschodniej Polsce, w tym do Wesołej. W kwietniu 2022 r. MON zakontraktowało 250 maszyn M1A2 Abrams w najnowszej wersji SEP v.3. Umowa, wraz z dodatkowym sprzętem i amunicją, byłą warta 4,75 miliarda dolarów netto. Przewidywała dostawy w latach 2025-26. MON stara się o ich przyspieszenie, ale na pewno nie będzie ono znaczące. Ostatnio wicepremier, szef MON Mariusz Błaszczak mówił o pierwszych Abramsach z tej umowy pod koniec 2024 roku.
Już w tym roku, 4 stycznia, MON zatwierdziło kolejny kontrakt - na 116 używanych Abramsów w wersji M1A1, czyli pochodzącej z przełomu lat 80. i 90. XX wieku. W tym przypadku dostawy rozpoczną się już w tym roku, a zakończą w przyszłym. Ponadto już od ubiegłego roku trwają szkolenia żołnierzy z Wesołej na 28 czołgach M1A2 Abrams SEP v.2 wypożyczonych od US Army.
Leopard 2 i Abrams - znów razem, w Wojsku Polskim
To wszystko sprawia, że realny staje się plan, że w tym roku rozpocznie się przezbrajanie brygady z Wesołej z Leopardów 2 na Abramsy, najpierw w wersji starszej, potem nowszej. Starsze Abramsy pewnie z czasem zostaną skierowane do modernizacji.
Co w takim razie z Leopardami 2? Te w wersji A4, z brygady w Świętoszowie i częściowo z Wesołej, prędzej czy później doczekają się zakończenia modernizacji do standardu Leopard 2PL lub nowszego w Bumarze-Łabędy. Te w wersji A5, obecnie w Wesołej, na pewno opuszczą obecne miejsce dyslokacji. Gdzie trafią? Z jednej strony rzecznik odpowiedzialnej za zakupy Agencji Uzbrojenia podpułkownik Krzysztof Płatek mówił w ubiegłym roku, że docelowo wojsko będzie miało tylko dwa typy czołgów: cięższe Abramsy i lżejsze K2. Te pierwsze trafią do garnizonów na wschodzie i południowym wschodzie Polski, czyli do 18 Dywizji Zmechanizowanej z dowództwem w Siedlcach. Te drugie są kierowane do północno-wschodniej części kraju, czyli do 16 Dywizji Zmechanizowanej z dowództwem w Olsztynie. W planach jest także utworzenie 1 Dywizji Piechoty Legionów, głównie w garnizonach na Podlasiu, pomiędzy istniejącymi dywizjami. Tam mają być kierowane zarówno Abramsy, jak i K2 - zapowiadał wicepremier Błaszczak.
Skoro więc w wojskach lądowych w północno-wschodniej Polsce powstaje "moduł południowokoreański" z czołgami K2, a we wschodniej "moduł amerykański" na Abramsach, to logiczne byłoby utworzenie "modułu niemieckiego" z Leopardami 2 w zachodniej Polsce - mówią poza mikrofonem niektórzy generałowie. Oznaczałoby to kolejny etap "pancernej roszady", a w zasadzie odwrócenie ruchów wykonanych przez Macierewicza i powrót Leopardów na Ziemię Lubuską, gdzie jako najbardziej oczywista lokalizacja jawi się Żagań. Czy tak się ostatecznie stanie, MON jeden raczy wiedzieć.
Autorka/Autor: Rafał Lesiecki
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: 34BKPanc.