Wkrótce będzie nowa lista lektur dla gimnazjów i liceów. A w niej podział na książki... z gwiazdką i bez. Te pierwsze będzie trzeba przeczytać w całości. Czy w związku z tym, na te bez gwiazdki można przymknąć oko? - Takie postawienie sprawy jest niewłaściwe - mówi "Dziennikowi" wiceminister edukacji Zbigniew Marciniak.
Lektury, które trzeba znać szczegółowo zostaną oznaczone na liście gwiazdkami. Dla liceum będzie to osiem pozycji z czterdziestu, które tworzą całą listę, zaś dla gimnazjum - dziewięć, spośród około trzydziestu.
MEN: Znać trzeba wszystkie
Lista nie mówi, ile utworów przeczytać i w jakich fragmentach, bo znać trzeba wszystkie. Wskazuje tylko, które na pewno trzeba omówić Zbigniew Marciniak, wiceminister edukacji
Wiceminister edukacji Zbigniew Marciniak w rozmowie z "Dziennnikiem" tłumaczy wprowadzenie "lektur z gwiazdką" chęcią ułatwienia uczniom zdania egzaminów.
- Lista nie mówi, ile utworów przeczytać i w jakich fragmentach, bo znać trzeba wszystkie. Wskazuje tylko, które na pewno trzeba omówić - przekonuje w rozmowie z "Dziennikiem".
Egzamin tylko z tych z gwiazdką
Zdaniem Marciniaka na egzaminie uczeń będzie się mógł spodziewać pytań szczegółowych z treści jedynie wybranych lektur. Do tej pory, przynajmniej teoretycznie, pytania takie mogły dotyczyć wszystkich kilkudziesięciu książek z listy.
W założeniu ministerstwa znajomość pozostałych lektur będzie zaś niezbędna przy pytaniach przekrojowych. - Nie zda matury ten, kto przeczyta tylko siedem książek. Jeśli będzie pytanie przekrojowe, to jak na nie odpowiedzieć, jeśli niczego więcej się nie przeczytało? - mówi "Dziennikowi" Marciniak.
Żeromskiego zabraknie
Gazeta przestudiowała nowe listy lektur. Pośród wyróżnionych przez MEN lektur znajdziemy "Ogniem i Mieczem" oraz "Potop" Sienkiewicza, "Lalkę" Prusa, czy "Wesele" Wyspiańskiego, zabraknie na niej natomiast książek Stefana Żeromskiego.
Bardzo dużo jest lektur, które przerobić można, ale nie trzeba. Jeśli na maturze pojawi się temat dotyczący lektury fakultatywnej, będzie kłopot Katarzyna Walentynowicz, polonistka
W rozmowie z gazetą polonistka z warszawskiego liceum Katarzyna Walentynowicz chwali pomysł ministerstwa. Jej zdaniem, lepiej będzie, jeśli uczniowie otrzymają jasną listę lektur, na których podstawie odbędzie się egzamin. - Bardzo dużo jest lektur, które przerobić można, ale nie trzeba. Jeśli na maturze pojawi się temat dotyczący lektury fakultatywnej, będzie kłopot - mówi "Dziennikowi". - Jeden nauczyciel wymaga więcej, inny mniej. To oznacza, że część uczniów przygotuje się lepiej, inna gorzej. Jeśli matura ma być porównywalna, dobrze, by szanse były równe - dodaje.
Nauczycielka zwraca jednak uwagę, że jeśli lista "lektur z gwiazdką" będzie krótka, to i na maturze pojawi się mniej tematów i zapewne będą one przewidywalne i oklepane.
Niepotrzebne obniżenie poziomu?
Jeśli młodzież nie czyta, nie znaczy to, że listę trzeba zmniejszać, aż jej wymagania będzie mógł spełnić każdy leń i gamoń Jacek Dehnel, pisarz i poeta
Zdecydowanym przeciwnikiem podziału lektur jest inny rozmówca "Dziennika", pisarz i poeta Jacek Dehnel. Jego zdaniem działania ministerstwa oznaczają tylko tyle, że uczniowie będą mogli czytać jeszcze mniej, niż teraz. - Jeśli młodzież nie czyta, nie znaczy to, że listę trzeba zmniejszać, aż jej wymagania będzie mógł spełnić każdy leń i gamoń - komentuje.
Podobnego zdania jest Maciej Król, historyk idei. - To oczywiste, że teraz czytanie lektur szkolnych sprowadzi się do pozycji oznaczonych gwiazdką, których nie można pominąć - mówi Król "Dziennikowi". - Wskazywanie na książki, które koniecznie trzeba przeczytać, to kolejna niepotrzebna zmiana w nieustającym ciągu reformowania systemu lektur - dodaje.
Źródło: "Dziennik"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24