Od pierwszego grudnia Podkarpacki Szpital Wojewódzki w Krośnie nie będzie przyjmował pacjentów. O zawieszeniu pracy w placówce na trzy miesiące zadecydował sejmik w Rzeszowie. Powód to konflikt na linii dyrektor-lekarze. Ci drudzy zapowiadają, że nie spoczną w walce. - Pole manewru jest bardzo niewielkie. Dyrektor musi odejść - zaznaczają.
Od grudnia szpital w Krośnie formalnie przestanie leczyć pacjentów. Inicjatorem uchwały sejmiku był sam dyrektor placówki Mariusz Kocój, który zareagował w ten sposób na falę wypowiedzeń, jakie złożyli lekarze. - To jest gest rozpaczy. Od pięciu miesięcy proszę lekarzy byśmy usiedli i wspólnie rozwiązali konflikty. Uważam, że mamy jeszcze wystarczająco dużo czasu, żeby rozmawiać. Lekarze zgodzili się na mediatora - to krok w dobrym kierunku – tłumaczy Kocój.
Lekarze złożyli wypowiedzenia
Wypowiedzenia z pracy w krośnieńskim szpitalu złożyło aż 118 lekarzy (ich termin upływa z końcem listopada). Jak podkreśla Kocój, zamknięcie szpitala to wyraz troski o pacjentów i przyszłość szpitala. - Z dniem 1 grudnia, kiedy upłynie termin wypowiedzeń lekarzy, szpital nie będzie w stanie zabezpieczyć normalnego funkcjonowania wszystkich 23 oddziałów - podkreśla.
Lekarze cofną wypowiedzenia pod jednym warunkiem - jeśli dyrektor zrezygnuje ze stanowiska, albo zostanie odwołany. - To protest wymierzony przeciwko jego osobie i jego działaniom - podkreśla Paweł Wołejsza, przewodniczący OZZL w Krośnie.
Nie cofną się
Podkreśla, że nie rozumie stanowiska władz, które nie zamierzają zwalniać Kocója. - Jedna osoba jest ważniejsza od 200 tysięcy ludzi (mieszkańców), którzy czekają na naszą pracę i od 1400 pracowników szpitala - dziwi się Wołejsza. Dodaje, że stawianie sprawy jakoby "lekarze byli uparci a dyrektor super" jest nieuczciwe. - Od dwóch lat domagaliśmy się rozmów. Dziś jednak pole manewru jest już bardzo niewielkie. Dyrektor musi odejść - zaznacza.
Jeśli strony konfliktu nie osiągną porozumienia, od początku grudnia w placówce pacjenci przyjmowani będą wyłącznie w szpitalnych przychodniach, a w razie potrzeby kierowani do szpitali w Sanoku albo Jaśle.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24\krosno24.pl