58-letnia mieszkanka Tarnobrzega, u której lekarze wykryli wirus A/H1N1 najprawdopodobniej w poniedziałek zostanie wypisana z mieleckiego szpitala. Jej mąż i dwóch synów opuszczą go jeszcze szybciej - w sobotę. - Mamy nadzieję, że będzie dobrze, ale w medycynie nie ma 100-procentowej odpowiedzi - przyznał ordynator oddziału zakaźnego Józef Sznajder.
U żadnego z członków rodziny pacjentki nie stwierdzono objawów grypy. Mimo to mąż i dwóch synów kobiety pozostaną w szpitalu do soboty. W ciągu 48 godzin mają być znane wyniki ich badań na obecność wirusa A/H1N1.
Jest dobrze, będzie lepiej?
Ordynator oddziału zakaźnego szpitala w Mielcu Józef Sznajder poinformował, że 58-latka, u której wirus wykryto, czuje się dobrze i najprawdopodobniej w poniedziałek zostanie wypisana. Lekarz zapewnił, że "podawane są jej najlepsze leki". - Możemy liczyć, że będzie dobrze - mówił. Pewności, czy wirus nie będzie się już rozwijał w jej organizmie jednak nie ma. - W medycynie nie ma 100-procentowej pewności. Może o niej powiedzieć tylko chirurg, który amputuje rękę - przekonywał Sznajder.
Ordynator zaznaczył, że nie ma także pewności, czy przed nowym wirusem skutecznie ochroni szczepionka na zwykłą grypę, ale "na pewno osoby, które się zaszczepiły mają większą pewność, że nie zachorują". - Szczepionka zwiększa odporność - podkreślał.
"Nie złamaliśmy procedur"
W tej chwili na oddziale zakaźnym mieleckiego szpitala przebywają 34 osoby. - Mamy 40 łóżek. Ze względu na specyfikę oddziału nie przewidujemy tutaj możliwości "dostawek" - relacjonował z kolei główny lekarz szpitala Andrzej Gardian. W sumie na Podkarpaciu są 203 łóżka na siedmiu oddziałach zakaźnych, w tym 40 wolnych. Wojewoda podkarpacki Mirosław Karapyta zapewnił jednak, że w przypadku wystąpienia rzeczywistej pandemii, jest możliwość zwiększenia liczby łóżek "zakaźnych" o kolejne 45.
Jak zaznaczył Gardian, pomimo że lek dla chorej pacjentki trzeba było sprowadzać z Łańcuta, nie doszło do złamania procedur. - Nie musimy mieć wszystkich leków - zaznaczał. Wtórował mu ordynator oddziału zakaźnego: - Niektóre leki są bardzo drogie. Lepiej nie mieć ich tylko po to, żeby się przeterminowały. Postępowaliśmy zgodnie z procedurami. Sprowadzenie leku zajęło nam godzinę - odpierał zarzuty Sznajder.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24?Fot.PAP