W naszych rękach jest to, czy my ten marsz w bardzo niebezpiecznym kierunku zwolnimy - powiedział w sobotę we "Wstajesz i weekend" w TVN24 profesor Radosław Owczuk z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, konsultant krajowy w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii, odnosząc się do dynamicznego wzrostu liczby zakażeń koronawirusem. Pytany, czy istnieje ryzyko, że lekarze będą musieli wybierać, kogo leczyć, podłączyć do respiratora, odpowiedział, że "obawia się, że może dojść do sytuacji, że pewnego rodzaju wybory będą musiały być podejmowane".
Ministerstwo Zdrowia poinformowało w sobotę o 5300 nowych przypadkach zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2. To najwyższy bilans nowych dziennych zakażeń od początku epidemii w Polsce.
"W naszych rękach jest to, czy zwolnimy marsz w bardzo niebezpiecznym kierunku"
Odniósł się do tego w TVN24 profesor Radosław Owczuk, konsultant krajowy w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii.
- Martwi mnie ten istotny wzrost zachorowań, niemniej jednak to człowiek jest wektorem, jeżeli chodzi o zakażenie koronawirusem SARS-CoV-2 i to po naszej stronie jest to, żebyśmy chronili siebie wzajemnie. Droga pomiędzy zakażeniem a rozwinięciem objawów ciężkiej niewydolności oddechowej, która czasami wymaga wentylacji mechanicznej, czyli respiratora, leczenia na intensywnej terapii jest dosyć długa - dodał.
- To, co powiedział minister (zdrowia Adam - red.) Niedzielski bodajże wczoraj, jesteśmy kilka kroków przed bardzo trudną sytuacją i tak naprawdę w naszych rękach jest to, czy my ten marsz w bardzo niebezpiecznym kierunku zwolnimy. Jeżeli będziemy stosować środki ochrony osobistej, proste środki - maseczki, dezynfekcję, dystans - jesteśmy w stanie zdecydowanie zmniejszyć, bardzo ograniczyć transmisję wirusa i spowodować, że w perspektywie kilkunastu dni (…) sytuacja będzie bardziej stabilna, a być może, jeżeli nie posłuchamy zaleceń, dalej będziemy negować infekcje, bo jak przeczytałem wczoraj, 17 procent społeczeństwa neguje w ogóle istnienie pandemii, to możemy być w niezwykle trudnej sytuacji - podkreślił.
Konsultant o respiratorach
Konsultant krajowy w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii mówił, że dla chorych na COVID-19 do bezpośredniego użycia jest deklarowanych około 850 respiratorów. Dodał, że w tej chwili zajętych jest ponad 350, co oznacza, że na ten moment jest rezerwa.
- Jak będzie wyglądała dynamika przyrostu, jeżeli chodzi o chorych wymagających respiratoroterapii, trudno jest na dzień dzisiejszy powiedzieć. Niemniej rezerwa jest - dodał. Zauważył, że "w koncepcji wiosennej w trakcie funkcjonowania szpitali jednoimiennych tych respiratorów było 1100 w bezpośredniej gotowości".
Prof. Owczuk powiedział w TVN24, że z miejsc, gdzie udzielane są świadczenia dla chorych na COVID-19, ale nie tylko, płyną niepokojące sygnały. – Pierwszy sygnał to jest kwestia dostępności sprzętu i ten sprzęt, tak jak powiedziałem, na dzień dzisiejszy jest dostępny. Natomiast drugi sygnał i to jest sygnał, który mnie bardziej niepokoi, i który się pojawia dosyć często, to jest kwestia dostępności personelu medycznego - dodał.
- Przedwczoraj dostałem dosyć rozpaczliwy mail od jednego z kierowników klinik chorób zakaźnych. Taki, który prosił o to, żeby pomóc, żeby wyznaczyć jakieś inne możliwości leczenia chorych wymagających wentylacji mechanicznej, czyli respiratorów. To nie jest proste zadanie, żeby wentylować pacjenta bezpiecznie. Moim zdaniem na dzień dzisiejszy nie mamy takiej sytuacji, żebyśmy musieli angażować lekarzy innych specjalności – mówił.
"To może wzbogacić zasoby kadrowe o około 400 osób"
W piątek rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz informował, że lekarze po czwartym roku specjalizacji i z półrocznym doświadczeniem w pracy z pacjentami w stanie ciężkim będą mogli samodzielnie sprawować opiekę anestezjologiczną nad pacjentami.
Prof. Owczuk pytany, czy to jest bezpieczne, podkreślił, że "to dotyczy wyłącznie pacjentów z COVID-19". - Szacunki są takie, że to może wzbogacić zasoby kadrowe o około 400 osób. W mojej ocenie to jest bezpieczne, bo te osoby mają przygotowanie zawodowe na tyle duże, że są w stanie zapewnić odpowiednią opiekę. Na pewno są najlepiej przygotowaną grupą ze wszystkich pozostałych grup, jeżeli chodzi o lekarzy specjalizujących się i specjalistów - ocenił.
Istnieje ryzyko, że lekarze będą musieli wybierać, kogo leczyć?
Pytany, czy istnieje ryzyko, że lekarze, między innymi anestezjolodzy, będą musieli wybierać, kogo leczyć, kogo podłączyć do respiratora, odpowiedział, że to niezwykle trudne pytanie. - Ono jest bardzo emocjonalne jeszcze w tej chwili, jest w kwestii hipotez i na pewno w mocnym stopniu ociera się o aspekty etyczne, niemniej jednak (...) obawiam się, że może dojść do sytuacji, że pewnego rodzaju wybory będą musiały być podejmowane - powiedział prof. Owczuk.
Dopytywany, czy nie boi się, że zabraknie specjalistów od intensywnej terapii, odparł, że w Polsce jest wspólna specjalizacja z anestezjologii i intensywnej terapii. - Zdecydowana większość z nas, specjalistów w tej dziedzinie, tak naprawdę prowadzi serwis anestezjologiczny. Mniej więcej 80 procent osób na co dzień zajmuje się znieczulaniem, 20 procent intensywną terapią - wyjaśnił.
- Myślę, że jest sprawą oczywistą, że w sytuacji, kiedy będzie epidemia narastać i będzie się zwiększało zapotrzebowanie na usługi z intensywnej terapii, trzeba będzie odstąpić od części zabiegów planowych i osoby, które na co dzień zajmują się znieczulaniem, (...) będą mogły udzielać świadczeń w zakresie intensywnej terapii - ocenił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24