Wierni z kościoła w Jasienicy nie potrafią zrozumieć decyzji o zamknięciu ich parafii, a abp Henryk Hoser apeluje o dołożenie wszelkich starań "zmierzających do przywrócenia jedności" w tamtejszej wspólnocie. - Jestem tymi wydarzeniami bardzo poruszony, bo to jest moja parafia, w której starałem się służyć jak najlepiej - przyznał w rozmowie telefonicznej z reporterem programu "Polska i Świat" ks. Wojciech Lemański.
"Kuria Biskupia Warszawsko-Praska z głębokim bólem informuje, że w związku z wydarzeniami, które miały miejsce w parafii Narodzenia Pańskiego w Jasienicy, kościół parafialny pozostanie zamknięty od dnia dzisiejszego, tj. 15 kwietnia 2014, do odwołania" - poinformował we wtorek rzecznik prasowy Diecezji Warszawsko-Praskiej Mateusz Dzieduszycki. Dodał, że nabożeństwa sprawowane w Niedzielę Palmową były wielokrotnie zakłócane przez "nieliczną grupę osób". "Wiernym uniemożliwiano uczestnictwo w liturgii" - podkreślił. Innego zdania są parafianie z Jasienicy, którzy nie rozumieją decyzji o zamknięciu ich kościoła. Ostatnimi wydarzeniami jest poruszony także ksiądz Wojciech Lemański. Choć nie zgodził się na wywiad, to w rozmowie z telefonicznej z reporterem programu "Polska i świat" przyznał, że postąpiono, jego zdaniem, w sposób niesprawiedliwy.
Ks. Lemański: Wyszedłem bez słowa
- Jestem tymi wydarzeniami bardzo poruszony, bo to jest moja parafia, w której starałem się służyć jak najlepiej. Uważam, że postąpiono w sposób niesprawiedliwy, tzn wręczono mi w sobotę wieczorem decyzję, że nie mogę odprawiać nabożeństw w tym kościele. Mimo, że ta decyzja się nie uprawomocniła, już następnego dnia rano zabroniono mi stanąć przy ołtarzu. Ja bez słowa z tego kościoła wyszedłem. Potem ludzie zaczęli wychodzić, ja ich próbowałem zawrócić - przyznał ks. Wojciech Lemański. Jak tłumaczył, było "za pięć 8. gdy poszedł do zakrystii prosić o to, żeby mógł się do tej mszy dołączyć". - Administrator kazał mi wyjść. Wyszedłem bez słowa. Nie usiadłem w żadnej ławce, jak to powiedział ks. Kloch, tylko usiadłem w konfesjonale, z którego wyszedłem za chwilę ponieważ ludzie zaczęli wychodzić z kościoła i krzyczeć. Więc ja wyszedłem i na tych schodach ich uspokoiłem. Dobrze wie o tym i ksiądz administrator, i policja, która w tym czasie podjechała. Bo się okazało, że już nie było potrzeby interweniować, bo ci ludzie przestali krzyczeć. Natomiast powiedzieli, że nie wejdą do kościoła i nie będą mnie więcej słuchać, ponieważ ja ich przez ostatnie pół roku uspokajałem, a Kuria robiła co chciała. Ale jak odchodziłem stamtąd, może było siedem po ósmej, może 10 po ósmej, była cisza i odprawiana była msza święta - zapewnił ks. Lemański w rozmowie telefonicznej z reporterem programu "Polska i Świat".
List arcybiskupa Hosera
W środę w liście do wiernych abp Henryk Hoser zaapelował "o dołożenie wszelkich starań zmierzających do przywrócenia jedności we wspólnocie Kościoła w parafii w Jasienicy". Zapewnił też, że będzie o to się modlić wraz z całym Kościołem warszawsko-praskim. W liście do wiernych arcybiskup podkreślił, że decyzja o zamknięciu kościoła miała związek z "ostatnimi wydarzeniami, które ukazały pogłębiający się rozłam we wspólnocie parafialnej w Jasienicy, powodujący zgorszenie a także poważne naruszenie porządku publicznego". "Potrzeba zatem żarliwej modlitwy do Pana oraz pokuty w intencji jedności. Nie można godnie przeżywać Triduum Paschalnego i przyjmować Komunię świętą w takim stanie ducha i w takiej atmosferze. W związku z tym, w trosce o zapewnienie należnego szacunku świątyni, a nade wszystko uchronienie wiernych przed grzechem profanacji sakramentów i świątyni, z głębokim bólem podjąłem decyzję o zamknięciu kościoła parafialnego p.w. Narodzenia Pańskiego w Jasienicy do odwołania" - podkreślił. Arcybiskup zwrócił się też bezpośrednio do parafian w Jasienicy. "Otaczam Was gorącą modlitwą, Mszę świętą rezurekcyjną będę sprawował w Waszej intencji. Wiernych z parafii z Jasienicy zachęcamy, by liturgię w okresie Wielkanocnym przeżywali w sąsiednich parafiach" - napisał.
Autor: kde//kdj / Źródło: tvn24