Będzie możliwe manipulowanie Sądem Najwyższym przez prezydenta i premiera - ostrzega rzecznik praw obywatelskich. Próbę niedozwolonego pisania prawa na skróty zarzucają posłom PiS sędziowie z Iustitii. Instrumentalnemu wykorzystywaniu prawa do rozwiązywania bieżących problemów politycznych sprzeciwia się Sąd Najwyższy. Sejm przystąpił w czwartek do kolejnej serii zmian w sądach zawartych w (to nie pomyłka) projekcie "zmiany ustawy Prawo o prokuraturze i niektórych innych ustaw".
Dwa konstytucyjne organy państwa i największa organizacja sędziowska krytykują kolejną próbę zmian w obowiązujących od niedawna ustawach sądowych. Poselski projekt przewiduje nowelizację aż ośmiu ustaw - w tym zmiany w ustawach o zmianie ustaw.
Przeciwko kolejnym zmianom w sądownictwie prowadzone są protesty pod Sejmem.
Projektodawcy - czyli grupa posłów PiS reprezentowanych przez Marka Asta - ani nie czekali na opinie ekspertów, ani nie prosili o nie. W polskim prawie istnieje obowiązek opiniowania i konsultacji projektów ustaw tylko wtedy, kiedy planuje je rząd. Gdy zgłaszany jest projekt poselski, nie ma obowiązku konsultacji.
Projektodawcy nie ukrywają, że chodzi im o przyspieszenie wyboru nowego pierwszego prezesa Sądu Najwyższego i o skrócenie oraz uproszczenie drogi nowych kandydatów do stanowisk sędziów tego sądu. Na drodze do obsadzenia Sądu Najwyższego nowymi sędziami i nowym pierwszym prezesem pojawiły się bowiem nieprzewidziane wcześniej przeszkody.
Opóźnione obwieszczenie, niepewność kto się zgłosi
Procedura wyboru nowych sędziów wydłużyła się, ponieważ obwieszczenie prezydenta o konkursie na stanowiska sędziowskie ponad miesiąc czekało na druk w "Monitorze Polskim". Oficjalnie - z powodu "dialogu", jaki zdaniem szefa Kancelarii Premiera Michała Dworczyka - był prowadzony z Kancelarią Prezydenta w kwestii zasad i warunków druku. Nieoficjalnie wiadomo, że chodziło o spór, czy obwieszczenie prezydenta powinien był kontrasygnować premier.
Gdy już obwieszczenie - bez kontrasygnaty premiera - zostało opublikowane, ze środowisk sędziowskich zaczęły płynąć apele, aby na wakaty w Sądzie Najwyższym zgłosiło się możliwie najwięcej kandydatów, by w ten sposób maksymalnie wydłużyć procedurę konkursową. I żeby wszyscy odrzuceni kandydaci odwoływali się do sądu od decyzji Krajowej Rady Sądownictwa.
Wypowiedzi polityków PiS pozwalają wyciągnąć wniosek, że forsowane, najnowsze zmiany w ustawie są reakcją na zapowiadane działania sędziów.
- Nie pozwolimy, aby grupka zajadłych przeciwników dobrej zmiany wśród sędziów blokowała funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości - zapowiadał w ubiegłym tygodniu szef klubu parlamentarnego PiS Ryszard Terlecki.
Możliwą, choć jeszcze nie zrealizowaną, obstrukcję sędziów publicznie krytykował również wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak.
Iustitia: to niedozwolone obejście właściwej drogi
Zaangażowanie Ministerstwa Sprawiedliwości w obronie poselskiego - a nie rządowego - projektu wywołało pytania, czy tak naprawdę ten oficjalnie poselski projekt nie został napisany w zaciszu ministerialnych gabinetów, a zgłoszony przez grupę posłów po to, żeby ominąć długotrwałą procedurę konsultacji społecznych i opiniowania przez zainteresowane instytucje.
Wkład Ministerstwa Sprawiedliwości w poselski projekt pośrednio potwierdził rzecznik resortu. Jan Kanthak stwierdził w "Tak jest" TVN24 12 lipca, że "jeśli posłowie potrzebują konsultacji i fachowego doradztwa", to Ministerstwo Sprawiedliwości jest zawsze chętne i otwarte na takie inicjatywy.
Stowarzyszenie Sędziów Polskich "Iustitia" uważa, że taka współpraca posłów z rządem jest niedopuszczalna i - jak podkreśla - dochodzi do niej nie pierwszy raz. W opinii do najnowszego projektu nowelizacji ustaw sądowych sędziowie z Iustitii przypomnieli, że już w 2017 roku w czasie posiedzeń komisji sejmowych przedstawiciele resortu wiedzieli o poselskich projektach więcej niż sami posłowie wnioskodawcy.
Iustitia twierdzi, że również najnowszy projekt zmian w ustawach sądowych tak naprawdę powstał z inspiracji rządu, a posłowie zostali wykorzystani jako narzędzie do pójścia przez rząd na skróty.
"Bardzo szczegółowy charakter zmian proponowanych w omawianym projekcie ustawy, wymagający specjalistycznej wiedzy z zakresu funkcjonowania sądów, pozwala na postawienie tezy, że także opiniowany projekt ustawy przygotowano w ścisłej współpracy w Ministerstwem Sprawiedliwości. Natomiast przyjęty tryb procedowania pozwala pominąć w procesie legislacyjnym etap konsultacji publicznych, co należy uznać za obejście obowiązujących w tym zakresie przepisów prawa" - napisało stowarzyszenie sędziów w opinii wydanej 18 lipca.
Przyspieszenie na linii wyboru prezesa i sędziów
Poza zarzutami dotyczącymi obranej przez PiS drogi do zmiany ustaw Rzecznik Praw Obywatelskich, Sąd Najwyższy i Iustitia jednoznacznie sprzeciwiają się większości proponowanych zmian w przepisach i wytykają, że nie służą one niczemu poza rozwiązaniem problemów, których wcześniej rządzący nie przewidzieli. Podkreślają jednocześnie, że jeszcze bardziej w ten sposób podporządkowują sądy władzy wykonawczej.
Szczegółowe zmiany, jakie zakłada ten poselski projekt, mają przyspieszyć wybór nowego pierwszego prezesa Sądu Najwyższego.
:: Zgromadzenie Ogólne Sądu Najwyższego będzie mogło wybrać i przedstawić prezydentowi kandydatów na pierwszego prezesa już po obsadzeniu 80 stanowisk sędziowskich. Tymczasem zgodnie z obowiązującym prawem, sędziów w Sądzie Najwyższym ma być docelowo co najmniej 120. A wyboru kandydata na pierwszego prezesa miało móc dokonać 110 sędziów.
:: Kandydaci na sędziów Sądu Najwyższego mają składać nie co najmniej 200, a co najmniej 150 orzeczeń lub opinii prawnych, które przygotowali.
:: Zespół Krajowej Rady Sądownictwa będzie mógł zaopiniować kandydata na sędziego Sądu Najwyższego, nawet gdy ten w ogóle nie przedstawi dokumentów na temat swojego doświadczenia zawodowego i dorobku naukowego.
:: Kandydaci odrzuceni przez KRS będą mogli odwołać się od tej decyzji. Ale odwołanie nie wstrzymuje obsadzenia stanowiska sędziego przez wybranego przez KRS kandydata.
Uznają Gersdorf za pierwszą prezes. Zmiany więc będą szybsze
Do planów zmian w procedurze wyboru pierwszego prezesa Sądu Najwyższego sam Sąd Najwyższy się nie odnosi. Odnosi się do tej kwestii Rzecznik Praw Obywatelskich, zaś Sąd Najwyższy podejmuje w swej opinii inne kwestie niż przyspieszenie wyboru pierwszego prezesa. Zgromadzenie Ogólne sędziów tego sądu uważa bowiem, że pierwszym prezesem cały czas jest Małgorzata Gersdorf, bo nowa ustawa nie miała prawa przerwać jej kadencji, której trwanie do 2020 roku gwarantuje konstytucja.
Prezydent i rządząca większość uważają jednak, że jest inaczej, że Małgorzata Gersdorf ze względu na wiek przeszła w stan spoczynku i nie jest już pierwszą prezes Sądu Najwyższego.
Wobec tak zarysowanego konfliktu Prawo i Sprawiedliwość - czego nie ukrywają jego liderzy - chce za pomocą zmian w ustawie umożliwić jak najszybszy wybór pierwszego prezesa przez nowe zgromadzenie ogólne. Aby było to możliwe, musi zostać uzupełniony skład sędziowski Sądu Najwyższego. Posłowie chcą zmniejszyć liczebność sędziów potrzebnych do ważności zgromadzenia, co ma przyspieszyć wskazanie nowego pierwszego prezesa.
RPO: prezydent z premierem będą mogli manipulować sądem
Tak zaprojektowanym zmianom sprzeciwia się rzecznik praw obywatelskich. Adam Bodnar przypomniał, że zgodnie z nowymi przepisami regulamin zgromadzenia Sądu Najwyższego ustala prezydent, a nie sami sędziowie. Decyzja prezydenta będzie wymagać kontrasygnaty premiera, co wprost uzależnia reguły obrad sędziów od podpisu szefa rządu. "W ten sposób przemożny wpływ na treść regulaminu uzyska Prezes Rady Ministrów" - ostrzega rzecznik praw obywatelskich.
Jednocześnie Adam Bodnar przypomina, co wynika z innych przepisów. A wynika to, że w razie nieuzyskania kworum w pierwszym terminie zgromadzenia Sądu Najwyższego w drugim terminie próg wymaganej obecności sędziów obniża się z dwóch trzecich do trzech piątych. W połączeniu z tym, że regulamin zgromadzenia ma narzucić sędziom prezydent przy kontrasygnacie premiera, "to Prezydent RP i Prezes Rady Ministrów w istocie ustalą, ile będzie musiało być obsadzonych stanowisk, by Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN musiało przedstawić kandydatury i będą mogli tą liczbą manipulować dla osiągnięcia doraźnych celów politycznych, nie kierując się przy tym prawem obywateli do niezależnego sądu".
Protestują przeciw kandydatom bez dokumentów
Zarówno Sąd Najwyższy, jak i rzecznik praw obywatelskich krytykują pomysł, aby kandydaci na sędziów Sądu Najwyższego musieli przedstawiać mniej dokumentów o swoim doświadczeniu zawodowym i dorobku naukowym, niż muszą przedstawiać obecnie. Posłowie chcą również, aby nieprzedstawienie dokumentów w ogóle nie blokowało uruchomienia oceny kandydatów przez Krajową Radę Sądownictwa.
"W przypadku większej ilości dokumentów mniejsze jest prawdopodobieństwo ukrycia niedostatków kompetencyjnych kandydata" - zauważa prezes Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego Józef Iwulski. W pomyśle oceniania przez KRS kandydatów do Sądu Najwyższego bez dokumentów nie widzi on żadnego sensu. Upatruje za to niebezpieczeństw uznaniowej, nierzetelnej i niepopartej dowodami oceny oraz braku przejrzystości wyboru.
Rzecznik Praw Obywatelskich przypomina, że do pomysłu wyboru kandydatów bez dokumentów posłowie chcą dopisać jeszcze jeden przepis - umożliwiający zwiększenie liczby członków KRS zasiadających w zespołach oceniających kandydatów na sędziów. Bez gwarancji, że większość w zespole będą mieli sędziowie KRS. Przy takiej konstrukcji - zdaniem rzecznika - może się zdarzyć, że ocenę kandydatom na sędziów Sądu Najwyższego wystawią wprost politycy.
Jeżeli więc sędziów do najważniejszego sądu w Polsce ocenią pozytywnie lub negatywnie politycy, będzie to - zdaniem RPO - naruszenie prawa obywateli do niezależnego sądu.
Odwołać mogą się państwo teoretycznie
Autorzy opinii piętnują również praktyczne pozbawienie odrzuconych przez KRS kandydatów możliwości odwołania się do sądu. Ma być ona wprawdzie zachowana, ale odwołanie się konkurentów nie będzie wstrzymywało powołania zwycięzcy na sędziego Sądu Najwyższego. Jeżeli zaś w procedurze odwołania sąd przyzna rację odrzuconym, to zwycięzca wyłoniony przez KRS wcale nie straci stanowiska. Pomimo wygranych procesów odwoławczych odrzuceni przez KRS sędziowie będą musieli czekać na następny nabór, w którym mają mieć pierwszeństwo.
Rzecznik praw obywatelskich uznaje, że ten zabieg nie będzie oznaczać nic innego, jak tylko pozbawienie możliwości odwołania się odrzuconych kandydatów do sądu i że takie rozwiązanie narusza konstytucyjne prawa obywateli oraz Europejską Konwencję Praw Człowieka.
Opinia Sądu Najwyższego przewiduje natomiast, że ta niezbyt jasna procedura odwoławcza spowoduje dodatkowe problemy. Może dojść bowiem do sytuacji, w której sąd odwoławczy orzeknie, że odrzuceni kandydaci na sędziów mieli rację, a zwycięzca konkursu został wskazany przez KRS z naruszeniem prawa. Skoro skuteczne odwołanie nie unieważnia konkursu, może się zdarzyć, że w Sądzie Najwyższym będą orzekać sędziowie powołani z naruszeniem prawa.
Kolejna nowelizacja spowoduje kolejny kryzys
W opiniach wszystkich trzech instytucji do poselskiego projektu znajdują się również krytyczne uwagi na temat sposobu stanowienia prawa przez obecną większość parlamentarną. Poselski projekt, który jest kolejną w krótkim czasie próbą zmian w ustawach sądowych, które obowiązują przecież od niedawna i RPO, i Sąd Najwyższy, i sędziowie z Iustitii oceniają jako prawo pisane pod doraźne potrzeby polityczne i że autorzy nie przemyśleli przepisów oraz nie przewidzieli wszystkich możliwych skutków.
Adam Bodnar wytyka projektodawcom, że napisali w uzasadnieniu, iż projektowane przepisy wywołają "pozytywne skutki społeczne", ale w ogóle nie piszą, na czym opierają tę optymistyczną prognozę i na czym owe "pozytywne skutki" miałyby polegać.
"W świetle przedstawionych wyżej problemów wyraźnie widać, że uchwalenie ustawy w zaproponowanym kształcie wyłącznie pogłębi istniejący kryzys w przestrzeganiu zasady niezależności sądów i trójpodziału władzy. Tym samym trudno jest mówić o pozytywnych skutkach projektu" - pisze rzecznik.
Sąd Najwyższy ocenia, że poselski projekt nie umocni rządów prawa w Polsce. Jest natomiast klasycznym przykładem "rządów prawem" - czyli instrumentalnego traktowania prawa do realizacji politycznych interesów rządzących.
Projektowi, który w czwartek wszedł pod obrady Sejmu, nie towarzyszy opinia sejmowych legislatorów o możliwych skutkach, jakie wywołają kolejne zmiany w uchwalonych ustawach i zmiany w ustawach o zmianach zmienionych wcześniej ustaw. Biuro Analiz Sejmowych wydało jedynie opinię, że projekt nie koliduje z prawem Unii Europejskiej.
Przypomnijmy, od grudnia ubiegłego roku Komisja Europejska prowadzi wobec Polski procedurę ochrony praworządności w związku z wprowadzonym nowym prawem dotyczącym sądów powszechnych, Sądu Najwyższego, Krajowej Rady Sądownictwa i Trybunału Konstytucyjnego.
Zmiany osłabiające pozycję sędziów
Opisane wyżej zmiany są w ostatnich dniach obszernie komentowane w debacie publicznej. Jednak poselski projekt wprowadza również inne - budzące kontrowersje - rozwiązania. Nie tylko w Sądzie Najwyższym, ale również w sądach powszechnych w całej Polsce. Projekt likwiduje na przykład obowiązek zapewnienia kworum na zgromadzeniach sędziowskich w sądach powszechnych, co oznacza, że pod nieobecność większości sędziów, mniejszość będzie mogła podejmować kluczowe decyzje.
Przewiduje się również, że sędzia, któremu powołany przez ministra prezes zmieni zakres obowiązków - na przykład przeniesie z orzekania w wydziale karnym do dokonywania wpisów w księgach wieczystych - nie będzie mógł już się odwołać do kolegium sędziów wyższego sądu, tylko do Krajowej Rady Sądownictwa. A KRS - co warto podkreślić - od marca jest ciałem, w którym ponad 90 procent składu stanowią politycy i sędziowie wybrani przez polityków.
Przeciwko tym zmianom również protestują autorzy przesłanych marszałkowi Sejmu opinii. Zauważają, że proponowane nowelizacje ograniczają samorządność sędziów w sprawach ważnych dla sądów (brak obowiązku kworum) i uzależniają zawodową pozycję sędziów od polityków (brak możliwości odwołania się od zmiany obowiązków do kolegium złożonego z sędziów wybranych przez sędziów, czyli niezależnego od innych władz).
Autor: jp//now / Źródło: tvn24.pl