Znów nie zdążymy wdrożyć unijnych przepisów - twierdzą eksperci KRRiT. Deadline na wysłanie kompletnej ustawy medialnej mija w połowie maja, tymczasem pierwsze spotkanie robocze w resorcie kultury odbędzie się w tym tygodniu. - To nie jest zmiana kosmetyczna, to potrwa. Możemy jedynie powiedzieć Komisji Europejskiej, że trwają prace nad kolejną wersją - powiedziała tvn24.pl dyrektor Departamentu Koncesyjnego w KRRiT Agnieszka Ogrodowczyk.
- Ta nowelizacja nowelizacji to jest farsa – takie komentarze krążą po korytarzach budynku KRRiT. Chodzi o uzupełnienie przepisów uchwalonej w trybie pilnym noweli ustawy o radiofonii i telewizji, z której praktycznie w ostatniej chwili wypadły przepisy dotyczące internetu. Bez nich po raz kolejny nie wdrożymy unijnej dyrektywy audiowizualnej, a deadline mamy krótki - do połowy maja.
Eksperci Krajowej Rady są przekonani, że maj jest nierealny, a zdaniem części z nich nie jest wykluczone, że będzie problem, by zdążyć do końca kadencji tego parlamentu.
"Nie zdążymy tego podesłać do Komisji Europejskiej"
- Zbudowanie nowej konstrukcji jest możliwe, ale to nie jest kosmetyczna zmiana. To zmiana w materii ustawy. Ustawa matka jest już stara i zmurszała, my do niej wkładamy pewne elementy, a ona w całości się rozjeżdża jak stara poszewka - wyjaśnia obrazowo w rozmowie z tvn24.pl Agnieszka Ogrodowczyk, która z ramienia KRRiT uczestniczyła w pracach nad poprzednią wersją ustawy.
Według niej bezcelowe jest łatanie tej podszewki na siłę i na chybcika, żeby zdążyć w niespełna sześć tygodni. - Wdaje mi się, że teraz spieszyć się nie ma sensu. Nie zdążymy tego podesłać do Komisji Europejskiej. Możemy powiedzieć komisji, że procedujemy kolejny projekt. Tak to sobie wyobrażam - mówi.
Jak najszersze konsultacje?
Nowego projektu jeszcze nie ma. - Jesteśmy jeszcze przed pierwszym spotkaniem, zespół zaczyna pracę w tym tygodniu. Myślę, że projektodawca, czyli resort kultury, będzie zabiegał jak najszersze konsultacje - dodała Ogrodowczyk.
To właśnie między innymi brak konsultacji spowodował, że poprzednia nowela została pod koniec marca okrojona i nie spełnia wymogów unijnych. Gdy uchwalana w trybie pilnym ustawa znalazła się w Senacie, gwałtownie zaprotestowali internauci, przedsiębiorcy i organizacje społeczne, z którymi nowa ustawa konsultowana nie była.
Zwracali uwagę, że definicja usługi audiowizualnej na żądanie w ustawie jest nieprecyzyjna, przekonywali, że mieści się w niej właściwie każda strona internetowa, która zawiera jakiekolwiek plejerki wideo, ponadto przepisy uderzają w konkurencyjność polskich firm, które zmuszone będą do promowania europejskich treści i rejestrowania się w specjalnym wykazie KRRiT.
Premier Donald Tusk zapowiedział interwencję, a kontrowersyjne przepisy zostały z ustawy wyłączone.
"Tworzono atmosferę paniki i grozy"
Doradca szefa KRRiT Jana Dworaka i współtwórca zaprezentowanej we wtorek "Strategii regulacyjnej KRRiT na lata 2011-2013" Karol Jakubowicz poprzedniej wersji ustawy broni. Według niego zmiany w Senacie zostały wymuszone "szantażem". - Mówiono, że KRRiT położy łapę na internet - nieprawda. Mówiono, że wszystkie materiały audiowizualne będą objęte pod nadzorem - nieprawda. Że każdy przedsiębiorca, który ma fragmenty audiowizualne, będzie musiał się rejestrować w Krajowej Radzie - nieprawda. Tworzono atmosferę paniki i grozy, że jest zamach na wolność słowa - niepotrzebnie - przekonywał.
Zdaniem prezesa Redefina Macieja Pery, który podobnie jak inni przedsiębiorcy internetowi zgłaszał zastrzeżenia do ustawy, jak najbardziej potrzebnie. - Intencje KRRiT, jakie by one nie były, nie są ważne. Ważne są fizyczne zapisy. Nikt nie powie: "tak, chcę wprowadzić cenzurę", ale one do tego prowadziły. Pan Jakubowicz nie ma racji i mija się z prawdą - podkreślił. I dodał: - Oskarżenie nas, że robiliśmy burzę w szklance wody wynika z tego, że KRRiT najwyraźniej nie skonsultowała się z prawnikami i nie przeanalizowała konsekwencji tych zapisów. My to zrobiliśmy.
Oba stanowiska będą miały szansę się spotkać podczas "szerokich" konsultacji społecznych organizowanych przez resort kultury. Ich termin nie jest jeszcze znany.
Dziś po raz kolejny zapytaliśmy ministerstwo, na jakim etapie jest praca nad nowelizacją nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji i czy zdążymy do połowy maja. Rzecznik resortu poprosił o pytania mailem. Czekamy na odpowiedź.
Problemy z medialną
Nowela ustawy medialnej wdraża do polskiego prawa przepisy unijnej dyrektywy audiowizualnej; termin na to minął w grudniu 2009 r. W połowie marca br. Komisja Europejska zwróciła się do Polski o dokonanie tego w ciągu dwóch miesięcy. Prace nad ustawą, którą resort kultury pisał od 2009 roku, nabrały tempa. Projekt w trybie pilnym trafił do Sejmu, który przyjął go 4 marca. 17 marca głosował nad ustawą Senat, 25 - ponownie Sejm. Prezydent podpisał ją w poniedziałek.
Implementacja jest jednak niepełna. Mocą senackich poprawek z ustawy wykreślone zostały bowiem wszystkie zapisy dotyczące audiowizualnych usług na żądanie (VOD), łącznie z ich definicją. Wśród usuniętych zapisów znalazł się m.in. ten, który nakładał na dostawców tych usług obowiązek zgłoszenia ich do wykazu w KRRiT, bez względu na to, czy są one udostępniane w internecie, w sieciach kablowych czy na platformach satelitarnych. Usunięty został też zapis zobowiązujący dostawców VOD do promowania audycji europejskich.
Gdyby do połowy maja ustawa implementująca dyrektywę w całości, nie częściowo, nie została wysłana do KE, Komisja mogłaby wnieść skargę do Trybunału Sprawiedliwości UE. Minister kultury Bogdan Zdrojewski przekonywał w marcu, że niepełna implementacja dyrektywy nie oznacza automatycznego nałożenia na Polskę kar finansowych. Nie oznacza też jednak, że kary nie będzie.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: fotorzepa