- To jest pomysł na to, żeby w razie konfliktu z Unią Europejską tłumaczyć w społeczeństwie, że to dlatego, że my domagamy się po milion euro na rodzinę z reparacji wojennych. Nie z powodu tego, że Puszcza jest cięta, nie z powodu tego, że nie przestrzegamy wyroków Trybunału, czy łamiemy demokrację i praworządność - mówił mecenas Roman Giertych w "Kropce nad i".
W obozie rządzącym pojawił się pomysł, by zażądać od Niemiec odszkodowań za II wojnę światową. Biuro Analiz Sejmowych (BAS) na wniosek posła Arkadiusza Mularczyka (PiS) przygotowało opinię w tej sprawie, w której orzekło, że "zasadne jest twierdzenie, że Rzeczypospolitej Polskiej przysługują wobec Republiki Federalnej Niemiec roszczenia odszkodowawcze, a twierdzenie, że roszczenia te wygasły lub uległy przedawnieniu jest nieuzasadnione".
- To jest przygotowanie na konflikt z Unią Europejską. Głównym naszym partnerem w Unii są Niemcy, więc jeżeli mówi się dziś o reparacjach wojennych to nie po to, żeby je uzyskać. Nie ma żadnych instrumentów egzekucyjnych tego typu żebyśmy od Niemców mogli coś uzyskać - w ten sposób Giertych odniósł się do pomysłu polityków PiS.
"Jarosław Kaczyński to zakłada"
- To jest pomysł na to, żeby w razie konfliktu z Unią Europejską tłumaczyć w społeczeństwie, że to dlatego, że my domagamy się po milion euro na rodzinę z reparacji wojennych. Nie z powodu tego, że Puszcza jest cięta, nie z powodu tego, że nie przestrzegamy wyroków Trybunału, czy łamiemy demokrację i praworządność. Tylko z tego powodu, że nie chcą nam wypłacić reparacji - ocenił były wicepremier.
Zdaniem Giertycha, "to jest przygotowanie do takiej operacji, która zakłada ewentualną możliwość wyjścia z Unii Europejskiej".
- Jestem przekonany, że Jarosław Kaczyński to zakłada - stwierdził.
"Inaczej by Kaczyński tego nie robił"
Giertych odniósł się również do decyzji Sądu Najwyższego w sprawie umocowania Julii Przyłębskiej jako prezesa Trybunału Konstytucyjnego.
Trzech sędziów Sądu Najwyższego zbadało we wtorek na rozprawie pytanie prawne w sprawie umocowania sędzi Julii Przyłębskiej "do dokonywania czynności za prezesa Trybunału Konstytucyjnego, jako stronę albo uczestnika postępowania cywilnego". Mieli również odpowiedzieć na pytanie, czy tę kwestię może oceniać sąd powszechny. Pytanie zadał Sąd Apelacyjny w Warszawie w lutym na kanwie wniosku byłego prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego w trybie cywilnym. Sąd Najwyższy odmówił odpowiedzi. W uzasadnieniu poinformowano, że rozstrzygnięcie Sądu Okręgowego o odrzuceniu wniosku Rzeplińskiego o tak zwane zabezpieczenie było prawidłowe.
- Ja nie dziwię się, że Sąd Najwyższy w tej chwili, w sytuacji, gdy pisana jest ustawa, która może doprowadzić do zmiażdżenia Sądu bądź "tylko" obcięcia o połowę, unika angażowania się w spory polityczne - skomentował były wicepremier.
- Wiadomą sprawą jest, że jeżeli mamy do czynienia z uruchomieniem całego mechanizmu państwowego przeciwko sędziom Sądu Najwyższego, to to działa. Inaczej by Kaczyński tego nie robił, gdyby to nie działało - dodał.
Autor: azb/sk / Źródło: tvn24