- Problem kradzieży samochodów na tak zwaną "walizkę" jest w tej chwili ogromny z uwagi na to, że jest to bardzo proste - mówił oficer operacyjny z Komendy Stołecznej Policji. Materiał magazynu "Czarno na białym".
- To jest rewolucja. Tak naprawdę ostatnie dwa lata to był okres rozwoju tej metody - tłumaczy Marcin Taraszewski, były szef Wydziału Samochodowego Komedy Stołecznej Policji.
- Problem jest coraz większy i będzie narastał - podkreśla oficer operacyjny z Komendy Stołecznej Policji.
Sterowana bezdotykowo
Do niedawna, szczytem złodziejskiej techniki były urządzenia podpinane do gniazdka diagnostycznego. "Walizka" była dotychczas urządzeniem wykorzystywanym tylko przez służby specjalne. Dziś, dzięki niej złodzieje są w stanie dokonać kradzieży bez żadnego klucza.
"Walizka" sterowana jest bezdotykowo, otwiera auto i je uruchamia. Czynność ta zajmuje złodziejowi zaledwie kilka sekund.
- Jesteśmy w stanie uruchomić takie auto w przeciągu kilku sekund. Cała kradzież samochodu trwa dokładnie tyle - mówi Tomasz Dopadko, jeden z najlepszych europejskich biegłych sądowych i ekspert od zabezpieczeń samochodów. Z jego wiedzy korzysta między innymi policja z Niemiec i Austrii. W rozmowie z TVN24 zaznacza, że w takich sprawach bardzo często ubezpieczyciel lub organ prowadzący posądza o współudział samego właściciela pojazdu.
- Bo jak to możliwe - kontynuuje Dopadko - że ktoś wsiadł i odjechał? Musiał mieć klucz - dodaje ekspert, tłumacząc, jak niezwykłą metodę stosują teraz złodzieje.
"Mija 6 sekund"
- Nawet gdyby biegły chciał zbadać pojazd po odzyskaniu go, to z komputera odczyta tylko tyle, że samochód uruchamiany był oryginalnym kluczykiem - podkreślał z kolei Taraszewski.
Jak wygląda cały proces kradzieży auta za pomocą "walizki"?
- W praktyce, musi być co najmniej dwóch zawodników, dysponujących skanerem i transmiterem - mówił były szef Wydziału Samochodowego KSP.
- Jeden ze złodziei, z dużym wzmacniaczem antenowym podchodzi do okien lub drzwi domu. Za pomocą wzmacniacza wyszukuje sygnał kluczyka, który najczęściej kładziemy blisko drzwi wejściowych - tłumaczy Tomasz Dopadko. Dodaje, że drugi złodziej w tym czasie pociąga za klamkę po to, by "samochód zaczął upominać się o sygnał z kluczykiem właściciela".
- Powinien go znaleźć (sygnał kluczyka - red.) dopiero wtedy, gdy ten jest blisko auta. Ale tak zwana "walizka" świetnie obchodzi to zabezpieczenie - wyjaśnia Dopadko. Za pomocą drugiego wzmacniacza, sygnał z kluczyka zostaje przekierowany do samochodu. Pojazd odbiera sygnał tak, jak z oryginalnego kluczyka.
Mężczyzna z "walizką" nie wsiada do skradzionego pojazdu - po to, by grupa przestępcza nie ryzykowała utratą sprzętu wartego nawet 50 tysięcy euro.
- Zapłon jest włączony, chodzą wycieraczki, silnik jest odpalony. Cała kradzież nie wygląda jak kradzież - podsumuje Tomasz Dopadko, analizujący z reporterem TVN24 jedno z nagrań.
"Stary złodziej się nie boi"
- Takich kradzieży kiedyś było w Polsce bardzo mało - przypomina Marcin Taraszewski. Dodaje, że "w tej chwili złodzieje mają narzędzia, żeby kraść drogie auta w sposób bardzo skuteczny i bezpieczny dla nich samych".
Ten sposób jednak często notuje się także poza granicami kraju.
- Jednorazowy wyjazd ( na kradzież za granicę - red.) to może być nawet od czterech do pięciu samochodów - stwierdził jeden z oficerów operacyjnych w rozmowie z reporterem "Czarno na białym" Leszkiem Dawidowiczem.
Dzięki innowacyjnym urządzeniom, za "złodziejkę" samochodów biorą się ludzie, którzy nigdy wcześniej tego nie robili. Zorganizowane grupy przestępcze pozyskują ich praktycznie z ulicy.
Reporterzy "Czarno na białym" dotarli do nagrań, dokumentujących kradzież wyjątkowo nieporadnych złodziei, wykonujących ją prawdopodobnie pierwszy raz. Nagranie komentował były złodziej samochodowy.
- To są właśnie początkujący złodzieje - mówi były przestępca. - Widać, że jest duża niepewność w ich zachowaniu. Człowiek nie podchodzi do okna, boi się. Stary złodziej się nie boi - kwituje.
Zamówienie na walizkę "w ciągu jednego dnia"
Na tak przeprowadzonej kradzieży, bezpośredni wykonawcy zarabiają mniej więcej 10 procent, czyli około 20-25 tysięcy. Natomiast Ci, którzy - jak podkreślił Dopadko - "mają pomysł na ten samochód", zyskują nawet do 100 tysięcy złotych.
Reporterom "Czarno na białym" udało się skontaktować z człowiekiem, który zajmuje się sprowadzaniem specjalistycznego sprzętu dla złodziei samochodów. Na pytanie, jak długo trwa realizacja zamówienia na "walizkę" odparł: - W ciągu jednego dnia, maksymalnie z dnia na dzień. Zorganizowane grupy przestępcze zamawiają tego typu urządzenia najczęściej z Rosji lub Bułgarii. Niektóre z nich kosztują nawet do 50 tysięcy euro.
Eksperci podkreślają jednak, że przed kradzieżą na "walizkę" można się ustrzec. Kluczyk do samochodu należy położyć jak najdalej od drzwi wejściowych, najlepiej w metalowym pudełku w specjalnym zabezpieczeniu.
Autor: JZ/adso / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Czarno na białym