Kownacki (zgodził się na podawanie nazwiska i ujawnienie wizerunku) stawił się w warszawskiej Prokuraturze Okręgowej tuż po 10. Pół godziny później wyszedł stamtąd z zarzutami ujawnienia tajemnicy służbowej osobie nieuprawnionej.
- Chodzi o przekazanie jednemu z dziennikarzy ("Dziennika" - red.) treści poufnego raportu ABW, przygotowanego w związku z incydentem gruzińskim - powiedział rzecznik prokuratury Mateusz Martyniuk.
Piotr Kownacki o prokuratorskich zarzutach
"To polityczna prowokacja"
Postępowanie jest niejawne, dlatego śledczy podali tylko, że Kownacki nie przyznał się do winy, składając jedynie krótkie wyjaśnienie. I tylko on usłyszał w tej sprawie zarzuty. - Materiał dowodowy jest mocny i obszerny. Pozostał nam do przesłuchania tylko jeden ze świadków - dodał Martyniuk.
Sam Kownacki podkreślając, że jest niewinny, oświadczył, że postawione mu zarzuty, traktuje jako "polityczną prowokację". - W swojej pracy, a w szczególności w Kancelarii Prezydenta, zawsze przestrzegałem przepisów o ochronie informacji niejawnej - zapewnił.
Prezydencki minister Paweł Wypych, komentując zarzuty dla Kownackiego, stwierdził jedynie, że ma nadzieję, iż sprawa zostanie wyjaśniona i wszyscy przekonają się jaka jest prawda.
Prezydencki minister Paweł Wypych o zarzutach dla Piotra Kownackiego
Przypomniał też, że kiedy Kownacki był szefem prezydenckiej kancelarii w internecie opublikowano jego oświadczenie, w którym zaprzeczył, iż był źródłem przecieku.
Wpadł na billingach
Według śledczych, Kownacki osobiście przekazał dziennikarzom tajny raport ABW (otrzymało go tylko kilkanaście najważniejszych osób w państwie), czym miał złamać tajemnicę służbową.
Jak to ustalili? Według mediów sprawdzono m.in. billingi tych, do których trafiły kopie dokumentu. Z rejestru połączeń Kownackiego wynikało, że w dniu ujawnienia raportu kontaktował się z mediami, a wcześniej ściągnął dokument z kancelarii tajnej do swojego biura przy ul. Wiejskiej.
Raport sytuacyjny dotyczący oddania strzałów w pobliżu kolumny Prezydentów RP i Gruzji w listopadzie 2008 roku, nie zawiera tez. W omawianym raporcie postawiono natomiast trzy hipotezy, z których jedną autorzy uznali za najbardziej prawdopodobną Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego
Dodatkowo dokument miał znaki szczególne, pozwalające na identyfikację - umieszczenie kopii w internecie na portalu gazety zdekonspirowało jej źródło.
Raport z tezą
Rok temu warszawska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie ujawnienia raportu ABW. Powstał on po incydencie na granicy gruzińsko-osetyjskiej w listopadzie ub. roku. Kolumna, w której jechali prezydenci Gruzji i Polski, została wówczas ostrzelana przez nieznanych sprawców.
Tajny raport opublikował "Dziennik", podając że ABW uznała, iż "sytuacja mogła być wykreowana przez stronę gruzińską" (Agencja skierowała wtedy do prokuratury zawiadomienie o przestępstwie ujawnienia tajemnicy służbowej).
ABW zaprzecza, by o czymkolwiek przesądzała. W oświadczeniu przesłanym portalowi tvn24.pl wyjaśniła, że raport zwierał trzy hipotezy na temat wydarzeń na granicy gruzińsko-osetyjskiej, z których "jedna została mylnie przedstawiona w mediach, jako ostateczne stanowisko Agencji".
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, fot. PAP