TVP wspierała Zbigniewa Ziobrę w kampanii przeciw dr Mirosławowi G. I ciągle to robi - pisze "Gazeta Wyborcza". Tak było również ostatnio, gdy w "Wiadomościach" pojawił się materiał o umorzeniu wątków medycznych śledztwa przeciwko kardiochirurgowi.
PiS przekonuje, że abonament telewizyjny jest "gwarancją utrzymania niezależności TVP od rządzących". Tymczasem według „GW” dowodzi, że o niezależności polityki trudno mówić - a na dwód wskazuje przypadek zatrzymanego w lutym 2007 r. ordynatora kardiochirurgii ze szpitala MSWiA.
Prokuratura kilka dni temu poinformowała o umorzeniu wszystkich medycznych wątków śledztwa przeciw dr. G. - w tym najważniejszego dotyczący zabójstwa pacjenta. W "Wiadomościach" TVP informacja ta wylądowała na trzecim miejscu - m.in. za materiałem o spotkaniu prezydenta z twórcami w sprawie mediów publicznych. W relacji najwięcej było o tym, dlaczego Zbigniew Ziobro uważa tę decyzję za "skandaliczną".
O argumentach prokuratury - mniej. Zabrakło też kluczowej informacji: że prowadzący śledztwo przeciwko lekarzowi prok. Radosław Wasilewski był przeciwny postawieniu zarzutu zabójstwa. Zrobił to dopiero na pisemne polecenie przełożonych. A oni ustalili to na naradzie w Ministerstwie Sprawiedliwości kierowanym przez Ziobrę - pisze "GW".
Komu kwity na doktora G.?
Wcześniej nie było lepiej. Pierwszy materiał relacjonujący zatrzymanie "Wiadomości" zatytułowały: "Doktor Śmierć". Koncentrował się na wielkim sukcesie CBA i ministra sprawiedliwości oraz bezduszności lekarza. Podobnie były redagowane kolejne doniesienia. Jedną z konsekwencji tej kampanii była bezprecedensowa zapaść w transplantologii.
W maju - trzy miesiące po zatrzymaniu - sąd podejmował decyzję o tym, czy należy przedłużyć areszt wobec G.
Według relacji Gazety uprzedzić to wydarzenie próbowała Patrycja Kotecka z Agencji Informacji TVP - wówczas szeregowy pracownik, dziś wicedyrektor. Przyniosła dziennikarzom "Wiadomości" kopie protokołów z przesłuchań trzech świadków w prokuraturze. Cała trójka zeznawała przeciwko lekarzowi. By ułatwić pracę reporterom, plik zawierał wydruk z nazwiskami adresami i telefonami świadków.
- Chodziło o to, by tuż przed decyzją sądu przypomnieć widzom, jak okropnym człowiekiem był dr G. - opowiadają "GW" dziennikarze TVP.
Ekipy "Wiadomości", "Teleexpressu" i "Panoramy" odmówiły Koteckiej. Zapadła więc decyzja, że materiały trzeba "sprzedać" gdzie indziej. Wybór padł na magazyn reporterski "Na celowniku" nadawany po "Teleexpressie". To jeden z lepszych czasów antenowych - ok. 4 mln widzów.
- Protokoły z zeznaniami świadków przyniosła Anita Gargas, wiceszefowa publicystyki w "Jedynce" - opowiada Gazecie dziennikarz "Na celowniku". - Mówiła, że to supernews i że zrobią to "Wiadomości" i "Panorama". Zakończyła krótko: jak wy też tego nie zrobicie, będą kłopoty.
Gargas nalegała, by materiał ukazał się w dniu decyzji sądu. Nakłoniła dziennikarzy, żeby zadzwonili do świadków i namówili ich na występ przed kamerą. - Żaden nie chciał potwierdzić zeznań, rzucali słuchawki. I nic z tego nie wyszło - relacjonują "GW" dziennikarze.
Sąd wypuścił wtedy kardiochirurga za kaucją, a ekipa "Na celowniku" została rozwiązana. Program - z nowymi dziennikarzami i ze zmienionym tytułem - zmienił się na "Celownik".
Wreszcie protokoły w lipcu wykorzystała "Misja specjalna" redagowana przez samą Gargas. Żaden ze świadków nie zgodził się wystąpić w telewizji, więc na ekranie pokazywano cytaty z przesłuchań, a tekst czytał lektor.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24