Donald Trump po wtorkowym spotkaniu z Andrzejem Dudą wspomniał o propozycji dotyczącej zlokalizowania stałej bazy wojsk USA w Polsce. Mówił, że Warszawa jest gotowa zapłacić za to "znacznie więcej" niż dwa miliardy dolarów. Pomysł przeznaczenia 1,5-2 miliardów na stałą amerykańską bazę pojawił się w ubiegłym roku w otoczeniu Antoniego Macierewicza. Pieniądze miały pochodzić z budżetu państwa. Współpracownicy byłego szefa MON przyznają w rozmowie z tvn24.pl, że nie było to konsultowane z ówczesną premier Beatą Szydło, ani Mateuszem Morawieckim, który był wtedy ministrem finansów.
We wtorek Andrzej Duda spotkał się w Białym Domu z Donaldem Trumpem. W czasie krótkiej rozmowy z dziennikarzami w Gabinecie Owalnym amerykański prezydent był pytany między innymi o stałą obecność wojsk USA w Polsce. Jak przyznał, takie rozwiązanie jest rozważane. Temat amerykańskich baz powrócił w czasie wspólnej konferencji prasowej prezydentów.
- Uśmiechałem się do pana prezydenta, że chciałbym wspólnie stworzyć stałą bazę amerykańską (w Polsce - red.), którą nazwiemy Fort Trump - mówił Duda.
Skąd pieniądze?
Według propozycji przekazanej rządowi Stanów Zjednoczonych w styczniu, baza dla dywizji pancernej miałaby powstać w okolicy Torunia lub Bydgoszczy, a Polska do kosztów jej stworzenia miałaby dołożyć 1,5 - 2 mld dolarów. Z dokumentu pod tytułem "Proposal for a U.S. Permanent Presence in Poland" wynika, że pieniądze byłyby wykorzystane, m.in. na ''budowę i remonty infrastruktury wojskowej, komunikacyjnej i socjalnej, która służyłaby zarówno amerykańskim żołnierzom, jak i wspólnotom lokalnym''.
Według autorów tego pomysłu część kosztów inwestycji może pokryć MON oraz lokalne podmioty korzystające z funduszy Unii Europejskiej. MON powołuje się też na tzw. plan zrównoważonego rozwoju autorstwa Mateusza Morawieckiego, który zakłada zwiększenie wydatków na obronę w ciągu 10 lat. Nad propozycją, która została przekazana amerykańskiej administracji na początku roku, resort obrony pracował już wcześniej. Kwestia zabiegów o stałą obecność wojsk amerykańskich nad Wisłą była poruszana na szczycie NATO w Warszawie w 2016 roku.
"Trump ma merkantylne podejście"
- Rozmowy zaczęły się przed szczytem NATO. Stała obecność Amerykanów w Polsce jest w ich interesie, bo myślą o tym, by wyjść z bazą poza Niemcy. Trump ma merkantylne podejście. Dwa miliardy dolarów mogą być decydujące, ale też nie powinniśmy się zgodzić na ponoszenie większych kosztów. Są granice - tłumaczy w rozmowie z tvn24.pl ówczesny współpracownik Antoniego Macierewicza.
Jego zdaniem pomysł spotkał się z pozytywnym przyjęciem Amerykanów, bo w ustawie określającej budżet Pentagonu znalazł się plan stworzenia raportu, który ma ocenić zasadność rozmieszenia amerykańskich żołnierzy na stałe w Polsce. Dokument do marca 2019 roku mają przygotować departamenty Stanu i Obrony.
- Pojawienie się tego zapisu nie wynikało z inicjatywy jednego z senatorów. To był wynik pozytywnego podejścia Departamentu Obrony - mówi rozmówca tvn.24.pl. Podkreśla, że propozycja powstała wyłącznie w otoczeniu byłego ministra obrony. - Nie było rozmów na temat finansowania ani z Beatą Szydło, gdy była szefową rządu, ani z Mateuszem Morawieckim. Dwa miliardy to nie jest duża kwota z punktu widzenia ponad 300-miliardowego budżetu państwa. Dla budżetu MON, w którym brakuje na wszystko, byłoby to jednak duże obciążenie - przyznaje były współpracownik ministra obrony.
Zwraca jednak uwagę, że w rządzie może się pojawić pomysł obciążenia budżetu MON w związku z planem zwiększenia go do 2,5 proc. PKB. - To będzie oznaczało zwiększenie budżetu MON o 10 miliardów. Dlatego będzie pokusa, by to resort wziął na siebie finansowanie bazy, co nie będzie dobrym rozwiązaniem - mówi nasze źródło.
Inny rozmówca z otoczenia Macierewicza wyjaśnia, że projekt powstawał od połowy zeszłego roku.
- Wtedy przeprowadzaliśmy analizy. Polska miała pokryć do 80 procent kosztów wybudowania infrastruktury. Zakładaliśmy, że do MON zostaną przekazane dodatkowe środki z budżetu państwa na ten cel - tłumaczy.
- Było to konsultowane z premier Szydło albo Mateuszem Morawieckim, jako ministrem finansów, a potem premierem? - pytamy. - Nic mi o tym nie wiadomo - odpowiada nasz rozmówca.
Współpracownik premiera zastrzega z kolei: - Jest za wcześnie, by o tym mówić. To pytania do MON.
Do czasu publikacji tekstu nie uzyskaliśmy komentarza resortu obrony ani rzeczniczki rządu Joanny Kopcińskiej.
Autor: Grzegorz Łakomski//kg / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA | PAP/EPA/TASOS KATOPODIS / POOL