Dwa pociągi relacji Szczecin Główny - Olsztyn Główny i Olsztyn Główny - Szczecin Główny w ubiegły czwartek pędziły wtedy wprost na siebie na jednym torze. Maszynistom obu składów udało się jednak bezpiecznie wyhamować pociągi na wysokości Dunowa w powiecie koszalińskim.
OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE W TVN24 GO
Zarzuty dla dwóch dyżurnych ruchu kolejowego
Śledczy przedstawili zarzuty dwóm dyżurnym ruchu kolejowego ze stacji Koszalin i Nosówko - przekazał we wtorek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie Ryszard Gąsiorowski.
- Obaj mają zarzuty tego rodzaju, że 19 sierpnia bieżącego roku na odcinku kolejowym Koszalin – Nosówko (…) sprowadzili bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym w transporcie kolejowym poprzez dopuszczenie do ruchu składów pociągu relacji Olsztyn Główny – Szczecin Główny oraz pociągu Szczecin Główny – Olsztyn Główny, to jest jadących w przeciwnych kierunkach na jednym torze kolejowym – powiedział Gąsiorowski.
Dyżurni nie przyznali się do winy
Dyżurny ze stacji Koszalin Wojciech M. nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu i skorzystał z odmowy składania wyjaśnień.
Drugi z dyżurnych ze stacji Nosówko, Szymon L., także nie przyznał się do popełnienia zarzucanego czynu – poinformował Gąsiorowski. Rzecznik dodał, iż mężczyzna "przyznał jednocześnie, że pociąg, który znajdował się na jego stacji, rzeczywiście został przez niego wpuszczony na ten tor, ale podał także, że w tym dniu dostał informacje, że uległy uszkodzeniu urządzenia automatyki kolejowej, które służą do przekazywania informacji właśnie o nadjeżdżających pociągach".
Gąsiorowski powiedział także, że z informacji L. wynika, iż "wprowadził on procedury związane z łącznością radiową w takich sytuacjach". - Nie wszystkie połączenia udało mu się jednak odbierać, w szczególności te połączenia idące od kolegi ze stacji Koszalin, w związku z tym ten pociąg skierował do dalszej jazdy, nie widząc, że z drugiej strony nadjeżdża inny skład - kontynuował Gąsiorowski.
Dwa pociągi na jednym torze. Śledczy muszą sprawdzić, czy był to błąd ludzki
Prokuratura zdecydowała się zwolnić po przesłuchaniu obu dyżurnych, ale zastosowano wobec nich dozór policji i zawieszenie obu w czynnościach dyżurnego ruchu kolejowego do czasu wyjaśnienia sprawy.
Śledczy muszą sprawdzić, czy był to błąd ludzki, czy wypadek losowy spowodowany być może awarią urządzeń automatyki kolejowej – przekazał Gąsiorowski. Bezpośrednie spowodowanie katastrofy w ruchu kolejowym zgodnie z art. 174 Kodeksu karnego zagrożone jest karą od sześciu miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności.
§ 1. Kto sprowadza bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8. § 2. Jeżeli sprawca działa nieumyślnie, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.Art. 174, Kodeks karny
Gąsiorowski powiedział także, że niebezpieczeństwo katastrofy było realne. - Narażonych na nie było prawie 500 osób, bo tylu było pasażerów w obu pociągach, a katastrofy udało się uniknąć dzięki wzorowemu pełnieniu służby przez maszynistów, którzy prowadzili oba składy - mówił.
Dodał, że "maszyniści dostrzegli się na tym odcinku trasy kolejowej i błyskawicznie zareagowali, włączając urządzenia bezpieczeństwa, co pozwoliło na wyhamowanie obu składów".
Autorka/Autor: akr/kab
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Piotr Rachwalski - Komunikacja Zastępcza