Co się stało z zapisem, dzięki któremu za zrealizowanie źle wystawionej recepty aptekarze mieli nie być karani? Mimo, że jego wprowadzenie zapowiadał minister zdrowia, nie wszedł on w życie. O wykreśleniu zdecydowała Rada Ministrów. Rzecznik rządu Paweł Graś nazywa to "drobnym potknięciem". Rząd gromi opozycja. - To gniot prawny - mówił Tomasz Kamiński z SLD. Aptekarze zapowiedzieli protest.
W piątek Sejm przyjął nowelizację ustawy refundacyjnej uchylającej zapisy przewidujące kary dla lekarzy, którzy niewłaściwie wypisują recepty. Za zrealizowanie źle wypełnionej recepty będą jednak karani aptekarze (CZYTAJ WIĘCEJ).
W ustawie nie ma bowiem zaproponowanego wcześniej przez ministra zdrowia zapisu, z którego wynikało, że za ewentualne błędy na recepcie aptekarze nie będą ponosić konsekwencji. Choć znajdował się on projekcie ustawy przesłanej przez resort do rządu, podczas prac sejmowej komisji zdrowia już go nie było. Gdzie i kiedy zniknął?
Skoro Rada Ministrów podjęła decyzję inną niż w pierwotnym projekcie to widocznie nie wszystkie racje, argumenty przytoczone przez pana ministra zostały uznane. rzecznik rządu Paweł Graś
Jak poinformował jeszcze przed głosowaniem nad ustawą rzecznik rządu Paweł Graś, decyzję o niewykreślaniu zapisu podjęła Rada Ministrów. - Skoro Rada Ministrów podjęła decyzję inną niż w pierwotnym projekcie, to widocznie nie wszystkie racje, argumenty przytoczone przez pana ministra zostały uznane - wyjaśnił. Nie powiedział jednak, kto bezpośrednio o tym zdecydował.
"Ustawa nie powstała, żeby zrobić komuś na złość"
Graś przekonywał, że ustawy nikt nie przygotowywał, żeby "zrobić komuś na złość albo komuś zrobić krzywdę". - Ta ustawa powstała po to, żeby pacjenci w Polsce mogli taniej kupować leki, a budżet państwa zaoszczędził z naszych kieszeni kilkaset milionów złotych - argumentował.
Na koniec przyznał: - To jest wielka reforma, wielka zmiana i w związku z tym może się zdarzyć, i tak się zdarzyło, że przy wprowadzaniu takiej wielkiej reformy są drobne potknięcia.
Piecha o amputacji
Przed głosowaniem nad przyjęciem ustawy nowelizacyjnej szef sejmowej komisji zdrowia Bolesław Piecha z PiS proponował cofnięcie jej do komisji (wniosek ostatecznie nie przeszedł) tłumacząc, że jest niedoskonała.
- W tym projekcie napisano, żeby zrezygnować z nakładania nieuzasadnionych sankcji i kar za nieświadomie popełnione błędy przy wypisywaniu recept. (...) Z nieuzasadnionych względów ten projekt został bardzo dziwnie zmieniony na Radzie Ministrów. Amputowano z niego wszystkie przepisy związane z karaniem aptekarzy - mówił. I zaapelował do Donalda Tuska, by wyjaśnił "jak to się stało, że zrezygnowano z integralnej części tego dokumentu, jakim był projekt ministra zdrowia".
Zaznaczył, że o usunięcie zapisu dot. aptekarzy nie podejrzewa ani premiera, gdyż "znana jest jego empatia do pacjentów", ani ministra finansów Jacka Rostowskiego, gdyż projekt jest "neutralny finansowo".
Pawlak: skupiliśmy się na punktach niezbędnych
Ja nie chcę, żeby Sejm gasił pożary. Ja chciałbym, żeby Sejm stanowił dobre prawo. Pan premier przed momentem przyznał, że ta ustawa jest zła, że ta ustawa jest gniotem prawnym. Tomasz Kamiński z SLD
Wicepremier Waldemar Pawlak w imieniu Rady Ministrów tłumaczył, że ta ze względu na konieczność szybkiego przyjęcia ustawy, skupiła się na pięciu najważniejszych kluczowych sprawach. Według niego, ta dotycząca aptekarzy nie była "krytyczna".
- Trzy punkty dla pacjentów, dwa punkty dla lekarzy. Po pierwsze, wprowadzenie ułatwień w wypisywaniu recept, po drugie poszerzenie leków poza zakres zapisany w rejestrze, tak, żeby można było zastosować je na inne jednostki chorobowe, po trzecie sprawa importu docelowego, zniesienie tych mechanizmów, które prowadzą do karania, za to że nie są w stanie sprawdzić czy pacjent jest czy nie jest ubezpieczony i wprowadzenie abolicji od początku roku - wyliczał.
Jak tłumaczył Pawlak, Arłukowicz w projekcie zgłaszał jeszcze "wiele punktów", natomiast na Radzie Ministrów postanowiono by skupić się na tylko tych pięciu punktach, które są dziś niezbędne. - Owszem, aptekarze są w takiej sytuacji, że od decyzji kontrolera nie mogą odwołać się do prezesa NFZ, ale pozostaje cała kontrola sądowa, czyli nie jest tak, że aptekarz jest skazany na łaskę czy nie łaskę NFZ - przekonywał. I dodał: - Uznaliśmy, że ten mechanizm - aczkolwiek słuszny z punktu widzenia postulatów środowiska aptekarzy - nie jest w tej chwili sprawą bardzo pilną.
"Ta ustawa jest gniotem prawnym"
Po wicepremierze na trybunę sejmową ponownie wszedł Piecha. - Niech mi pan, panie premierze powie, gdzie tu logika, skoro aptekarz ma takie same instrumenty jak lekarz, żeby potwierdzać ubezpieczenie, czyli żadne - pytał.
Wtórował mu Tomasz Kamiński z SLD. - Nie chcę, żeby Sejm gasił pożary. Chciałbym, żeby stanowił dobre prawo. Pan premier (wicepremier Waldemar Pawlak - red.) przed momentem przyznał, że ta ustawa jest zła, jest gniotem prawnym - mówił.
Na koniec głos zabrał minister zdrowia Bartosza Arłukowicz. Szef resortu przekonywał, że kiedy zmienia się system, to zawsze są emocje. – Ale mądrość tych, którzy system zmieniają polega na tym, że potrafią słuchać uwag i wyciągać wyniki. - mówił. Dlatego, jak dodał, do monitoringu skutków ustawy zaproszono m.in. lekarzy i aptekarzy.
Aptekarze kontra ustawa
Szef Naczelnej Rady Aptekarskiej Grzegorz Kucharewicz, komentując głosowanie nad poprawkami do ustawy refundacyjnej zapowiedział, że aptekarze nie będą realizować źle wypełnionych recept. - My nie mamy możliwości weryfikowania czy pacjent jest ubezpieczony. Będziemy egzekwować elementarne rzeczy - tłumaczył po głosowaniu.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, fot. PAP/Tomasz Gzell