Dynamiczny wzrost liczby zgonów z powodu koronawirusa to rezultat drastycznego wzrostu zakażeń z początku miesiąca - oceniła w "Faktach po Faktach" ordynator w Wojewódzkim Szpitalu Zakaźnym w Warszawie doktor Grażyna Cholewińska-Szymańska. Poseł Porozumienia, były szef Narodowego Funduszu Zdrowia Andrzej Sośnierz powiedział, że w Polsce funkcjonuje zbyt mało laboratoriów diagnostycznych. - Zupełnie nie rozumiem, dlaczego rząd nie kupił urządzeń do testowania - komentował.
Resort zdrowia potwierdził w środę 19 883 nowe przypadki zakażenia koronawirusem. Przekazano też informację o śmierci 603 osób, u których stwierdzono infekcję SARS-CoV-2.
- Trzeba sobie uświadomić, że liczba ponad 600 zgonów nie dotyczy pacjentów, którzy trafili z koronawirusem wczoraj czy przedwczoraj. To jest pokłosie tego, co się wydarzyło na początku miesiąca, kiedy mieliśmy w kraju bardzo wysoką liczbę 25-28 tysięcy zakażeń - powiedziała w środę w "Faktach po Faktach" w TVN24 doktor Grażyna Cholewińska-Szymańska, ordynator w Wojewódzkim Szpitalu Zakaźnym w Warszawie.
- Wtedy ci ludzie trafili do szpitali, byli w większości intensywnie zabezpieczani oddechowo, część z nich była podłączona do respiratorów, a część w oddziałach zachowawczych wymagała intensywnej tlenoterapii i służby medyczne walczyły z covidem u tych pacjentów przez długi okres czasu i tę walkę, niestety, przegrały - dodała.
- Na początku września i kiedy zaczęła się nowa fala epidemii, zaczęło do decydentów docierać, że być może nasze zasoby diagnostyki laboratoryjnej doszły do ściany. W tej chwili te 630 laboratoriów, które wykonuje test genetyczny PCR w wysokości do 70 tysięcy testów dziennie to jest maksimum. Dlatego ministerstwo zaczęło myśleć o odciążeniu pracowni diagnostycznych i przerzuceniu się na inny rodzaj testu, notabene o jedną trzecią tańszy od testu PCR - podkreśliła doktor Cholewińska-Szymańska.
Wyjaśniła, że zakupiono dużą liczbę testów antygenowych. - To jest test obarczony niską czułością i on wychodzi dodatni tylko u niektórych pacjentów i tylko w określonym okresie infekcji - zwróciła uwagę.
"Już kilka takich uśmiechów było i to zawsze się kończyło nie najlepiej"
Na wtorkowej konferencji prasowej minister Adam Niedzielski powiedział, że sytuacja związana z koronawirusem "się co najmniej stabilizuje". - Możemy się trochę uśmiechnąć, że to, co najgorsze, mamy w pewnym sensie za nami. Malejąca liczba badań to też w pewnym sensie informacja, że sytuacja się poprawia - ocenił Niedzielski.
- Już kilka takich uśmiechów było i to zawsze się kończyło nie najlepiej, więc ja byłbym zdecydowanie ostrożniejszy - zauważył poseł Porozumienia Andrzej Sośnierz, były prezes Narodowego Funduszu Zdrowia, drugi gość "Faktów po Faktach". Podkreślił, że apelował o rozbudowanie bazy laboratoryjnej. - Żeby kupić urządzenia do testowania. Jeśli mamy 600 laboratoriów, to cóż to za wydolność? Jedno laboratorium powinno wykonywać 1-2 tysiące testów dziennie. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego rząd nie kupił tych urządzeń - dodał.
- Ile jest zakażeń w danym dniu, to my nie wiemy od początku epidemii, dlatego że my w sposób nie do końca zdefiniowany, zrozumiały testujemy. Raz testujemy intensywniej, raz tylko objawowych, potem w jakiś sposób mieszany - zwrócił uwagę poseł Porozumienia. - Teraz pojawiło się nowe zjawisko, czyli pacjenci, którzy w związku z utrudnieniami życia codziennego nie chcą być kierowani na badania, zaczynają ukrywać, że chorowali - dodał.
Źródło: TVN24