Bezpieczeństwo zdrowotne Polski jest zagrożone - komentował aktualną sytuację epidemiologiczną kraju marszałek Senatu Tomasz Grodzki. W "Faktach po Faktach" ostrzegł, że "oprócz topniejącej liczby łóżek" martwi go "równie mocno topniejąca liczba lekarzy".
W środę resort zdrowia potwierdził najwyższy bilans od początku epidemii w Polsce - 6526 nowych przypadków zakażenia koronawirusem. Łącznie w naszym kraju koronawirusa potwierdzono u ponad 141 tysięcy osób, spośród których 3217 zmarło.
W ciągu siedmiu dni, od czwartku 8 października do środy 14 października, resort zdrowia poinformował łącznie o 34 485 przypadkach zakażenia. Dla porównania, od czwartku 1 października do środy 7 października informowano o 15 805 przypadkach.
Grodzki: W Polsce izoluje się na niby. To oszukiwanie samego siebie
W "Faktach po Faktach" do sytuacji epidemiologicznej w Polsce odniósł się marszałek Senatu, lekarz i chirurg z wykształcenia Tomasz Grodzki. - Sytuacja jest niezwykle poważna - przyznał. - Władza zmarnowała kilka miesięcy, zajmując się sobą i nie przygotowując nas na przewidywaną jesienną falę epidemii - dodał.
Grodzki porównał aktualną sytuację w Polsce do sytuacji we włoskiej Lombardii na początku pandemii, czyli w marcu i kwietniu. - Wielkość pandemii jest taka, jaka była w Lombardii wiosną, kiedy wszyscy patrzyli z przerażeniem na to, co tam się dzieje - przypomniał. Porównując Polskę i Włochy, marszałek zwrócił uwagę, że we Włoszech "izoluje się naprawdę, a nie tak jak u nas: na niby, razem z rodziną, dziećmi, babcią i psem".
- To jest iluzja, oszukiwanie samego siebie - powiedział Grodzki.
Dopytywany o to, co teraz powinniśmy w tym zakresie robić, wyjasnił: - Są izolatoria, są puste hotele, gdzie zwykle jest pokój z łazienką, gdzie kuchnia hotelowa pod drzwi może dostarczyć posiłek. To jest prawdziwa izolacja osoby zakażonej. Jeżeli tego nie będziemy stosować i oszukiwać się, że rzekomo się izolujemy, to będziemy rozszerzać epidemię - podkreślał. Zwrócił przy tym uwagę, że "wielu biznesmenów w swoich dużych zakładach pracy wprowadziło na własny koszt testowanie załogi".
- Bezpieczeństwo zdrowotne Polski jest zagrożone, sytuacja jest naprawdę poważna - podsumował, przypominając, że razem z posłem i byłym ministrem zdrowia Bartoszem Arłukowiczem zaapelował pod koniec września do rządzących o zwołanie Rady Bezpieczeństwa Narodowego w kwestii epidemii w Polsce.
"Martwiłbym się równie mocno o topniejącą liczbę lekarzy"
W programie padło pytanie o zmniejszający się zasób wolnych łóżek w szpitalach, tak zwanych covidowych, respiratorów oraz personelu mogących je obsługiwać. - Oprócz topniejącej liczby łóżek martwiłbym się równie mocno o topniejącą liczbę lekarzy. Wielu lekarzy jest zakażonych, kilku naszych kolegów zmarło, kilka pielęgniarek, dużo ludzi jest na kwarantannach. Za chwilę się okaże, że nie ma kto obsługiwać respiratorów - powiedział Grodzki.
- Z podziwu godną hipokryzją władza klaskała lekarzom, po czym zafundowała im artykuł 37a Kodeksu karnego, który karze bezwzględnym więzieniem za nieumyślny błąd lekarski - zauważył gość "Faktów po Faktach". - Tak nie można postępować - powiedział.
Marszałek Grodzki mówiąc o artykule 37a, miał na myśli ukryte w tak zwanej antycovidowej tarczy 4.0 zapisy, które prowadzą do zaostrzenia Kodeksu karnego. Prezydent Andrzej Duda podpisał "tarczę" pod koniec czerwca obecnego roku.
Przed zmianami artykuł 37a Kodeksu karnego brzmiał:
Jeżeli ustawa przewiduje zagrożenie karą pozbawienia wolności nieprzekraczającą 8 lat, można zamiast tej kary orzec grzywnę albo karę ograniczenia wolności, (...).
Po nowelizacji brzmi:
Jeżeli przestępstwo jest zagrożone tylko karą pozbawienia wolności nieprzekraczającą 8 lat, a wymierzona za nie kara pozbawienia wolności nie byłaby surowsza od roku, sąd może zamiast tej kary orzec karę ograniczenia wolności nie niższą od 3 miesięcy albo grzywnę nie niższą od 100 stawek dziennych, jeżeli równocześnie orzeka środek karny, środek kompensacyjny lub przepadek.
Grodzki: trzeba zająć się czymś innym niż używaniem lekarzy jako dyżurnych ludzi do bicia
Grodzki przypomniał także wypowiedz wicepremiera i wiceministra aktywów państwowych Jacka Sasina, który przekonywał we wtorek w Polskim Radiu, że Polska dysponuje odpowiednią liczbą łóżek szpitalnych, respiratorów i innych środków medycznych. Przyznał jednak, że "oczywiście występują problemy".
- Tym problemem jest chociażby zaangażowanie personelu medycznego, lekarzy. Niestety występuje taki problem jak brak woli części środowiska lekarskiego - chcę to podkreślić wyraźnie, części. Oczywiście bardzo wielu lekarzy, pielęgniarek, personelu medycznego z wielkim poświęceniem wykonuje swoje obowiązki, ale część tych obowiązków wykonywać nie chce - mówił wicepremier.
"Stalin walczył z lekarzami, ale demokratyczny rząd nie powinien"
Gość "Faktów po Faktach" ocenił, że wypowiedź ta "jest nie do zaakceptowania". - To nie jest czas na krytykowanie lekarzy. To jest czas na wspieranie całego białego personelu, który pracuje z ogromnymi obciążeniami. Zobaczcie państwo, jak wyczerpani są ludzie w sanepidzie, jak wyczerpane są pielęgniarki, jak wyczerpani są ludzie w DPS-ach [domach pomocy społecznej - red.]. Oni chorują, idą na kwarantannę, jest ich coraz mniej - opisywał.
Grodzki podkreślał, że tymi kwestiami "trzeba się zająć, a nie używaniem lekarzy jako dyżurnych ludzi do bicia". - Za chwilę to będą jak zwykle nauczyciele, potem prawnicy. To są czasy PRL-u, nie możemy tak postępować. Stalin walczył z lekarzami, ale demokratyczny rząd nie powinien - zwrócił uwagę.
Marszałek przekazał w programie, że sam złożył podanie do swojego szpitala, aby "jako wolontariusz mógł chociaż raz w tygodniu wspierać swoich kolegów". - Taka jest potrzeba, wszystkie ręce na pokład - tłumaczył. - Jak tylko dostanę zgodę, to zamierzam w swoim szpitalu robić to, co umiem, czyli leczyć chorych. Jako człowiek zajmujący się płucami myślę, że umiałbym obsłużyć respirator. Jeśli byłaby taka potrzeba, to byłbym na takim kierunku, na który by mnie skierowano - dodał.
"Senat wykonał gigantyczną pracę wspólną, wszystkich sił, żeby znaleźć kompromisowe rozwiązanie"
Marszałek Grodzki odniósł się również do głosowania senatorów nad nowelą ustawy o ochronie zwierząt. Senat przyjął w środę po południu z poprawkami nowelizację ustawy o ochronie zwierząt. Za jej przyjęciem opowiedziało się 76 senatorów: 39 z PiS, 34 z KO, 1 senator niezrzeszony i 2 z koła senatorów niezależnych. Przeciwko było 11 senatorów, z czego 7 z PiS, 1 z KO, 3 z PSL. Od głosu wstrzymało się 10 senatorów: 7 z KO, 2 z Lewicy i 1 z koła senatorów niezależnych.
Senatorowie PSL-Koalicji Polskiej, współtworzący w Senacie wraz z KO, Lewicą i senatorami niezależnymi opozycyjną większość, opowiedzieli się za odrzuceniem ustawy w całości. Po środowych głosowaniach politycy Stronnictwa nie kryli rozczarowania postawą senatorów z Koalicji Obywatelskiej, którzy w znacznej większości poparli poprawki do nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt. Kierownictwo PiS ma natomiast zadecydować o konsekwencjach dla senatorów tej formacji, którzy wyłamali się z dyscypliny partyjnej.
Grodzki został zapytany, czy po środowym głosowaniu w Senacie zmienił się układ sił w Izbie Wyższej. - To, co otrzymaliśmy z Sejmu, to była ustawa przygotowana na kolanie, która nikomu (w Senacie) nie odpowiadała. Dlatego wniosek o przyjęcie jej bez poprawek przepadł z ogromną większością głosujących przeciw. W koalicji sił demokratycznych bardzo szanujemy i Lewicę, i PSL. Sytuacja była trudna, bo poszukiwanie kompromisu, żeby poprawić dobrostan zwierząt i ich humanitarne traktowanie, a jednocześnie nie zrujnować tych, którzy nas żywią, to było zadanie karkołomne i Senat wykonał gigantyczną pracę wspólną, wszystkich sił, żeby znaleźć kompromisowe rozwiązanie - odpowiedział Grodzki.
- Jestem przekonany, że demokratyczna większość jeszcze dużo zrobi, poprawiając legislację sejmową dla obywateli - mówił. - Polityka toczy się w wielu warstwach. Trzeba poczekać, aż emocje opadną, trzeba przeanalizować sytuację, może poszukać sposobów, aby nasza współpraca była jeszcze lepsza, to wszystko jest przed nami - dodał.
Mówiąc o siedmiu senatorach PiS, którzy nie zastosowali się dyscypliny partyjnej podczas głosownia i może im grozić wykluczanie w klubu PiS Grodzki zwrócił uwagę, że są to senatorowie z okręgów rolniczych. - Oni nie mieliby się po co pokazywać w swoich okręgach, gdyby zachowali się tak, jak żądał od nich marszałek [Ryszard - red.] Terlecki, który odpowiadał za dyscyplinę w ich klubie. W polityce zmiana jest rzeczą dość powszechną i życzę tym kolegom jak najlepiej - powiedział Grodzki.
Źródło: TVN24